Cel trenera – marzenie z terminem realizacji

Autor: Forum Trenera
Artykuł opublikowany: 30 maja 2024

Najważniejszą rzeczą jest, aby trener miał cel, głęboko w niego wierzył i konsekwentnie do niego dążył. Ten cel stanie się szybko celem zawodnika – pisze trener pływania Stefan Tuszyński.

Na zdjęciu autor tekstu podczas zajęć z młodzieżą. Fot. Adam Nurkiewicz

Przez ostatnich 20 lat wyniki polskich pływaków w seniorskich imprezach mistrzowskich najwyższej rangi nie są zadowalające. Osiągnięcia juniorów nie przekładają się na wyniki seniorów. Startujących w najwyższej kategorii wiekowej w kraju jest coraz mniej – w zimowych mistrzostwach Polski startowało ich mniej niż 40! Warto zastanowić się dlaczego. Jako były zawodnik i trener pływania oraz dziennikarz sportowy poznałem dość dobrze środowisko sportowe, nie tylko w Polsce, trenerów czy zawodników pokroju Serhija Bubki. Na pierwszy plan wysuwa się jedna istotna rzecz. Brak wiary, że polski pływak może zostać mistrzem olimpijskim.

Pierwsza sprawa to cel. Praca trenera pływania, jak i innych trenerów pracujących w sporcie wyczynowym, musi mieć cel! To on nadaje sens tej pracy. Praktycznie jest niezbędny. Bo czy może mieć sens praca, niskopłatna, ale ciężka i odpowiedzialna, w której brakuje celu, albo cel jest niejasny? Albo, gdy przyjęty cel rozmija się z ideą pracy trenera sportu wyczynowego? Wiadomo, że nie przyniesie to spodziewanych rezultatów, jeśli w ogóle przyniesie jakiekolwiek.

Bez celu, bez sensu

Zacznijmy od teorii. Wybitny austriacki psychoterapeuta, psychiatra i neurolog Viktor E. Frankl w swojej słynnej książce Człowiek w poszukiwaniu sensu opisuje wymyśloną przez siebie metodę psychoterapeutyczną – logoterapię. Metodę, która pomaga odnaleźć sens życia. Zajrzyjmy do tej książki poszukując sensu pracy trenera.

Definicja Frankla: „Sens życia to umiejętność odnalezienia i wykonywania szczególnych zadań, które w przypadku każdej jednostki są indywidualne. Owe zadania nie są przypadkowe, a zaangażowanie w ich realizację wynika z powołania oraz z poczucia odpowiedzialności” (Frankl, 1946).

Mówiąc o sensie, istotne jest odróżnienie jego dwóch aspektów: statycznego i dynamicznego. Pierwszy można określić jako stan psychiczny pojawiający się w wyniku prawidłowo realizowanej noodynamiki (duchowości związanej z bezpośrednim dążeniem człowieka do realizacji wartości i osiągania celów dających poczucie sensu życia), a więc jako przekonanie, że własne życie ma znaczenie. Jest to też stan satysfakcji, będący wynikiem ogólnej pozytywnej oceny własnych działań i postaw. Aspekt dynamiczny przedstawiany jest jako potrzeba sensu życia, powodująca podejmowanie działań nastawionych na jego doświadczanie i wyraża się w napięciu wynikającym z braku realizacji takich działań (Klamut, 2012).

Istotną kategorią, która pozwala budować doświadczanie sensu życia, jest cel, definiowany jako możliwy do osiągnięcia, mający wartość i siłę regulacyjną przyszły stan rzeczy, który człowiek osiąga przez działanie (Zaleski,1991).

Najbardziej znaczące dla jednostki są cele osobowe i konkretne (Frankl,1980; Zaleski, 1990, 1991). Osobowe, czyli w istotny sposób związane z systemem wartości człowieka. Konkretne, czyli dające się w prosty sposób przełożyć na określony plan postępowania, zmierzający do osiągnięcia zamierzonego efektu. Locke (1994) wskazuje, że pozytywnie wartościowane i mające większą siłę regulacyjną są te cele, które są osobiście określone przez podmiot i przyjęte do realizacji, niż cele do zrealizowania narzucone z zewnątrz. Istotne więc znaczenie w systemie motywacyjnym ma ważność celów (Klamut 2012).

Pokora i wiara

Co powinno więc być celem – motorem działania trenera pływania? Teoria sportu określa to następująco:

„Trener to nauczyciel sportu, specjalista od kierowania rozwojem młodych ludzi za pomocą różnorakich środków. Zawód ten wymaga gruntownej wiedzy i umiejętności – z jednej strony medycznej, z drugiej psycho-socjo-pedagogicznej, a jednocześnie podstawowej znajomości sportu, wybranej dyscypliny w szczególności, z całym bogactwem teorii i praktyki treningu sportowego, modyfikowanej dynamicznym rozwojem sportu” (Żukowski, 1989).

Celem trenera pływania, pracującego w sporcie wyczynowym, jest takie szkolenie zawodnika od najmłodszych lat do wieku seniora, aby mógł w swojej karierze osiągnąć wynik sportowy adekwatny do jego możliwości psychofizycznych. Włączając w to mistrzostwo olimpijskie. Realizuje to, jednocześnie dbając o wszechstronne wychowanie podopiecznego.

„Trener to specjalista, który oprócz wiedzy, posiada wiarę w wartości swej działalności pedagogicznej oddziałując na sportowca, odwołuje się do sfery uczuciowej w celu pozyskania jego przychylności dla uprawianej dyscypliny sportu i pozytywnego stosunku do wysiłku, który jest niezbędny do uzyskania sukcesów społecznie aprobowanych” (Naglak, 1994).

„Cele trenera:

1. Dążenie do zapewnienia zawodnikowi jak najlepszych wyników sportowych.

2. Dążenie do zapewnienia swoim zawodnikom i sobie, radości i przyjemności.

3. Dbałość o wychowanie i wszechstronny rozwój sportowca: fizyczny, psychiczny i społeczny” (Cych, 2022).

W roku 2024, gdy specjalizacja osiągnęła pewne apogeum, brakuje jasnej definicji, która określałaby cele trenera pracującego w sporcie wyczynowym. Nie będąc naukowcem, określam ją jako praktyk, prostymi słowami.

Celem trenera pływania, pracującego w sporcie wyczynowym, jest takie szkolenie zawodnika od najmłodszych lat do wieku seniora, aby mógł w swojej karierze osiągnąć wynik sportowy adekwatny do jego możliwości psychofizycznych. Włączając w to mistrzostwo olimpijskie. Realizuje to, jednocześnie dbając o wszechstronne wychowanie podopiecznego.

Są trenerzy, który realizują sportowe cele, ale stawiają sobie tylko te najbliższe, krótkoterminowe. Nie zawsze są to nawet mistrzostwa Polski. Czasem ambicją szkoleniowca są zawody lokalne, zawody dla młodszych kategorii wiekowych.

Trener prowadzi działalność usługową i to trzeba sobie wbić do głowy. Pracuje dla zawodników, zdarza się, że samemu będąc – nie licząc trenerów gier zespołowych, a zwłaszcza piłki nożnej, gdzie szkoleniowcy stają się celebrytami – osobą anonimową. Aby można było w spokoju realizować najbardziej ambitne cele, niezbędna jest akceptacja rzeczywistości, w jakiej się to robi. I wielu trenerów ją akceptuje, bo ta praca jest dla nich powołaniem.

Podsumowując, podstawowym zadaniem trenera pracującego w sporcie wyczynowym, profesjonalnym, jest nastawienie na sportowy sukces zawodnika. Cel bywa odległy, ale jest realny, śmiały i oparty o marzenia, o potęgę wyobraźni. Do realizacji takich celów niezbędna jest wiara w taki sukces. Oczywiście, w dążeniu do tak odległego celu, jakim może być mistrzostwo olimpijskie, towarzyszy stawianie celów pośrednich i kamieni milowych. I, co należy podkreślić, należy stale pracować nad wszechstronnym rozwojem zawodnika: fizycznym, socjalnym, społecznym i psychicznym, nie tracąc z oczu jego edukacji. Bez tego nie osiągnie się celu sportowego.

Ale najważniejsze jest to, że trener nie może w swojej pracy stawiać własnych celów i ambicji ponad te, które związane są z jego podopiecznymi.

Wymówki albo wyniki

Ten artykuł nie powstał po to, aby kogokolwiek potępić albo pouczać, ale aby pomóc określić kierunek, by osiągnąć sportowy, czyli zawodowy sukces. A czym jest sukces?

Definicje są zgodne. Opiszę to własnymi słowami:

To konsekwentne dążenie i osiągnięcie wartościowego celu.

Zaś „cel to nic innego, jak marzenie z terminem realizacji” (Joe L. Griffith). Święte słowa dla każdego trenera, bez względu na to, na jakim etapie szkoli zawodnika, i jakie ma możliwości w swoim klubie.

Trzeba to powiedzieć wprost. Tylko trenerzy, którzy stawiają sobie i realizują cel zawarty w przytoczonej definicji zawodu trenera sportu wyczynowego mają szansę go osiągnąć. Posługując się tą definicją, trener może się chronić przed pracodawcami, którzy nie traktują roli trenera jako zawodowca, który prowadzi zawodnika do wyników sportowych, ale np. jako osobę realizującą program nauczania przyjęty przez szkołę. Dlaczego więc wielu działa w sposób z nią sprzeczny?

Jest kilka powodów, o których nieco później, przez które trenerzy skupiają się na innych celach. Niestety jest to stosunkowo duża grupa szkoleniowców, mająca wyraźny wpływ na wizerunek dyscypliny, która nie może wyjść poza sferę własnych ograniczeń, oczekiwań swoich pracodawców, sponsorów, która gubi się w chaosie powstałym z braku systemu i organizacji szkolenia, jaki mamy w Polsce.

W takiej rzeczywistości trenerzy nie mają odwagi stawiać sobie najwyższych celów. Stracili wiarę w olimpijski sukces. Przestali marzyć. Powierzyli swoją pracę losowi, nie kreując samemu własnej zawodowej rzeczywistości. Zdarza się, że podejmują wyzwanie, jeśli „trafi się okazja”, czyli zawodnik z ponadprzeciętnym talentem. Jednak strach przed wyobrażeniem sobie najwyższych osiągnięć blokuje rozwój i trenera, i w konsekwencji zawodnika.

Niektórzy trenerzy w ogóle eliminują w swojej pracy ambitny cel sportowy, skupiając się wyłącznie na celach wychowawczych. Przeważnie wykonują naprawdę dobrą robotę, ale dla rekreacji lub rehabilitacji ruchowej.

Są trenerzy, który realizują sportowe cele, ale stawiają sobie tylko te najbliższe, krótkoterminowe. Nie zawsze są to nawet mistrzostwa Polski. Czasem ambicją szkoleniowca są zawody lokalne, zawody dla młodszych kategorii wiekowych. Przeważnie dzieje się tak, aby zadowolić np. władze samorządowe, które sfinansują klub lub dyrekcję szkoły, jeśli klub jest z nią związany, albo po prostu ambicje trenera, który wie, że nie może trenować zawodnika dłużej niż uczęszcza on do szkoły podstawowej. Niebezpieczeństwo stawiania sobie takich celów prowadzi do zbytniej eksploatacji zawodników w młodym wieku, bez zwracania uwagi na fakt, czy mieliby szansę zrobić karierę w przyszłości.

Jaskrawym problemem polskiego pływania jest to, że trenerzy często muszą stawiać sobie inne cele, niż szkoleniowe. Są to cele, gdzie na pierwszy plan wychodzi utrzymanie, nazwijmy to, miejsca pracy. W klubach to wspomniana już walka o dotacje, które dadzą klubowi przetrwać, zapewnią miejsce na pływalni lub pozwolą zrealizować cele pracodawców. W Szkołach Mistrzostwa Sportowego to, np. coroczny nabór odpowiedniej liczby nowych uczniów. Sport w takim przypadku służy wyłącznie celom marketingowym, a sukcesem nie jest wynik sportowy, ale zapewnienie bytu na najbliższy rok. Cele indywidualne zawodników tracone są z oczu. Liczą się tylko bieżące potrzeby.

Patologiczną cechą jest stawianie przez trenerów celów osobistych, odrzucając możliwości rozwojowe zawodnika lub jego życiowe cele. Zdarzają się przypadki, gdy trenerzy mający możliwości pracy z zawodnikiem np. tylko w szkole podstawowej traktują czas zakończenia edukacji w tej szkole jako moment zakończenia kariery sportowej zawodnika. Trenowanie młodego nastolatka jak seniora da efekty w postaci sukcesów w kategoriach 14-latków, na czym takiemu trenerowi zależy. Niweczy to jednak szanse na seniorski sukces wielu pływakom.

Fot. Adam Nurkiewicz

Trucizna w słowach, myślach, działaniach

Gdzie szukać źródła takich zachowań, czyli niestawiania sobie celów zakończonych medalem olimpijskim? Odpowiedź wydaje się prosta. System sportowy w Polsce słabo chroni kluby i w niewielkim stopniu finansuje ich potrzeby. Słabo opłacani trenerzy, mimo umiejętności, koncentrują się na zapewnieniu swojego bytu, odkładając na bok ambicje i cele sportowe. Aż dziw, że tak wielu wykonuje ten zawód, bo na próżno szukać w takiej pracy sensu.

Polscy trenerzy mają bardzo trudne warunki pracy i nic dziwnego, że wielu straciło złudzenia i stało się konformistami. Do tego przyczyniła się też ustawa z czerwca 2013 roku „o zmianie ustaw regulujących wykonywanie niektórych zawodów”, tzw. ustawa Gowina, na mocy której zawód trenera stracił swój prestiż i ekskluzywność. Praca na basenie okazała się na tyle atrakcyjna, że pływalnie zaroiły się od osób, które mianują się trenerami pływania, nie mając większego pojęcia na temat tajników tej pracy i sposobów dochodzenia do sukcesu. Nikt nad tym nie zapanował i nie słychać, by w pływaniu ktokolwiek chciał nad tym zapanować. Kwalifikacje zawodowe nie mają odzwierciedlenia w dostępności do pracy, ani w wynagrodzeniu. Nie ma też ścieżki zawodowej trenera pływania. W wielu państwach: za oceanami, czy w UE, praca trenera należy do zawodów sfery budżetowej, a widełki zarobków (wyższe niż nauczycielskie) są godne i nieporównywalnie wyższe z kwotami, jakie można uzyskać w Polsce. O tym nie można zapominać.

Problemem jest brak w Polsce akceptowalnego przez środowisko modelu szkolenia od adepta pływania po seniora, jakie mają wszystkie liczące się w tym sporcie kraje (odsyłam, np. do książki Macieja Rakowskiego Sportowy trening pływacki). System, który nadawałby sens pracy w klubach nastawionych na szkolenie tylko dzieci. Który stawiałby inne cele przed klubami i ułatwiał im przetrwanie, np. poprzez dofinansowywanie utalentowanych zawodników. Który otwierałby przed zawodnikami szansę na rozwój sportowy w połączeniu z zawodowym, bez konieczności wyjazdów do USA.

Dziś w Polsce wszystko, co dobre dzieje się z inicjatywy klubów, głównie małych i zaangażowanych, operatywnych ludzi. To oni sprawiają, że pływanie w Polsce jest piramidą o solidnej podstawie. Ta jednak bardzo chudnie w szkole średniej.

Nic więc dziwnego, że duża część środowiska nie ma odwagi na stawianie sobie wysokich wyzwań, nie wierzy w sukces.

W świadomości trenerów utrwalają się negatywne przekonania:

– umniejszanie ważności tej pracy, brak prestiżu, wsparcia i wynagrodzenia gwarantującego spokojną pracę, bez podejmowania innych zajęć;

– warunki, w jakich działa klub, a zwłaszcza brak stabilizacji finansowej z ciągłą walką o zorganizowanie środków do dalszego funkcjonowania (brak ważności zawodu i dyscypliny sportu);

– świadomość coraz większych trudności w znalezieniu dzieci chętnych do uprawiania wymagającego sportu, jakim jest pływanie;

–  brak poparcia celów trenera przez zawodników, co jest zwykle konsekwencją braku poparcia tych celów przez rodziców zawodników;

– wiedza o trudności pogodzenia treningów pływackich z nauką w szkole średniej, czyli w szkole o wysokim poziomie nauczania, gdy zdolny zawodnik nie decyduje się na szkołę o niskim poziomie nauczania w SMS;

– oparte na złych doświadczeniach, rozczarowaniach, jakie spotkały trenerów w ich karierze;

– brak pozytywnych przykładów z radzenia sobie z problemami ze środowiska pływackiego;

– brak szerokiej oferty edukacji przez szkoły wyższe dla sportowców i nastawienie pływaków na wyjazd do USA w najbardziej newralgicznym momencie ich kariery i współpracy z polskim trenerem.

Takie przekonania programują negatywnie podświadomość trenerów. W Polsce zapanował stan, który można przyrównać do zbiorowej, znanego z psychologii, stanu mentalności ofiary. To cecha nabyta poprzez wiarę w to, że czynniki zewnętrzne mają na nas decydujący wpływ. W pływaniu bardzo często słychać stwierdzenia: „u nas mistrza olimpijskiego nie da się wychować”, „co z tego, że jest zdolnym dzieckiem, takich było u nas wielu i nic z nich nie wyrosło”. Zwrot czy myśl „to nie może się udać” jest trucizną, która drąży sport. Mentalność ofiary można zmienić, ale trzeba zmienić sposób rozumowania i atrybucję.

Zawodnik będzie taki jak ty

Nie jest łatwo pozbyć się programu, który głęboko wrósł w podświadomość trenerów. Ona będzie podsuwała wiele myśli, które będą prowadziły do zniechęcenia i utraty sensu działań, sensu pracy trenera. Świadomość trenera zarażona niemocą będzie kształtowała rzeczywistość, w której nie da się osiągnąć sukcesu. Mechanizm obronny trenera podsunie pomysł, żeby np. zająć się stroną wychowawczą zawodników, albo skupić na mniej ważnych zawodach, aby zaspokoić wymagania ego. Odrzuci szansę, nawet gdy zawodnik będzie miał szczególne zdolności.

O tym, że trener powinien się stale szkolić nie trzeba przypominać, bo wiadomo, jak dynamiczną dziedziną jest sport. W dzisiejszych czasach ważne jest jednak, aby oprócz wiedzy branżowej trener zajął się też rozwojem osobistym.

Tymczasem to właśnie rozwiązywanie problemów jest cennym składnikiem naszego życia. Wspomniany powyżej V. E. Frankl pisze: „W życiu potrzebny jest pewien rodzaj napięcia. Rozdźwięk pomiędzy tym, co już osiągnęliśmy i tym, co jeszcze możemy osiągnąć”. Uważa to za nieodłączną cechę ludzkiej natury. Zdecydowanie odrzuca, jako potrzebny do życia, stan homeostazy, czyli stan pozbawiony wszelkich napięć. „Tym, czego człowiek naprawdę potrzebuje, nie jest stan wewnętrznej równowagi, ale raczej wewnętrzna walka, dążenie do osiągnięcia wartościowego dlań celu, czy realizacji swobodnie wybranego zadania” (Frankl 1946). Można powiedzieć, że praca trenera, jeśli traktujemy ją jako powołanie, spełnia idealnie warunki przedstawione przez Frankla. Pod warunkiem dążenia do „wartościowego celu”.

O tym, że trener powinien się stale szkolić nie trzeba przypominać, bo wiadomo, jak dynamiczną dziedziną jest sport. W dzisiejszych czasach ważne jest jednak, aby oprócz wiedzy branżowej trener zajął się też rozwojem osobistym. I jeśli będzie robił to nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla swoich podopiecznych.

„Najmniej zdziała się tym, co się mówi, więcej tym co się robi, a najwięcej tym, kim się jest”. (Seneka).

„Jest bardziej prawdopodobne, że Twoi zawodnicy będą takimi, jakim Ty jesteś jako trener, aniżeli takimi, jakimi chciałbyś, żeby byli” (Cych, 2022).

Skupiony na negatywach, kłopotach i niemocy trener przekaże to swoim podopiecznym. Nie ma wtedy szansy, by osiągnąć cokolwiek. Najważniejszą rzeczą jest więc, aby trener miał cel, głęboko w niego wierzył i konsekwentnie do niego dążył. Ten cel stanie się szybko celem zawodnika. W warunkach, które nie są sprzyjające, potrzebna jest umiejętność odsuwania negatywnych myśli, uwalniania złych emocji i, powtórzę, niezachwiana wiara w swoje postanowienia. Świadomość, kto jest większy, ja czy mój umysł to pierwszy krok. Rozwój osobisty, nabywanie umiejętności korzystania z własnej świadomości, korzystania z mocy umysłu i wartości duchowych – to kolejne kroki. Ta praca nad rozwojem osobistym, która jest czymś zupełnie nowym w świadomości trenera, może nie rozwiąże od razu wszystkich problemów. Na pewno jednak będzie miała cudowny wpływ na relację z zawodnikiem i da mu szansę, aby stał się mistrzem.

„Za los, ten rozumiany jako droga do mistrzostwa z troską o zachowanie osobotwórczych wartości sportu, odpowiedzialny jest przede wszystkim trener. Nikt i nic nie może go z tej odpowiedzialności zwolnić” (Żukowski 2013).

Trener Paweł Słomiński i Otylia Jędrzejczak. Fot. Adam Nurkiewicz