Bartosz Kizierowski: Nasze pływanie się zmieni i ja chcę w tym uczestniczyć
Dlaczego polscy pływacy od lat nie mogą zdobyć medalu olimpijskiego? Jakie błędy popełniono w ostatnich latach? Jak doprowadzić do tego, aby polscy trenerzy dzielili się między sobą wiedzą? Jak zapobiec wyjazdom najlepszych zawodników za granicę, i czy to jest problem dla polskiego pływania? Z Bartoszem Kizierowskim, trenerem polskiej kadry narodowej seniorów, rozmawia Stefan Tuszyński.

„Forum Trenera”: Jak doszło do tego, że na początku 2025 roku zostałeś trenerem kadry?
Bartosz Kizierowski, trener kadry narodowej Polski w pływaniu: Dostałem propozycję od Otylii Jędrzejczak, żeby przyjść na spotkanie zarządu Polskiego Związku Pływackiego i przedstawić swoją wizję prowadzenia kadry na następny cykl olimpijski. Wcześniej wielokrotnie rozmawiałem na ten temat z panią prezes. W ubiegłym roku w bardzo małej skali uczestniczyłem w przygotowaniach kadry olimpijskiej jako doradca. Jeździłem na niektóre zgrupowania. Miałem okazję przyjrzeć się zawodnikom i porozmawiać z trenerami. W związku z tym miałem trochę wgląd w to, co się dzieje w kadrze, jakie rzeczy są dobre, jakie rzeczy nadają się do poprawy. Na podstawie tych doświadczeń przygotowałem prezentację, która została zaakceptowana. Oczywiście zarząd stawiał mi pytania, miał wątpliwości, musiałem rozwinąć niektóre aspekty swoich propozycji. To nie było łatwe spotkanie, ale byłem przygotowany, a prezentacja, którą przedstawiłem, spotkała się z aprobatą.
Czy mógłbyś przybliżyć swoją koncepcję?
Przedstawiłem przede wszystkim plan, który opierał się na rozwinięciu i polepszeniu jakości tego wszystkiego, co już istnieje w polskim pływaniu. Uważam, że mamy strukturę, mamy utalentowanych zawodników, dobrych trenerów, solidne zaplecze medyczne, naukowe. Wydaje mi się, że potrzebna jest poprawa jakości wykonywania wszystkich elementów wyścigu od startu do ostatniego nawrotu. Przedstawiłem też parę pomysłów, które długofalowo mogłyby mieć wpływ na poprawę stanu polskiego pływania, nie tylko kadry narodowej seniorów, za którą jestem odpowiedzialny, ale też poprzez właśnie delikatne wprowadzenie nowych rzeczy w szkoleniu młodzieży, które mam nadzieję, że zaprocentują w przyszłości.
Uważam, że polscy trenerzy mają bardzo dużą wiedzę. A gdy się z kimś dzielisz jakimiś informacjami, to sam zaczynasz widzieć świat bardziej klarownie. Możliwe, że w przyszłości będziemy korzystali z wiedzy osób z zagranicy, ale na razie musimy wykorzystać wiedzę własną.
Podzieliłem się też swoją wizją pracy. Przede wszystkim trenerzy mogliby zacząć się dzielić wiedzą między sobą, bo wydaje mi się, że to jest jedna z naszych największych bolączek. A wiem, że są trenerzy w Polsce z ogromną wiedzą, tylko że ta nie zostaje wykorzystana. W związku z tym jedną z propozycji, którą przedstawiałem i wydaje mi się, że udaje nam się to realizować dosyć dobrze, to właśnie otwarcie się trenerów na wspólny dialog. Chciałbym, żeby się dzielili informacjami. Ale tutaj mówimy na razie o trenerach zawodników, którzy są w kadrze. Z nimi już współpracuję. Mamnadzieję, że kadra trenerska się rozszerzy i coraz więcej szkoleniowców będzie współpracowało. Chodzi o to, żeby szkoleniowcy ze sobą rozmawiali.Na każdym zgrupowaniu, zawodach powinniśmy prowadzić dialog. Jako trenerzy możemy usiąść razem i obmyślić najlepsze rozwiązanie dla danego zagadnienia: planowania treningów, przebiegu wyścigu, techniki, fizjologii. Uważam, że polscy trenerzy mają bardzo dużą wiedzę. A gdy się z kimś dzielisz jakimiś informacjami, to sam zaczynasz widzieć świat bardziej klarownie. Możliwe, że w przyszłości będziemy korzystali z wiedzy osób z zagranicy, ale na razie musimy wykorzystać wiedzę własną. To może zaprocentować.
Czy po kilku miesiącach pracy musiałeś zweryfikować coś w swojej koncepcji?
Ciężko zaplanować czteroletni cykl olimpijski i go nie weryfikować. Nie uważam tego za coś złego. Mam nadzieję, że tak samo jak ja muszę zaadaptować trochę swoją wizję tak, żeby pasowała do realiów naszego sportu, tak samo mam nadzieję, że niektórzy trenerzy też będą w stanie wyjść ze strefy swojego komfortu i zaadaptować pewne rzeczy, które narzucam ja. Na spotkaniu z zarządem PZP mówiłem, że forma zaproponowanej pracy przyznaje mi za mało narzędzi do tego, żeby komuś coś polecić do wykonania. Jestem zatrudniony przez Polski Związek Pływacki, a tak naprawdę bazujemy na trenerach, którzy są zatrudnieni w innych ośrodkach, klubach, uniwersytetach. W związku z tym oni muszą wykazać się dobrą wolą, żeby to wszystko miało sens. Jeśli ja wszedłbym z takiej pozycji, że z góry narzucam wszystko, podejrzewam, że spotkałoby się to z odrzuceniem i ciężko byłoby cokolwiek zmienić. W każdym razie mamy cele, które nie są zmienne. Tylko metody muszą być adaptowane do realiów.
Wiem, że jesteś zwolennikiem metod pracy opartych na założeniach prof. Jana Olbrechta…
Nie. Fizjolog profesor Olbrecht i jego testy, jego rekomendacje są jednymi z wielu narzędzi, których możemy używać. I też myślę, że nie byłoby dobrze, gdyby wszyscy robili tylko to, co rekomenduje Olbrecht. Współpracowałem z profesorem Olbrechtem. Wierzę w jego teorie. W związku z tym to nie jest do interpretacji. Są metody jak podciągnąć, poprawić wyniki, o których on mówi. Trzeba podejść do tego indywidualnie, bo jednym jego metoda daje więcej, innym mniej. Musielibyśmy szczegółowo poznać każdego zawodnika i jego predyspozycje, preferowany dystans, jego historię. W związku z tym narzucanie komukolwiek metody Olbrechta wydaje mi się błędne. Ta metoda mogłaby stanowić jednak pewną filozofię pracy dla niektórych zawodników, bo są tacy, którym ona pomaga.
Czy trenerzy są otwarci na to, że przychodzisz i mówisz im: „Widzę, że temu zawodnikowi pomogłaby filozofia Olbrechta?”
Są otwarci na dialog na temat przygotowań zawodników. Indywidualnie praca z poszczególnymi trenerami bywa różna, jedni korzystają z dialogu na większą skalę, inni na mniejszą. Ale nasz dialog istnieje. Znam wszystkie programy treningowe, jedne bardzo dobrze, inne dobrze. Cały czas uczę się niektórych założeń czy filozofii treningowych. Objąłem kadrę dopiero parę miesięcy temu. Po mistrzostwach świata w Singapurze (11 lipca – 3 sierpnia – przyp. red.), a przy okazji, mistrzostw Europy U23 i Uniwersjady, czyli po zakończeniu pewnego etapu w tym sezonie, usiądziemy, zobaczymy jaki efekt dały te metody treningowe, jakie były wyniki. Wtedy będzie przestrzeń, żeby zacząć dyskutować, polemizować i nawet na to, co można zmienić. Bo też uważam, że po każdym sezonie coś trzeba zmienić. Jeśli tej zmiany nie będzie, no to też nie mamy co oczekiwać, że poprawią się wyniki. Założenia i cele muszą być takie, żeby w każdym sezonie pływać szybciej, a żeby za każdym razem był postęp, trzeba wprowadzić jakąś zmianę. Jednak co do skuteczności programu i metod – to jest to bardzo indywidualne.
Fizjolog profesor Olbrecht i jego testy, jego rekomendacje są jednymi z wielu narzędzi, których możemy używać. I też myślę, że nie byłoby dobrze, gdyby wszyscy robili tylko to, co rekomenduje Olbrecht.
Czy gdy obejmowałeś kadrę, miałeś pełny obraz polskiego pływania? Na przykład tego, co się dzieje w środowisku?
Miałem dosyć dobry obraz tego, co się dzieje w kadrze narodowej seniorów z tego względu, że jeździłem na obozy i znałem większość trenerów albo od lat, albo zacząłem współpracować z nimi w zeszłym roku. Byłem świadom dynamiki pracy i tego wszystkiego, co się działo w kadrze narodowej seniorów. Co dzieje się w środowisku pływackim tego nie byłem do końca świadom, aczkolwiek miałem pewne przypuszczenia i nic mnie jakoś specjalnie nie zaskoczyło. Fakt, że są pewne sfery polskiego środowiska pływackiego, które są zastanawiające. To jest zapewne kwestia komunikacji. Chciałbym poznać przyczyny tego, co jest w tej chwili. Są sprawy, które ciężko mi jest zrozumieć, ale chciałbym poznać ich przyczynę. Bo nic nie rodzi się samo z siebie i pewne relacje, nieporozumienia mnie zaskakują. To wymaga poprawy. Podkreślałem już, są jakieś cele, które musimy wyznaczać sobie na czterolecia, czyli liczbę medali, finałów, ale generalnie chodzi o to, żeby z dnia na dzień systematycznie, małymi kroczkami się poprawiać, a niektóre aspekty, dotyczące postępowania, niestety nas spowalniają.
Gdy zostałeś trenerem kadry wiele osób, trenerów, może nawet prezesów, miało nadzieję, że coś się zmieni w całym systemie polskiego pływania, że wniesiesz jakąś zachodnią metodę, która dobrze działa, która pomaga temu, żeby nie tracić zdolnych dzieci przy przechodzeniu do szkoły średniej i ze szkoły średniej na wyższy etap. Wierzą, że to podpowiesz, i że to się da wdrożyć…
Musimy zdefiniować moją funkcję i moje zakresy obowiązków. Mam całą listę zadań, jakie muszę wykonywać i to jest obligatoryjne. One skupiają się na rozwoju kadry narodowej seniorów. Zdaję sobie sprawę bardzo dobrze, że wszystkie te działania, które robię z kadrą seniorów, są bardzo ważne, muszą mieć jak najlepszą jakość i mam nadzieję, że przyniosą oczekiwane rezultaty. Ale, żeby podnieść poziom polskiego pływania może i trzeba zmienić lekko strukturę, choć ona nie jest zła. Moim zdaniem system treningowy jest do poprawy. Już zacząłem rozmowy z osobami, które są za to odpowiedzialne, bo to są kompetencje trenera kadry narodowej juniorów, trenerów, którzy prowadzą SMS-y, trenerów, którzy zajmują się poszczególnymi kategoriami wiekowymi. Mam na to swój pomysł, wizję i widzę rzeczy, które można by poprawić. Rozmowy ruszyły. Nie chcę wybiegać za bardzo w przyszłość i mówić o rzeczach, które jeszcze nie są skonkretyzowane, ale mamy plany. Chcemy zostawić coś po sobie. Nie wiem, czy mamy na to jeszcze trzy lata czy może rok. W każdym razie chcemy dać coś, co da dodatkowe narzędzia trenerom na to, żeby zwracać uwagę na szczegóły, które moim zdaniem są niezbędne do tego, aby nasi pływacy byli w stanie rywalizować z resztą świata. I to jest coś, co jest moim marzeniem. Bo, tak jak mówię, nie należy to do moich obowiązków. Nie zostałem zatrudniony, żeby uzdrawiać polskie pływanie, ale ponieważ ten sport jest mi bardzo bliski i patrząc w przyszłość, super by było wiedzieć, że był jakiś moment w polskim pływaniu, gdzie coś się zmieniło i chciałbym w tym uczestniczyć. Mamy świetnych fachowców w Polsce, którzy też widzą potrzeby tej zmiany, z którymi rozmawiałem i tak samo jak ja, zgadzają się na to, że coś trzeba zmienić. Postawiliśmy sobie cel, żeby do końca tego sezonu, przygotować programy, które będą konkretnymi wskazówkami dla trenerów zajmujących się młodymi rocznikami. Wśród tych szkoleniowców jest duże zaangażowanie, duży entuzjazm trenerów, choć często logistyka, brak torów i słabe wynagrodzenie gaszą ten zapał. Trzeba wziąć poprawkę, że trener, który pracuje ze zdolną młodzieżą, musi, no niestety, gdzieś dorabiać, prowadzić dodatkowe grupy. To są wszystko rzeczy, które musimy mieć na względzie kiedy wychodzimy z jakąś propozycją poprawiania czegoś. W związku z tym ten plan, ten zarys, jakieś narzędzie nie może być przeze mnie wymyślone, tylko musi być oparte na współpracy wielu mądrych ludzi, którzy znają i środowisko, i mają wiedzę na temat pływania. To musi być zrobione na początku społecznie i to też jest problem, bo nikt nie da nam pieniędzy na to, żeby rozmawiać. Musimy coś wymyśleć i na wdrażanie tego będą pieniądze.
Brałem udział w podobnym programie hiszpańskim doszkalania trenerów i to funkcjonuje bardzo dobrze. To musi być bardzo konkretne, musi być bardzo praktyczne. Nie możemy zaprosić prof. Olbrechta, żeby robił nam wykład o fizjologii, tylko musimy wiedzieć, co ten Olbrecht ewentualnie rekomenduje i co robić, czego nie robić na każdym odcinku zadawanym na treningu, na co trzeba zwrócić uwagę, jak poprawić jakość. To są wszystkie te rzeczy, które będziemy opracowywać i mam nadzieję, że do końca września to zostanie stworzone i zaaprobowane. Uważam, że muszą się pod tym podpisać osoby z wszystkich sfer podzielonego środowiska, ze wszystkich okręgów. Nie widzę sensu czegoś tworzyć, jeśli część środowiska od razu przystąpi do krytyki tego na Facebooku. Ale jak ja się pod tym podpiszę i podpiszą inni, w tym dotychczasowi krytycy, to trenerzy nie będą mieli innej możliwości tylko wdrażać nowe programy.
Według mnie ważną sprawą, która nie pomaga w rozwoju polskiego pływania jest to, że wiele klubów nie ma możliwości, by pracować z zawodnikiem, np. do końca szkoły średniej, nie mówiąc już o pracy po maturze.
Nie ma w Polsce takiej możliwości i nie ma prawie nigdzie, może poza Stanami Zjednoczonymi. W Hiszpanii jest ten sam problem. Mój syn musiał już dwa razy zmienić klub, bo tam, gdzie trenował, nie było warunków. Ale często to jest wina klubów, bo to one powinny mieć takie ambicje, żeby ciągnąć pracę z zawodnikami, a najczęściej nie mają. Trenerzy chcieliby mieć takie warunki, ale nie mają, bo kluby nie chcą w to inwestować. Wiele klubów nie jest w stanie udźwignąć tego finansowo. Według mnie rozdział pieniędzy nie jest sprawiedliwy. Ich lwia część idzie na szkolenie w SMS-ach. Liczy się ilość, a nie jakość. Nie ma pieniędzy, które by szły za utalentowanym zawodnikiem. A koszty są z wiekiem coraz większe. Tego nie zmienię. Ja nawet nie chcę wchodzić w te realia, ale widzę sytuację i rozmawiamy.
Obejrzałeś na przełomie kwietnia i maja główne mistrzostwa Polski. Pierwsze w roli trenera kadry. Jak możesz je ocenić? Według mnie różnica pomiędzy czołówką a resztą naszych zawodników jest po prostu kosmiczna.
Widziałem ostatnio wyścig na 100 metrów stylem motylkowym kobiet w Stanach Zjednoczonych, gdzie pierwsza zawodniczka wygrała z przewagą dwóch sekund nad drugą. Więc ta różnica między kadrą, elitą do tego, co nie jest elitą, zawsze będzie. Fakt, że w tym wyścigu w USA to była Gretchen Walsh i w tym wyścigu pobiła rekord świata. Ale wracając do Polski, faktycznie ta różnica pomiędzy elitą, czy kadrą, a resztą, która do czołówki się dobija, była w niektórych konkurencjach rażąca. I to nie jest pozytywne. Ale były też miłe niespodzianki, jak występy Aleksandry Knop, która uzyskała minima na mistrzostwa świata i wygrywała z dużą przewagą. Moja refleksja jest taka, że nasze zaplecze jest małe. Pod tym względem nie wyjechałem z Lublina z wielkim optymizmem. Mamy liczną kadrę na mistrzostwa Europy juniorów, mistrzostwa świata juniorów. To cieszy, ale wśród tych zawodników jest jeszcze dużo do zrobienia, żeby dobili do kadry narodowej seniorów. Ale to jest normalne, każdy ma swoją linię progresu. Poczekamy. Były jednak takie konkurencje, za przykład podam 100 m dowolnym mężczyzn, gdzie było sześć, siedem wyników na przyzwoitym poziomie. Fajnie, że jest dwóch żabkarzy, którzy rywalizują na bardzo wysokim poziomie na dystansach od 50 do 200 m. Są trzy grzbiecistki, które kręcą się wokół minimum na MŚ. Na 200 m grzbietem jest wśród nich silna konkurencja. No i są inne konkurencje oczywiście, nad którymi musimy więcej pracować i poszukać przyczyn, dlaczego jest tak źle. Trzeba by się zastanowić, co zrobić, żebyśmy mieli lepsze sztafety. Sztafeta zmienna kobiet nie zrobiła nawet minimum na MŚ! To też jest niepokojące. W każdym wyścigu, każda osoba w nim startująca ma jakąś inną historię. Ktoś mógł zachorować, ktoś mógł mieć problemy rodzinne, inny mógł nie mieć dostępu do basenu. W Szczecinie np. basen przez wiele miesięcy był zamknięty i klub, który opracował, moim zdaniem, jeden z lepszych programów średniodystansowych, był wyłączony z trenowania na długim basenie. Jest dużo takich rzeczy, nad którymi można się głowić i w każdym przypadku jest jakaś indywidualna przyczyna. Ale tak jak powiedziałem, próbujemy stworzyć taką książeczkę z narzędziami dla trenera, która odpowie, jak można pomóc zawodnikom.

Dużo mówisz w wywiadach o sztuce pływania pod wodą i potrzebie pracy nad tym elementem z kadrą. Kiedy przyjeżdżałeś do Polski z USA ponad 20 lat temu i miałem możliwość pracować z Tobą, tylko Ty umiałeś pływać pod wodą. To wtedy była kompletna przepaść.
Tak, ale ja z kolei pływałem dużo słabiej niż reszta świata w tamtym czasie. W związku z tym nie byłem jakimś specjalistą od pływania, tzw. piątym stylem i bardzo mało go wykorzystywałem. Ale to było 20–25 lat temu. Pływanie przez ten czas bardzo się zmieniło i dziś bez pływania pod wodą ciężko myśleć o sukcesach. Trzeba mieć inne bardzo silne argumenty, żeby nadrobić brak takich umiejętności. Po skoku nie ma zawodników, którzy nie wykorzystują pływania 15 metrów pod wodą. Po nawrocie też, w zależności od dystansu, zawodnicy pływają coraz dłużej pod wodą. Na 100 metrów to jest ile? 30 procent dystansu. Jeśli nie będziemy nad tym pracować, to nasi zawodnicy będą od razu ponosić znaczące straty. Więc to jest konieczne i to nie dlatego, że ja to sobie wymyśliłem, ale to jest po prostu wymóg.
Po obejrzeniu mistrzostw Polski chyba utwierdziłeś się w przekonaniu, że ten element wyścigu nadal jest do poprawy?
Niestety tak. Radosław Kawecki był specjalistą w pływaniu pod wodą przez wiele lat, więc nie można powiedzieć, że nikt w Polsce tego nie umie. Ale to jest jedna z tych rzeczy, które trzeba kształtować, zwracać uwagę od najmłodszego wieku. To jest jedna z tych właśnie zapowiadanych przeze mnie zmian, bo do półfinału wielkich imprez nie wchodzi nikt, kto nie ma opanowanych wszystkich elementów technicznych, włącznie z piątym stylem, na bardzo wysokim poziomie. Nie chodzi tylko o rekordy świata, które cały czas są poprawiane, ale też o 16. miejsce w rankingu. Żeby zaistnieć w jakimkolwiek rankingu światowym, nawet w trzydziestce, czterdziestce, trzeba robić wszystko idealnie. A to się wiąże z tym, że trzeba zmodyfikować codzienny trening. Trzeba jednak tak pracować, żeby nie zaniedbywać przygotowania fizycznego i podtrzymywać technikę pływania, a te dwa elementy jednak się ze sobą kłócą. Szczególnie w pływaniu dużo łatwiej wytrenować bardzo dobrego zawodnika fizjologicznie, ale kosztem techniki. Z kolei jeśli tylko będziemy koncentrować się na technice, to fizjologiczne rzeczy zostaną zaniedbane. Trzeba znaleźć równowagę.
Żeby zaistnieć w jakimkolwiek rankingu światowym, nawet w trzydziestce, czterdziestce, trzeba robić wszystko idealnie. A to się wiąże z tym, że trzeba zmodyfikować codzienny trening.
W ostatnich mistrzostwach Polski, większość zawodników, może poza Ksawerym Masiukiem, w eliminacjach pływała powoli. Robią tak, bo poziom nie jest wysoki. Ale wiemy, że w eliminacjach MŚ trzeba będzie pływać bardzo szybko.
Na MP przyjechali zawodnicy, żeby uzyskać konkretny czas, minimum na imprezy międzynarodowe. Na tym się skupiali. Ale, jak byliśmy w kwietniu na mityngu w Sztokholmie, to nasi zawodnicy pływali rano tak szybko jak po południu. Tam nie było marginesu i dobrze sobie radzili. Każde zawody mają inny charakter. Podzielam zdanie, że powinniśmy ćwiczyć jak najczęściej szybkie pływanie rano, na maksimum możliwości, tak aby przećwiczyć organizm, żeby mógł się zregenerować po starcie przed finałem. Faktycznie, może mistrzostwa Polski to nie są takie zawody, bo w nich chodzi o konkretny wynik i wiadomo, że ten oczekiwany czas zawsze jest łatwiej uzyskać po południu, więc rano pływacy chcą przejść eliminacje jak najmniejszym kosztem. Nie krytykowałbym za bardzo tego, co wydarzyło się na mistrzostwach Polski, bo takie nastawienie było zrozumiałe.
Czy masowe wyjazdy naszych zawodników do USA, w wieku 18–19 lat, to nie jest problem? Utalentowani zawodnicy przestają myśleć o kadrze narodowej. Według mnie, wygląda to tak, że motywacją, która utrzymuje ogromną większość naszych zawodników w pływaniu do matury, jest chęć wyjazdu do Ameryki. To jest cel sam w sobie, cele sportowe przestają się liczyć.
Uważam to za niepokojące zjawisko. Może zabrzmię w tym wypadku jak hipokryta, ponieważ ja też wcześnie wyjechałem za granicę. Czasy były inne i Polski Związek Pływacki wysłał mnie na staż do Mission Viejo. Wtedy to była bardzo potrzebna współpraca, niezbędna, żeby naszym najzdolniejszym zawodnikom zapewnić jak najlepsze warunki, bo w Polsce ich nie było. Wtedy był u nas jeden 50-metrowy basen, w Oświęcimiu. Wyjechałem w 1993 roku, więc wtedy byliśmy na innym poziomie rozwoju w kraju, było biednie. Nie było masowych wyjazdów zawodników do Stanów. To, co dzieje się dziś, jest niepokojące z wielu względów. Po pierwsze ciężko jest kadrze trenerskiej nauczyć się, jak pracować ze zdolnymi dorosłymi zawodnikami, skoro ich nie mamy, bo są za oceanem. A to jest kwestia doświadczenia. Na temat trenowania seniorów najwięcej nauczyłem się podczas pracy z zawodnikami w tym wieku, czyli np. z Konradem Czerniakiem. Byłem trenerem kadry hiszpańskiej przez pięć lat, więc tych zawodników tam się przewinęło dużo, seniorów i nie tylko. I wiem, że po każdym sezonie miałem lepszą, większą wiedzę i doświadczenie tego, żeby w następnym roku być lepszym trenerem dla tych zawodników. Więc, jeśli wszyscy zdolni Polacy wyjeżdżają w wieku 18–19 lat, no to jak mamy, jako trenerzy, to doświadczenie zdobywać? Z drugiej strony ciężko dziś przekonywać tych zawodników czy wyjść z jakąś kontrofertą. Marzy mi się na koniec współpracy ze związkiem, czy może na koniec cyklu olimpijskiego, żebyśmy mieli swój basen dla kadry, żebyśmy mieli swój program związkowy, żebyśmy mieli trenerów, którzy są tylko i wyłącznie od tego, żeby przygotowywać kadrę narodową seniorów. I wtedy będziemy walczyć o zawodników i konkurować z naprawdę bardzo dobrze wyszkolonymi trenerami od rekrutowania zawodników, bo na tym polega pływanie w Stanach Zjednoczonych. Mam doświadczenia, ponieważ też byłem trenerem uniwersyteckim, i też musiałem siedzieć po godzinach i rekrutować młodych ludzi, żeby przychodzili do naszego uniwersytetu. My będziemy musieli zrobić to samo, ale najpierw musimy mieć swój ośrodek, swój program, swój konkretny projekt, który daje możliwość trenowania na wysokim poziomie i studiowania. O tym się mówi od lat, ale zarys konkretnych planów do tego już jest. W tym kierunku pani prezes intensywnie działa, bo ona też zdaje sobie sprawę, że istnieje taka potrzeba. Teraz jestem w bardzo niewygodnej sytuacji, bo wielu zawodników prosi mnie o jakieś rady, pyta się, gdzie mają iść na studia w USA i jakie programy wybrać. No i z jednej strony zawsze mówię, że te najlepsze programy będą mieli tutaj, w Polsce, i staram się namawiać ich, żeby jak mają gdzieś przychodzić, to przychodzić do istniejących już, dosyć dobrze funkcjonujących niektórych programów uniwersyteckich w naszym kraju, czyli tak jak zawsze AZS AWF Warszawa, AZS AWF Katowice, uniwersytety w Opolu i w Warszawie. Wyjazdy w latach 80. i 90. to był historyczny program, który uratował polskie pływanie! Był to okres, że to był jedyny ośrodek, gdzie można było iść i dzielić naukę ze sportem jadąc do Stanów. Teraz jest więcej tych opcji. A my potrzebujemy, moim zdaniem, ośrodka dla najlepszych, gdzie będziemy mogli przez 365 dni w roku mieć kontrolę nad zawodnikami, stwarzać dla nich możliwości edukacji połączonej ze sportem. Potrzebny jest nam nasz własny basen, który w 100 procentach będziemy kontrolować i wtedy będziemy się zastanawiać o obsadzie trenerów. Przyznam się, że jeśli jakiś zawodnik z elity jest już zdecydowany, żeby jednak wyemigrować, no to staram się pomóc, żeby ulokować taką osobę w odpowiednim miejscu. Programów uniwersyteckich są setki, ale pewnie można policzyć na palcach dwóch rąk te, które ewentualnie nadawałyby się do poziomu, który prezentują nasi kadrowicze. To jest bardzo ważne, żeby te ośrodki nie tylko przygotowywały zawodników do swojego sezonu uniwersyteckiego, który kończy się pod koniec marca, ale też żeby praca była kontynuowana do najważniejszych imprez międzynarodowych dla polskiej kadry. Dziś korzystają z tego systemu jedni z najlepszych naszych zawodników – bracia Krzysztof i Michał Chmielewscy. Z Kasią Wasick jest trochę inaczej, bo ona już jest poza uczelnią, ale też trenuje w programie uniwersyteckim.
Lepiej zająć się systemem, żeby nasi pływacy dochodzili do takiego poziomu, aby pływać w finałach igrzysk olimpijskich. W Paryżu to były dwie osoby, a chcemy mieć pięć, siedem. Wtedy statystycznie będziemy mieli więcej szans na medal.
Mam nadzieję, że z biegiem czasu nie będziemy „tracili” tych zawodników, bo fakt jest taki, że wielu z nich po wyjeździe nie osiąga tych samych wyników, a powiedziałbym, że różnica w wynikach sprzed wyjazdu i po nim jest dramatyczna. Nie wszyscy trafiają w dobre miejsca. Ze swojej strony, aczkolwiek ze względu na swoje stanowisko powinienem zrobić wszystko, żeby ich namawiać, by zostali, ale pomagam, żeby znaleźli odpowiedni klub lub uniwersytet.
Próbowałeś już zostać trenerem polskiej kadry w 2017 roku. Jak teraz patrzysz na to z perspektywy czasu? Czy to dobrze, że Ci się wtedy nie udało czy źle? Który moment był lepszy na przejęcie kadry?
Zdobyłem więcej doświadczenia, zyskałem wiedzy i pewnie jestem dużo lepiej przygotowany do tego, żeby być trenerem kadry. Ale mam nadzieję, że za pięć czy 10 lat też tak będzie. Chciałem być trenerem kadry, bo wydawało mi się, że wtedy też mógłbym coś wnieść i polepszyć, i nie myślę w tych kategoriach, że dobrze się stało, że wtedy nie zostałem trenerem. Wtedy bardzo chciałem nim być i teraz tak samo. Aczkolwiek, ze względu na naturalną progresję naszego rozwoju jako ludzi, no to chyba pewnie będę to mógł robić teraz lepiej, a kto wie, jak to będzie w przyszłości.
Dlaczego od lat nie możemy zdobyć medalu olimpijskiego?
Każdy przypadek ma inne wytłumaczenie. Na przykład, dlaczego Kasia Wasick nie zdobyła medalu w Paryżu? Można o tym dyskutować, co zresztą robimy. Rozmawiałem na ten temat z trenerem Kasi i z Mike’em Bottomem, który współpracuje z nią teraz, a także z osobami, które były na miejscu i widziały, jak to się działo. Przyczyny mogą być różne, np. to, co zjadła tego dnia, czy co zjadła dzień wcześniej. Musielibyśmy wejść w szczegóły dotyczące każdej zawodniczki i zawodnika. Ale ja bym powiedział, że lepiej myśleć, co można zrobić, żebyśmy mieli więcej zawodniczek, które są na tym poziomie co Kasia i wtedy tych szans będzie więcej. Do każdych igrzysk można by znaleźć jakiś inny odpowiedni problem czy czynnik, który mógł zaważyć o braku medali, aczkolwiek do końca nie będziemy tego wiedzieli. Lepiej zająć się systemem, żeby nasi pływacy dochodzili do takiego poziomu, aby pływać w finałach igrzysk olimpijskich. W Paryżu to były dwie osoby, a chcemy mieć pięć, siedem. Wtedy statystycznie będziemy mieli więcej szans na medal. I to jest ważniejsze od zastanawiania się, dlaczego nie było medalu od 20 lat.
Czy ten problem nie leży w jakiejś naszej niemocy, myśleniu, że nam nie może się udać?
Przygotowanie mentalne jest kolejną częścią tego, co robimy. Trzeba zidentyfikować pola, na których można wprowadzić jakieś zmiany, ale to są też bardzo indywidualne sprawy, nad którymi się pochylam i wydaje mi się, że idzie mi całkiem dobrze. Chcę by zawodnicy poczuli atmosferę przynależności do czegoś większego niż tylko swój dystans, czyli chcę stworzyć grupę, a nawet więcej – atmosferę, by ludzie chcieli być w kadrze, żeby szli na treningi i na starty z poczuciem wsparcia i czuli się dobrze ze wszystkimi innymi. Wiadomo, że jak się pojedzie na docelową imprezę, to przed najważniejszym startem można się czuć tak, że cały ciężar spada w jakimś momencie na barki zawodnika i musi sam go dźwignąć. Tak się dzieje, gdy brakuje wsparcia całej drużyny. Mam nadzieję, że każdy zawodnik, który pojedzie do Los Angeles i tam przed startem wejdzie do call roomu z pełną świadomością tego, że za nim stoi 15, 20, czy 30 osób, które znają ją lub jego , znają jego drogę przygotowań. Dzięki temu nasz reprezentant będzie mocniejszy. Ja miałem szczęście trenować w grupie. Było nas sześciu, siedmiu, każdy z innego kraju. To dawało nam niesamowite poczucie pewności siebie. Call room jest naprawdę bardzo przygnębiającym miejscem, gdy jesteś sam, czujesz wyjątkowy stres. Będziemy również pracowali nad tym, by nasi pływacy wychodzili na start pozbawieni takiego obciążenia i stali się pewni swoich możliwości.
Rozmawiał Stefan Tuszyński
Bartosz Kizierowski, były pływak, zawodnik Polonii Warszawa, medalista mistrzostw świata (50 m stylem dowolnym), mistrzostw Europy (50 m stylem dowolnym, sztafeta 4×100 m stylem dowolnym). Chorąży polskiej reprezentacji olimpijskiej na igrzyskach w Atenach (2004). Absolwent Uniwersytetu w Berkley, gdzie trenował pod okiem trenera Mike’a Bottoma. Były trener kadry Hiszpanii oraz indywidualnie polskich zawodników, m.in. Konrada Czerniaka, Otylii Jędrzejczak. W styczniu 2025 roku został trenerem kadry narodowej w pływaniu.
