Futbol flagowy, czyli futbol amerykański dla wszystkich!

Autor: Witold Cebulewski
Artykuł opublikowany: 19 sierpnia 2023
Kategoria: Nowe sporty

Kadrę budujemy z perspektywą 5-6 letnią. Myślimy głównie o igrzyskach w Los Angeles i biorąc to pod uwagę o graczach 19- i 20-letnich. Z nimi chcemy spędzać najwięcej czasu – mówi Daniel Piechnik, trener reprezentacji Polski w futbolu flagowym.

Zdjęcia wykonane podczas lipcowego zgrupowania kadry narodowej w Spale. Fot. Małgorzata Surowiec/Polski Związek Futbolu Amerykańskiego w Polsce

Październikowa sesja MKOl w Mumbaju ma ostatecznie zadecydować, czy futbol flagowy znajdzie się w programie igrzysk w Los Angeles w 2028 roku. Zaangażowanie w projekt olimpijski generującej przychody na poziomie kilkunastu miliardów dolarów rocznie National Football League sprawia, że szansa na pozytywne rozstrzygnięcie dla tej odmiany futbolu amerykańskiego rośnie.

Męska reprezentacja Polski w tej dyscyplinie niebawem zadebiutuje na imprezie mistrzowskiej rangi. Z jej trenerem, Danielem Piechnikiem, rozmawialiśmy o szansach i wyzwaniach jakie przynosi rozwój futbolu flagowego dla całego środowiska – o pracy z najmłodszymi oraz różnicach i podobieństwach szkoleniowych w stosunku do sportu w jego najbardziej klasycznej wersji.

Witold Cebulewski, „Forum Trenera”: Jaka była Pana pierwsza myśl po otrzymaniu nominacji na trenera reprezentacji?

– Spełnienie marzeń jako szkoleniowca. Myślę, że to był efekt niemal dziesięciu lat ciężkiej pracy i promocji futbolu flagowego zarówno wśród dorosłych jak i najmłodszych. Cieszę się, że zaowocowało to zaufaniem jakim obdarzył mnie związek.

Był pan i jest związany z futbolem amerykańskim w jego podstawowej, kontaktowej wersji, zarówno jako zawodnik jak i trener. W jakich okolicznościach zaczął się Pan interesować flagówką, jak potocznie nazywamy tę grę?

Futbol flagowy pojawił się u mnie niemal równolegle z końcem kariery zawodniczej w klasycznej wersji tego sportu. Był to substytut futbolu amerykańskiego, forma zabawy, również z osobami, które nigdy nie uprawiały tego sportu lub zakończyły już karierę. W ten sposób zaczęliśmy.

Czym jest futbol flagowy?

Celem gry jest zdobycie jak najwięcej punktów poprzez przenoszenie piłki o owalnym kształcie do punktowanej strefy boiska przeciwnika. W odróżnieniu od futbolu amerykańskiego zabronione jest blokowanie. Gracze mają zawiązane specjalne pasy z flagą, która musi zostać usunięta poprzez zawodników drużyny przeciwnej w celu zatrzymania gracza biegnącego z piłką. (Encyklopedia sportów świata, t. 4, wydawnictwo Agora 2006).

Co określiłby Pan największym wyzwaniem dla tej dyscypliny w naszym kraju?

– Kiedy podjęto decyzję, że zostanie stworzona reprezentacja Polski, to z tej zabawy musi stać się to pełnoprawna dyscyplina sportu. Trzeba przekonać do niej środowisko futbolowe i również zawodników uprawiających jako ich pierwszą i koronną dyscyplinę futbol amerykański.

W tej drodze na jakim jesteśmy etapie?

– Wydaje mi się, że grupa zawodników, z którą teraz pracujemy zaczyna właśnie w taki sposób to traktować. Już pojawiają się zawodnicy, którzy w swoich klubach warunkują podpisanie kontraktu na kolejny sezon możliwością brania udziału w zgrupowaniach kadry w futbolu flagowym. I to jest bardzo budujące dla mnie jako trenera.

W tym momencie są dwie podstawowe drogi dojścia do gry w futbol flagowy na wysokim poziomie. Pierwszy, ten najczęstszy, to przejście – najczęściej tylko czasowe – z „normalnego” futbolu. Drugim jest chęć szkolenia się oraz gry tylko i wyłącznie we flagówkę. Z tym wiąże się pytanie, czy zawsze Pana zdaniem większość grających w futbol flagowy będzie wywodziła się z „tackle football”, czy też pojawi się spora grupa tylko i wyłącznie specjalizująca się w bezkontaktowej wersji?

– Chciałbym, żeby zaczynało się w Polsce przygodę w najmłodszych grupach wiekowych właśnie od flagówki. Potem następowałaby decyzja czy idą tylko w kierunku futbolu flagowego czy próbują swoich sił również w futbolu amerykańskim.

Ma Pan doświadczenie w pracy z najmłodszymi. Jak to wygląda, w jakim wieku zaczynają dzieci przygodę z tym sportem?

– Tak. Próbuję to realizować w swoim lokalnym klubie w Kolbudach (miejscowość na Kaszubach – przyp. red.). Zaczynamy pracę już z dziećmi 6-letnimi i uczymy je futbolu flagowego, nie mając w planach rozwinięcia sekcji w kontaktowej odmianie.

Futbol flagowy jest szansą dla tych wszystkich zawodniczek czy zawodników, którzy nie mają tak dobrych warunków fizycznych do uprawiania futbolu amerykańskiego. Klasyczny futbol to bardzo twarda, a czasami brutalna dyscyplina wymagająca pewnej ramy mięśniowej. Nie wszyscy mogą albo chcą podążać w tym kierunku.

Jaki jest odzew?

– W ciągu roku z grupy pięcioosobowej zrobiła się 35-osobowa. W najniższych klasach szkoły podstawowej, czyli 1-3, futbol flagowy jest bardzo popularny. Dzieci bardzo ciągną do tej dyscypliny. Być może kusi je pewna nowość, ale gdyby chodziło tylko o to, nie zostawałyby z nami na dłuższy czas. Mamy takie grupy, w których są już z nami pół roku i wygląda na to, że w perspektywie kilku lat pracy osiągną taki poziom, że w przyszłości w reprezentacji do lat 15 czy do lat 17 będą mogli już się sprawdzić. Jeśli natomiast w wieku nastoletnim podejmą decyzję, że chcą grać w futbol amerykański, to przekierujemy je do takiego klubu.

Jeśli chodzi o najmłodszych to po raz pierwszy w Polsce pojawiła się National Football League ze swoim projektem.

– Tak. Na lipcowe zgrupowanie (22-23 lipca w Spale – przyp. red.) przyjechałem prosto z kliniki NFL Flag Poland. Brało w niej udział ponad trzydzieścioro dzieciaków w wieku od 5 do 13 lat. Mam nadzieję, że to przyszłość polskiego futbolu flagowego. To, że NFL zainwestowała pieniądze i czas, żeby zorganizować takie wydarzenie w Warszawie, jest dla nas dobrym znakiem. Po reakcji dzieci, wiem, że pójdą one teraz do swoich szkół, do swoich znajomych i będą rozpowszechniały wiedzę o futbolu flagowym. To było dla nich ogromne przeżycie. Był obecny coach Lei Ditch, który zdobył wiele tytułów w futbolu flagowym, w tym National Championship. Także ja sporo się od niego nauczyłem.

Dla jakich grup ta dyscyplina może być szczególnie atrakcyjna?

– Futbol flagowy jest szansą dla tych wszystkich zawodniczek czy zawodników, którzy nie mają tak dobrych warunków fizycznych do uprawiania futbolu amerykańskiego. Klasyczny futbol to bardzo twarda, a czasami brutalna dyscyplina wymagająca pewnej ramy mięśniowej. Nie wszyscy mogą albo chcą podążać w tym kierunku.

Futbol generalnie jest sportem bardzo inkluzywnym. Tak samo jest z wersją flagową. Czy mam rację?

– Oczywiście. W futbolu flagowym mogą doskonale sprawdzić się osoby, które wcześniej grały w koszykówkę, piłkę nożną czy siatkówkę. Wcale nie muszą mieć rozbudowanej masy mięśniowej. Nie bez powodu zresztą futbol flagowy jest bardzo popularny wśród kobiet, nawet od najmłodszych grup wiekowych. W naszym klubie w Kolbudach trenuje osiem dziewcząt. Są to zajęcia z chłopakami, koedukacyjne i niewykluczające ani ze względu na wzrost ani ze względu na wagę. To jest właśnie ta inkluzywność, która zresztą bardzo przyczynia się do większej sprawności ruchowej.

O ile w futbolu amerykańskim dużo pracy jest nad siłą, to w futbolu flagowym jest to praca ekstensywna, czyli na maksymalnej prędkości, maksymalnej zwinności. Ścieżki (trasy, po których poruszają się gracze uprawnieni do łapania piłki- przyp. red), które zawodnicy biegają wymagają nierzadko zmian kierunku biegu pod bardzo ostrymi kątami. Z kolei gracze obrony muszą nad tym nadążyć.

Najlepszy dowód mieliśmy na wspomnianych wcześniej zajęciach NFL Flag…

– Tak, bo to dziewczynka była najlepszą w grupie koedukacyjnej do 10 lat.

W futbolu flagowym wysiłek jest interwałowy. To ułatwienie czy utrudnienie przy zabawie i uczeniu podstaw gry najmłodszych?

– Moim zdaniem ułatwia o tyle, że są dzieci, które zniechęciły się do takich dyscyplin jak piłka nożna czy koszykówka. Tam kondycja jest dużo bardziej istotna, bo jest ruch ciągły, akcja trwa i trzeba cały czas biegać.

Czy najmłodsi, którzy w pierwszych latach podstawówki nie mają wystarczającej kondycji mogą zrazić się do sportu?

– Tak, a u nas akcja dzieje się bardzo szybko, trwa kilka sekund. Potem mamy czas na chwilę odpoczynku i przygotowanie się do następnej zagrywki. Zauważyłem, że dla tych dzieci to jest zaleta – mogą złapać oddech i znów pobiegać. Mogą się w tym sprawdzić i być w tym dobrym.

Jeszcze wracając do interwału. Na poziomie reprezentacyjnym ten krótki wysiłek odbywa się w sposób bardzo intensywny. Dlatego chyba trzeba odróżnić ten wstępny okres treningu dzieci oraz sport amatorski od najwyższego poziomu?

– Zdajemy sobie sprawę, że zawodnicy, na poziomie reprezentacyjnym, pracują w krótkim czasie, ale na maksymalnych prędkościach. Są to bardzo wysokie obciążenia włókien mięśniowych i całego organizmu. Dlatego bardzo dużą wagę przywiązujemy do tzw. prehabu, po śniadaniu i po kolacji. Są to elementy jogi, pracy na wałku, pracy z gumami. Chodzi o takie przygotowanie organizmu, by podczas maksymalnego wysiłku i w ekstremalnych pozycjach, nie dochodziło do kontuzji. To jest dyscyplina, w której ciała zawodników znajdują się często w nienaturalnym położeniu. Na przykład skacząc do góry i walcząc o piłkę, nie mamy pewności czy lądowanie odbędzie się na tej samej nodze, czy też nie. Stawy i mięśnie muszą to wytrzymać.

Dużo jest różnic w specyfice pracy treningowej w porównaniu z klasyczną wersją sportu?

– O ile w futbolu amerykańskim dużo pracy jest nad siłą, to w futbolu flagowym jest to praca ekstensywna, czyli na maksymalnej prędkości, maksymalnej zwinności. Ścieżki (trasy, po których poruszają się gracze uprawnieni do łapania piłki- przyp. red), które zawodnicy biegają wymagają nierzadko zmian kierunku biegu pod bardzo ostrymi kątami. Z kolei gracze obrony muszą nad tym nadążyć. Te gwałtowne zmiany kierunku w niemal każdym zagraniu różnią flagówkę od tej klasycznego futbolu, gdzie czasem odbierający (wide receiver; skrót: WR – przyp. red.) może w sytuacji akcji biegowych od tego zadania odpocząć.

Jest jeszcze dodatkowy element – wymienność pozycji w futbolu flagowym pomiędzy obroną i atakiem jest znacznie większa. Po grze w formacji ataku trzeba nierzadko zaraz wrócić na boisko i wystąpić w obronie. Czy to dodatkowa trudność?

– Zdecydowanie. Na mistrzostwa Europy w Limerick możemy zabrać tylko dwunastu zawodników, a pięciu każdorazowo musi być na boisku. Przyjęliśmy więc zasadę, że każdy zawodnik musi być zaznajomiony z obiema formacjami. Gracze obrony dostają pewną ilość powtórzeń w ataku, a ci z ataku w obronie.

Wielozadaniowość jest więc dodatkowo premiowana?

– Przy dwunastu zawodnikach, zakładając, że musimy wystawić w pierwszym składzie minimum jednego rozgrywającego (quarterbacka; skrót: QB – przyp. red.) i jednego centra, to margines pozostaje minimalny. Każda kontuzja powoduje, że ktoś musi już grać zarówno w obronie jak i w ataku.

To będzie bardzo wyczerpujący turniej. Skumulowanie wszystkich meczów w ciągu dwóch dni, to znacznie brutalniejszy terminarz niż formaty znane z mistrzostw globu czy też z The World Games.

– Wszystko zostało skrócone tak naprawdę do dwóch dni. Przylatujemy w czwartek wieczorem, a w piątek czeka nas ceremonia otwarcia i treningi. Mecze będą odbywały się w sobotę i w niedzielę. Tych spotkań może być nawet do pięciu dziennie. Mogą się więc pojawić kontuzje zmęczeniowe. Chcemy być na to jak najlepiej przygotowani, dlatego zgrupowanie lipcowe było przeprawaddzone w dużym tempie i obciążeniami, żeby sprawdzić czy nikt nie będzie odstawał. To ostatnie przed mistrzostwami rozpoczęło się na wyższych obrotach, a jego intensywność malała im bliżej do zawodów.

Jeśli chodzi o umiejętności czysto futbolowe, to które zajęcia treningowe uznałby Pan za typowe dla futbolu flagowego?

– Na 45 minut ćwiczeń indywidualnych w małych grupach pozycyjnych, aż 15 poświęcamy na zrywanie flag (flagi to dwa paski długości około 40 cm zwisające po obu stronach bioder gracza – przyp. red.). Zawodnicy grający na co dzień w futbolu kontaktowym kończą akcję, zatrzymując rywala za pomocą siły fizycznej. Okazuje się, że łatwiej jest „powalić” rywala niż zerwać mu flagę. To jest na największe wyzywanie dla tych zawodników.

Trzeba jeszcze zmienić myślenie, żeby unikać kontaktu, który w futbolu flagowym jest karany.

– Dokładnie tak. Zawodnik ma wbijane do głowy w klubie, że trzeba cały czas grać na kontakcie, musi uderzać mocno, musi być agresywny. Tutaj też musi być dynamiczny, ale celem jest zerwanie flagi. To jest coś na czym skupiamy uwagę.

W jaki sposób?

– Mamy klika ćwiczeń. Najpierw statycznie, żeby trochę nabrać koordynacji oko-ręka. Chodzi o wyciągnięcie flagi raz lewą, raz prawą ręką. Potem przechodzimy do ćwiczeń dynamicznych. W kwadracie pięć na pięć kroków trzeba wyrwać flagę przeciwnikowi, który może stosować uniki. Ostatnim ćwiczeniem, które wykonujemy jest segment dwóch na jednego lub trzech na jednego. Staramy się nauczyć takiej współpracy w defensywie, aby „zamknąć” drogę ucieczki zawodnikowi z piłką.

Tych ćwiczeń jest więcej?

– Kilkanaście. Jednak mieszczą się one w tych trzech zasadniczych segmentach: statyczne, dynamiczne jeden na jeden oraz grupowe już z elementami współpracy.

W futbolu flagowym stosowane są techniki, które nie pojawiają się w „normalnym” futbolu. Mam na myśli choćby „dipping”. Czy poświęcacie mu czas podczas zajęć?

– Trenujemy ten element. Włączamy go segmentu poświęconego zrywaniu flag, bo jest to ćwiczenie zarówno dla obrony jak i dla ataku. Na poziomie reprezentacyjnym umiejętności wyciągania flag są na wysokim poziomie i z pewnością akcja będzie zatrzymana jeżeli nie będziemy umieli skorzystać z takich elementów. „Dipping” jest bardzo efektywną techniką, dużo bardziej niż „spin”, czyli upraszczając takie zakręcenie się w kółko. Skoro zabronione jest skakanie w celu utrudnienia zerwania flagi, to wymyślono coś przeciwnego. Kiedy obniżamy biodra jest bardzo trudno tę flagę zerwać. Ważne jest jednak to, aby kolana nie dotknęły ziemi, bo wówczas akcja się kończy.

Można tę technikę porównać także do zabawy dzieci, które robią „kaczuszkę”. Tyle, że trzeba to wykonywać na bardzo dużej szybkości i z piłką w dłoniach. To chyba trudny element do wprowadzenia w treningach młodszych grup wiekowych?

– Zdecydowanie, bo „dipping” wymaga sporej siły w nogach, jest niczym przysiad na wykroku. Dlatego ćwiczymy to tylko na poziomie reprezentacyjnym.

Przejdźmy do taktyki. Jest Pan szkoleniowcem z doświadczeniem defensywnym. Jak bardzo różni się podejście systemowe w obronie pomiędzy futbolem „klasycznym” a flagowym?

-Jest zdecydowanie bardziej uproszczone. Przy pięciu zawodnikach i z racji, że tylko maksymalnie dwóch z nich może atakować rozgrywającego rywali (tzw. rush, który w futbolu flagowym sygnalizuje się poprzez uniesienie ręki – przyp red.), raczej skupiamy się na obronie jeden na jeden. Ćwiczymy też przekazywanie w obronie. Gdybyśmy grali w taki sposób, że obrońca podąży za graczem ataku wszędzie tam, gdzie on pobiegnie, to nieuchronnie prowadziłoby do zderzenia się z kolegą z defensywy.

W niektórych sytuacjach obrona strefowa się przydaje?

– Tak w szczególnych sytuacjach, ale pamiętajmy, że w futbolu flagowym boisko jest wąskie i długie. Strefy są przez to bardzo rozciągnięte i znajduje się w nich dużo „okien”. Rozgrywający ma siedem sekund na rzut i to jest bardzo dużo czasu aby, któryś z odbierających znalazł wolną przestrzeń.

A w grze w ataku?

– Przy pierwszej obserwacji można zauważyć, że rozgrywający stoi bardzo często nawet dziesięć kroków od centra, który z kolei jest uprawiony do złapania podania. Przez ten dystans za linią wznowienia „kupujemy” sobie trochę czasu. Quarterback przeważnie jest atakowany przez jednego gracza rywali lub tego „rushu” nie ma, więc ma czas i komfort. Nie musi obawiać się także fizycznego ataku i w konsekwencji straty piłki, tak jak jest to w futbolu amerykańskim.

Jakie są główne różnice dla odbierających?

– Ścieżki są bardziej są bardziej kombinowane. Mogą się „łamać” w większej ilości punktów. Umożliwia to fakt, iż nie ma możliwości, by na gracza ataku wpadł zawodnik obrony. Nie ma też „press coverage”, czyli sytuacji, w której za pomocą kontaktu zawodnik ataku „wybijany” jest z rytmu biegu na pierwszym kroku.

Swoboda jest dużo większa…

– Dzięki temu sport jest bardziej spektakularny. Zdobywa się dużo punktów i często zdarza się tak, że wygrywa drużyna, która potrafi wybronić tylko jedną z serii rywali. Czasem nawet wystarczy zatrzymać jedno z podwyższeń po przyłożeniu (touchdown).

W przeciwieństwie do klasycznej wersji sportu, w futbolu flagowym wielkie znaczenie ma gra dwójkowa.

– Już na turnieju w Zabrzu (rozegrany w grudniu 2022 roku – przyp. red.) mieliśmy przykłady dobrej współpracy dwójkowej. Łącznie na zgrupowaniach przed mistrzostwami Europy spędzamy ze sobą kilkanaście dni. Ten okres pozwoli nam wyłonić liderów i też w jakiś sposób połączyć ich w pary. Chodzi o to, żeby budowali tę przysłowiową chemię i zaufanie.

Zarówno pierwszy quarterback Witold Gajewski jak i przymierzany do pozycji rezerwowego rozgrywającego Mateusz Wiecheć, to gracze młodzi, poniżej 25 roku życia. Jaka jest średnia wieku w kadrze?

– Zdecydowana większość jest poniżej 26 lat. Najstarszym zawodnikiem jest przygotowywany do kluczowej we flagówce pozycji centra Tomasz Nowak, rocznik 1995. Kadrę budujemy jednak z perspektywą 5-6 letnią. Myślimy głównie o igrzyskach w Los Angeles i biorąc to pod uwagę o graczach 19- i 20-letnich. Z nimi chcemy spędzać najwięcej czasu.

Czyli stawiamy na długoterminowy projekt?

– Nie myślimy tylko o najbliższej imprezie. Chcemy, że zawodnicy zbudowali między sobą tę więź i grali pięć, może dziesięć lat w podobnym składzie. Wiadomo, że skład osobowy, jak w każdej innej reprezentacji może się zmieniać. Już jednak widzimy tych, którzy mogą być z nami długo, bo są liderami zarówno na boisku, jak i poza nim. Ciężko pracują i rozwijają się jako futboliści.

Czy mógłby Pan podać jakieś nazwiska już na tym etapie?

– Jeśli ktoś oglądał turniej w Zabrzu, to widział wyróżniających się graczy zarówno w kadrze „A” jak i U-19. Wszyscy, którzy byli świadkami tego występu byli zaskoczeni poziomem dojrzałości, szczególnie młodszych graczy.

Zgodzę się. Najwięcej nazwisk zanotowałem właśnie spośród zawodników z kadry juniorskiej.

– W kadrze do lat 19, zawodnicy mający 16, 17, 18 lat, pokazali wiele atutów. Wiadomo, że warunkami fizycznymi i doświadczeniem futbolowym odbiegali znacząco od zawodników z Serbii czy Ukrainy. Dobrze spisał się choćby Filip Suwada. Awansował do kadry „A”, może występować zarówno w ataku jak i w obronie. Świetnie się rozwija i będziemy mieli z niego wielką pociechę.

To tylko najbardziej wybijający się przykład, bo chyba większość zasłużyła na pochwały?

– Tak, bo także inni zagrali powyżej oczekiwań. Kibiców mogło zaskoczyć, że gracze nie będący czołowymi postaciami w futbolu amerykańskim w polskich klubach, są tak zdolnymi i wszechstronnymi zawodnikami.

Mamy reprezentację narodową w futbolu flagowym mężczyzn. Co z kobietami?

– Wciąż mamy za małą pulę zawodniczek. Żeby myśleć o reprezentacji, trzeba mieć szerszą grupę, a wydaje mi się, że w tym momencie zaledwie kilkadziesiąt dziewczyn gra w futbol flagowy. Mówię, o tych, które potencjalnie mogłyby stanowić zaplecze dla pierwszej reprezentacji. Byłoby dobrze, gdyby drużyn żeńskich było więcej lub kobiety grały w większej liczbie w drużynach koedukacyjnych.

To gra dla wszystkich. Możemy uprawiać ją na orlikach, w parkach, na plaży, na stosunkowo niewielkiej powierzchni. Futbol w wersji „klasycznej” jest sportem typowo nadającym się do uprawiania w klubie. Potrzebny jest specjalistyczny ubiór, sprzęt i duża grupę ludzi. W futbolu flagowym wystarczy kilka osób, flagi, piłka i już można zagrać.

Uściślijmy, że we „flagówce” drużyny mieszane zdarzają się dość często. To zresztą jeszcze bardziej podkreśla inkluzywny charakter gry.

– W Kolbudach zaczęliśmy tak, że zachęciliśmy nasze żony, partnerki, koleżanki, żeby przyszły i spróbowały zagrać. Okazało, się dużo z tych dziewczyn zostało z nami na dłużej. Oczywiście na początku traktowały to towarzysko, ale okazało się, że jedna lub dwie mają możliwości nawet na grę w reprezentacji Polski. Uprawiały wcześniej inne dyscypliny, zaniechały to w wieku dorosłym. Futbol flagowy sprawił, że wróciły do aktywności sportowej.

W ubiegłorocznych turniejach o mistrzostwo Polski zagrały Warsaw Sirens. Jak ocenia Pan ich występy w konfrontacji z męskimi zespołami?

– Bardzo dobrze. Rywalizowały jak równe z równymi. Gra kliku zawodniczek zwróciła nawet moją uwagę. Czasami zabrakło warunków fizycznych, np. wzrostu, ale to zrozumiałe. Kluby powinny zachęcać dziewczyny do gry w futbol flagowy. Bylibyśmy bardzo zadowoleni, gdyby na następną wielką imprezę pojechały już dwie kadry, kobieca oraz męska.

Rozumiejący rosnące znaczenie futbolu flagowego prezes związku Dawid Biały oraz koordynator federacji ds. futbolu flagowego Damian Dębiński wspominali, że pewną barierą są też kwestie finansowe oraz logistyczne?

– Nie ma co ukrywać, prowadzenie kadry zajmuje bardzo dużo czasu, także poza zgrupowaniami – poświęcamy wtedy dla reprezentacji nasz wolny czas. Póki co, jesteśmy amatorami i od poniedziałku do piątku chodzimy do pracy. Mam jednak nadzieję, że kadra żeńska w niedalekiej przyszłości powstanie – przykłady USA, Meksyku czy Panamy, pokazują, że futbol flagowy kobiet może być efektowny i kreować wielkie gwiazdy.

Przykład jednej z nich, Vanity Krouch, rozgrywającej reprezentacji Stanów Zjednoczonych, pokazuje, że kobiet nie powinien zrażać brak wcześniejszego kontaktu z futbolem. Vanita jesr samoukiem, a wcześniej uprawiała koszykówkę. To szansa choćby dla studentek, które na uczelni grały w basket, a potem z różnych względów nie kontynuowały kariery w zawodowym sporcie. Nie wiem, czy się Pan ze mną zgodzi, ale paradoksalnie pomiędzy koszykówką a flagówką jest sporo podobieństw?

– Koszykówka rzeczywiście jest najbliżej. Obrona jeden na jeden, większość kontaktów karanych faulem. Przepisy mają i tu i tu na celu chronienie grających. Zarówno w koszykówce jak i futbolu flagowym nadmierny kontakt jest ograniczany przez przepisy. Wiadomo, że czasem to zetknięcie w walce o piłkę jest nieuniknione. Natomiast inicjowanie celowego kontaktu zarówno w jednej jak i drugiej dyscyplinie jest penalizowane. Koszykówka jest więc bardzo dobrym fundamentem, na którym można zbudować karierę we flagówce.

Perspektywa pojawienia się futbolu flagowego na igrzyskach w Los Angeles, stworzyła moim zdaniem nową sytuację w tym sporcie. Poza odrębnymi światami jakimi są National Football League oraz NCAA, to flagówka stanie się globalnym motorem rozwoju w obrębie tego sportu na wiele lat. Jak zachęciłby pan do inwestowania we flagówkę?

– To gra dla wszystkich. Możemy uprawiać ją na orlikach, w parkach, na plaży, na stosunkowo niewielkiej powierzchni. Futbol w wersji „klasycznej” jest sportem typowo nadającym się do uprawiania w klubie. Potrzebny jest specjalistyczny ubiór, sprzęt i duża grupę ludzi. W futbolu flagowym wystarczy kilka osób, flagi, piłka i już można zagrać.

Wystarczy miejsce wytyczone jakiegoś rodzaju znacznikami. Można, w przypadku braku kompletu flag, umówić się na także na tzw. touch football, gdzie dotknięcie gracza rywali będzie równoznaczne z wyciągnięciem flagi.

– Oczywiście. My też na początku, kiedy nie mieliśmy jeszcze flag, graliśmy na dotyk.

Niewielkie wymagania sprzętowe skutkują również tym, że nie ma bariery finansowej przy promocji i próbie rozpowszechnienia futbolu flagowego, choćby wśród dzieci i młodzieży uczącej się.

– W ciągu ostatniego pół roku wraz z Dawidem Magreanem przeprowadziliśmy ponad 100 pokazów futbolu flagowego na lekcjach WF-u w szkołach. W ciągu zaledwie 45 minut udawało nam się dzieciaki już czegoś nauczyć. Jest jeszcze jeden element. Dzieci uprawiające futbol flagowy w naturalny sposób zaczynają śledzić „dorosłe” gwiazdy zawodowej ligi i w świecie wirtualnym wybierają gry związane z NFL, a nie np. rozgrywkami piłkarskimi.

To jest chyba najlepsza odpowiedź na pytanie, po co kwitnącej organizacji jaką jest NFL, futbol flagowy. Zdają sobie sprawę, że efekty w taki czy inny sposób „wrócą” do nich. Stąd ogromne środki zainwestowane w popieranie projektu olimpijskiego i bardzo dobra współpraca z IFAF (Międzynarodowa Federacja Futbolu Amerykańskiego zrzeszająca związki krajowe, w tym Związek Futbolu Amerykańskiego w Polsce – przyp. red.). Futbol flagowy to powszechność, wobec stosunkowo hermetycznej „klasycznej” wersji sportu. Czy podziela Pan tę opinię?

– Futbol amerykański jest kosztownym sportem. Jeśli ktoś nawet posiada sprzęt, to nie może umówić się z sąsiadem, bo ten sąsiad też musiałby go kupić. W„flagówce” jest bardzo tanio. Wystarczy udać się do sklepu sportowego i kupić piłkę, a one są powszechnie dostępne. To powoduje, że na całym świecie mnóstwo osób może w to zagrać. NFL właśnie to zauważyła. Jeśli chcą dynamicznie wyjść poza rynek amerykański, to muszą zaproponować taką formułę tej dyscypliny, która sprawi, że dzieci będą grały w parkach. Tak jak w piłce nożnej, nawet jeśli umówisz się we dwójkę, to jesteś w stanie się pobawić i zagrać. Jeden może być rozgrywającym i rzucać do kolegi, który jest odbierającym. Wiek też nie jest barierą, jeśli się mądrze do tego podejdzie.

Mistrzostwa Europy w Limerick już niebawem. To będzie pierwszy występ kadry na tak poważnej imprezie. Czy ma Pan w głowie jakiś plan minimum, czy też z racji debiutu ważniejszy będzie postęp w grze?

– Turniej w Zabrzu był „kubłem zimnej wody”. Wydawało się, że wszystko robimy dobrze, pracujemy ciężko. Okazało się jednak, że reprezentacje Ukrainy i Serbii są mocniejsze od nas. Byliśmy bardzo blisko wygrania obu meczów, nie udało się. Zmieniliśmy od tego czasu nasze podejście. Przekombinowanie ustąpiło miejsca prostszym konceptom podaniowym oraz defensywnym. Uczymy się też polegać na zawodnikach, którzy akurat mają dobry dzień.

Kto poza Panem uzupełni sztab szkoleniowy?

– Grzegorz Kozub jako ofensywny koordynator, Dawid Magrean jako defensywny koordynator oraz trener przygotowania motorycznego Paweł Ślęga, który jest równie ważną częścią naszej ekipy. Wykonuje on bardzo dużo pracy, także poza obozami, konsultując się z graczami .Chodzi o to, żeby w momencie przyjazdu na zgrupowanie, byli gotowi. Jest też z nami fizjoterapeutka Anna Kostera, która będzie z nami w trakcie meczów przy linii bocznej.

Czyli z racji dużego zagęszczenia meczów, jednego ze szkoleniowców, chcecie wydelegować do podpatrywania rywali?

Jeśli pojawi się taka możliwość, to będziemy w trójkę przy linii bocznej, ale prawdopodobnie jeden z nas będzie oglądał następnego rywala. Bardzo dużo spotkań w bardzo krótkim czasie może nie dać nam szansy na analizę gry przeciwnika z zapisu wideo. Będziemy musieli to robić na bieżąco.

W turnieju mężczyzn ma wystąpić dwadzieścia drużyn, w tym wszystkie czołowe ze Starego Kontynentu.

– Wiemy, że będą tam bardzo mocne reprezentacje, które występowały na MŚ 2021 w Jerozolimie czy też podczas The World Games w amerykańskim Birmingham. Z drugiej strony trudno powiedzieć na ile poszczególne reprezentacje zmienią swoje składy i czy pojawią się wszyscy najlepsi z imprez w Izraelu czy Alabamie.

Zawody w Irlandii nakładają się na sezon największej zawodowej ligi futbolu amerykańskiego w Europie, a część gwiazd z dwóch wymienionych przez Pana imprez występuje właśnie w ELF (European League of Football – przyp. red.). Choćby rozgrywający Italii – srebrnych medalistów The World Games – Luke Zahradka. Czy to zwiększa nasze szanse?

– Muszę przypomnieć, że my też na tym stracimy. Zawodnicy najlepszej polskiej ekipy Wrocław Panthers też będą grali w tym czasie w ELF.  O naszych szansach oraz celach więcej będziemy mogli powiedzieć kiedy poznamy już podział na grupy i gdy zobaczymy składy wszystkich drużyn. Z pewnością będziemy walczyli o zwycięstwo w każdym meczu, ale nie chcę wywierać presji na zawodnikach. Jeśli chodzi o walkę o medal, to powiedzmy sobie szczerze – byłaby to sensacja.

Z gatunku tych wielkich…

– Takie rzeczy się raczej nie zdarzają. Oczywiście całkowicie wykluczyć tego nie można, przy bardzo dużym szczęściu i zakładając, że wszyscy moi podopieczni „trafią” w maksimum formy. Fakty są jednak takie, że większość naszych rywali na ME ma już za sobą kilka tego typu turniejów.

To będzie również test pod względem psychicznym?

Tak, bo widzieliśmy podczas turnieju w Zabrzu, że strach związany z międzynarodową rywalizacją się pojawił. Szczególnie biorąc pod uwagę średnią wieku a zarazem obycia w porównaniu z najlepszymi drużynami europejskimi.

Czy zgodzi się Pan, że mistrzostwa będą taką swoistą pierwszą wyceną – pokażą jakie rzeczywiście miejsce zajmujemy w hierarchii i czy daleko nam do czołówki?

Pokaże nam miejsce, ale też pozwoli się nam uczyć futbolu flagowego od najlepszych.

Jesteśmy podczas drugiego zgrupowania (rozmowa przeprowadzona 22 lipca  w Spale – przyp. red.). Jaki jest dalszy plan przygotowań?

Następnie spotykamy się 11 sierpnia, czyli na tydzień przed mistrzostwami Europy. Te siedem dni spędzimy razem w gronie 20 zawodników, z których 12 od razu ze Spały wyleci do Limerick.

Czekam już bardzo na sam turniej, bo wiadomo, że taka pierwsza duża impreza razem naprawdę buduje zespół.

Rozmawiał Witold Cebulewski