Iga Świątek dokonała właściwego wyboru

Autor: Rozmawiał Olgierd Kwiatkowski
Artykuł opublikowany: 7 sierpnia 2025

O tym, jak wykorzystać rosnącą popularność dyscypliny w Polsce, poprawić jakość pracy trenerów tenisowych, pomóc młodym utalentowanym zawodnikom i dlaczego Iga Świątek wygrała Wimbledon opowiada „Forum Trenera” Radosław Szymanik, wiceprezes ds. Sportu Wyczynowego i Kształcenia Trenerów w Polskim Związku Tenisowym (PZT)

Radosław Szymanik w latach 2007 – 2020 był kapitanem polskiej reprezentacji w Pucharze Davisa. Obecnie pełni funkcję wiceprezesa PZT. Fot. Adam Nurkiewicz

„Forum Trenera”: Kiedy Iga Świątek wygrywała Wimbledon w jej loży siedział belgijski trener Wim Fissette. Do poprzednich zwycięstw w Wielkich Szlemach polską tenisistkę doprowadzili polscy szkoleniowcy – Piotr Sierzputowski i Tomasz Wiktorowski. O czym to świadczy?

Radosław Szymanik: Z Polakami Iga wygrała czterokrotnie Roland Garros i raz US Open. Miała więc tych wielkoszlemowych zwycięstw więcej. Ale to byłoby zbytnie uproszczenie. To co się działo wcześniej, było związane z etapami rozwoju w karierze polskiej zawodniczki. W wieku niespełna 20 lat Iga Świątek wygrała z Piotrem Sierzputowskim w Paryżu pierwszy turniej wielkoszlemowy. To było historyczne wydarzenie, niezwykłe zaskoczenie również dla niej samej. Weszła na zwycięską ścieżkę i powoli ugruntowała swoją pozycję. Nowy trener Tomasz Wiktorowski, pracując z Igą od 2022 roku, doprowadził ją do kolejnych wygranych w Wielkich Szlemach, pozycji numer 1 na wiele tygodni w rankingu WTA, nieprawdopodobnej serii 37 kolejnych zwycięstw meczowych. Zasługi polskich trenerów są niepodważalne.

Był jednak moment w ubiegłym roku, kiedy na Igę i jej trenera spadła krytyka, bo na igrzyskach w Paryżu zdobyła brązowy medal. Pierwszy medal olimpijski w historii polskiego tenisa, ale jednak niektórzy twierdzili „tylko” brązowy. Nie wiem, czy z tego powodu formuła współpracy z trenerem Wiktorowskim się wyczerpała. Może Iga potrzebowała zmiany? Rozstanie nastąpiło w elegancki sposób.

Belgijski trener ma opinię fachowca, który z czołowych zawodniczek potrafi wyciągnąć jeszcze więcej, choć wydaje się, że one potrafią wszystko i wszystko osiągnęły. Na tym poziomie margines poprawy jest przecież niewielki, ale zawsze istnieje. Fissette odblokował Igę, przekonał ją, że posiada odpowiednią technikę do gry na nawierzchni trawiastej, choć ona sama i jej krytycy twierdzili, że nie potrafi w tych warunkach jej zastosować. Przypomnę, że ten szkoleniowiec przyszedł właśnie z misją, by poprawić grę Igi na trawie i na twardych nawierzchniach. Zwycięstwem na kortach Wimbledonu pokazał, że nasza tenisistka jesienią ubiegłego roku dokonała właściwego wyboru. I nie ma tu znaczenia narodowość trenera. Dodajmy przy tym, że Iga po raz kolejny pokazała, że jest wybitną zawodniczką, doceniłbym także to, że rozumie jaką rolę odgrywa sztab szkoleniowy, bo ma wokół siebie znakomitych fachowców, których samych wybrała.

Przykład Tomasza Wiktorowskiego, Piotra Sierzputowskiego i wielu innych pokazuje, że mamy w Polsce dobrych trenerów tenisowych?

Na początku XXI wieku powstał PZT Prokom, program finansujący przez wiele lat związek przez prywatną firmę Ryszarda Krauzego, który tchnął nowego ducha w polski tenis. Dzięki niemu rozwijali się nie tylko zawodnicy z pokolenia Agnieszki Radwańskiej, Jerzego Janowicza, Łukasza Kubota, ale też nasi trenerzy. Regularnie podróżowali z zawodniczkami i zawodnikami po największych turniejach tenisowych po całym świecie, podpatrywali innych, prowadzili rozmowy, w końcu osiągali sukcesy. Nie chodzi tylko o trenerów tenisa, ale fizjoterapeutów, szkoleniowców od przygotowania fizycznego, psychologów. Powstał cały zespół specjalistów ze świetnym warsztatem. Korzystamy z niego do dziś.

Bardzo zależy nam na właściwym szkoleniu trenerów. Kursy posiadające akredytację PZT muszą mieć sprawdzonych wykładowców, odpowiedni program. Nie chcemy kursów, które zapewniają dokument, ale takich które są wiarygodne, właściwie weryfikują wiedzę i umiejętności przyszłych trenerów.

Ilu mamy trenerów w Polsce?

Po wprowadzeniu w 2013 roku ustawy deregulującej zawód trenera dziś trenerem tenisa może być każdy. Uważam, że to bardzo złe rozwiązanie. Na liście trenerów licencjonowanych i instruktorów znajduje się dziś 1533 osób.

To dużo czy mało?

Nie chodzi o ilość, ale o jakość. Dlatego tak bardzo zależy nam na właściwym szkoleniu trenerów. Kursy posiadające akredytację PZT muszą mieć sprawdzonych wykładowców, odpowiedni program. Nie chcemy kursów, które zapewniają dokument, ale takich które są wiarygodne, właściwie weryfikują wiedzę i umiejętności przyszłych trenerów. Rolą PZT jest przestrzegać tych podstawowych zasad.

Odnoszę jednak wrażenie, że boom tenisowy, który narodził się wraz z sukcesami Igi Świątek i innych polskich tenisistów spowodował napływ do tenisa trenerów bez podstawowych umiejętności i techniki. Czy PZT dostrzega ten problem?

Jeżeli klub posiada licencję PZT, trener w nim pracujący musi mieć co najmniej  uprawnienia instruktora. Taka osoba jeździ przecież na obozy, na turnieje z dziećmi, uczy ich podstaw tenisa, dlatego jego umiejętności powinny być wcześniej zweryfikowane podczas wspomnianych kursów. Trener albo instruktor powinien legitymować się dokumentem stwierdzającym, że wraz z ukończeniem szkolenia ma wiedzę teoretyczną oraz techniczno-taktyczną odpowiednią do pracy jako trener tenisa.

Tomasz Iwański. Polski tenis potrzebuje więcej kompetentnych trenerów

Kursy trenerskie to jeden ze środków do celu, ale jakie inne czynniki pozwalają na to, by zdobyć zawód trenera tenisa w Polsce?

Zawsze warsztat trenera najlepiej buduje się przez doświadczenie. Jedną ze ścieżek kariery trenerskiej wygląda tak, że jest się zawodnikiem i potem przechodzi się na drugą stronę siatki, aby rozpocząć nauczanie innych. Ale odbijać piłkę i grać, a nauczać gry w tenisa to dwie różne rzeczy. Trener i instruktor to nie jest osoba, która wyłącznie uczy techniki, taktyki, to jest także osoba która edukuje – nauczyciel, wychowawca. Spędza dużo czasu z dzieciakami, młodymi ludźmi, którzy potrzebują odpowiednich wzorców zachowania. Oprócz umiejętności technicznych, wiedza dydaktyczna, życiowa jest niezwykle ważna.

Znany trener tenisowy i ekspert telewizyjny Maciej Synówka powtarza, że w tenisie niezwykle ważnym elementem jest transfer wiedzy. Czy pan, który ma rozległe kontakty w środowisku, zamierza namówić do współpracy z PZT naszych byłych tenisistów?

Bardzo chcielibyśmy zaangażować naszych byłych zawodników w proces szkolenia. Oni są nie tylko ważnym nośnikiem medialnym, ale, ponieważ przeżyli w tenisie wszystko, ich wiedza i doświadczenie staje się bezcenne. Włoski system szkolenia opiera się m.in. właśnie na tym, że byli tenisiści i tenisistki po zakończeniu kariery zostają w środowisku i pomagają swoim następcom.

Iga Świątek wygrała sześć turniejów wielkoszlemowych na wszystkich nawierzchniach – ziemnej, twardej i trawiastej. Fot. Adam Nurkiewicz

Inne silne tenisowo kraje działają przez centra szkoleniowe. Czy w Polsce w końcu powstaną takie placówki?

Strategia PZT zakłada, że muszą istnieć ośrodki regionalne i powinno powstać narodowe centrum tenisowe. Założenie jest takie, że dzieci w wieku 12, 14 lat szkolą się w okolicach miejsca zamieszkania, tak, aby w piątek po szkole, w sobotę, niedzielę mogłyby trenować cały dzień pod okiem dobrych trenerów, współpracujących z profesjonalnymi fizjoterapeutami. Korzyść jest podwójna – dla dzieci i dla trenerów, którzy zdobywają wiedzę. Ośrodek centralny powinien gromadzić wyselekcjonowaną uzdolnioną tenisowo młodzież. Najlepiej gdyby była to placówka, która mogłaby zapewnić zawodniczkom i zawodnikom możliwość nauki i treningu na miejscu. Taka baza powinna prowadzić dzieci po zakończeniu szkoły podstawowej.

Rozwiązanie to posiada wiele zalet. W sporcie nie ma nic lepszego niż rywalizacja. Jeden zawodnik goni kolejnego, a inny ma świadomość, że ktoś go ściga. To kwintesencja rozwoju, motywacja do pracy, do lepszych wyników. W ośrodkach, w których znaleźliby się najlepsi zawodnicy w danych kategoriach wiekowych, rywalizacja nabrałaby innego wymiaru i przyniosłaby pożytek wszystkim uczestnikom programu. Kolejny aspekt realizacji naszej strategii to popularyzacja tenisa. Mamy sprawne dzieci, najczęściej jednak trafiają do piłki nożnej. Kuszą ich powstające w Polsce nowoczesne akademie piłkarskie. Stworzenie oficjalnych ośrodków przez PZT pozwoli nam podjąć rywalizację, zachęcić rodziców do naszego sportu, szczególnie teraz kiedy nasi tenisiści odnoszą sukcesy.

Strategia PZT zakłada, że muszą istnieć ośrodki regionalne i powinno powstać narodowe centrum tenisowe.

Czy istnieje gwarancja, że te ośrodki zagwarantują sukcesy w przyszłości?

Nie wiem, natomiast bez jego realizacji nie ruszymy do przodu. Zalążki ośrodków regionalnych w różnych miejscach Polski już istnieją. Trzeba je zrewitalizować. Ośrodek centralny – jak ma wyglądać, gdzie miałby powstać – to jest kwestia do dyskusji.

Tenis często określa się mianem sportu dla bogatych. Status materialny w pewnym momencie staje się ważniejszy niż talent i umiejętności. Czy wychowanie młodego tenisisty musi kosztować tak dużo?

Nie da się zrobić kariery tenisowej bez wysokich nakładów tenisowych. Na pewnych etapach kariery związek może wspomóc młodego zawodnika, ale większość obciążenia leży na barkach rodziców. Koszty w miarę postępu tenisistki czy tenisisty rosną. PZT dofinansowuje część wyjazdów, wynajęcie trenera kadry, konsultacje, ale musimy sobie zdawać sprawę, że zawsze to będzie za mało w stosunku do potrzeb. Kluby również nie są w stanie utrzymywać zawodników, jak to jest na przykład w piłce nożnej, bo prowadzą działalność komercyjną i muszą na siebie zarobić.

Pan wiele lat mieszkał w USA i obserwował z bliska proces szkolenia. Czy w Stanach Zjednoczonych także, aby zostać tenisistą na najwyższym poziomie, potrzebne są wielkie pieniądze?

Sytuacja wygląda podobnie. Rodzic musi najpierw zainwestować w swoje dziecko. Potem USTA (Amerykańska Federacja Tenisowa – red.) dofinansowuje wyselekcjonowanych zawodników, zapewnia treningi i starty w ośrodkach stanowych. Przede wszystkim zapewnia możliwość gry z najlepszymi rówieśnikami w swoich kategoriach wiekowych. W ośrodku w Orlando grupa zawodniczek i zawodników ma zagwarantowaną szkołę, treningi z dedykowanymi trenerami, ale są też programy, które zapewniają młodym tenisistom ekwiwalent finansowy, który można wykorzystać w wybranych ośrodkach federacji. Taki ekwiwalent często obejmuje jedynie możliwość treningów, opieki trenera, ale za zakwaterowanie muszą płacić rodzice. System działa i się sprawdza, ale mówimy o kraju bogatym, który ma ogromne wpływy z racji organizacji turnieju wielkoszlemowego.

Ostatnie tygodnie pokazały, że mamy w Polsce kolejnego utalentowanego tenisistę. Alan Ważny wygrał turniej deblowy Roland Garros i Wimbledon, w singlu w Londynie był w ćwierćfinale. Co zrobić, żeby nie zmarnować potencjału takiego zawodnika?

Alan Ważny od jakiegoś czasu należy do „Team PZT A Junior”, otrzymuje dofinansowania ze związku. Podróżował na ważne międzynarodowe turnieje na koszt PZT. Trener związkowy Benjamin Budziak był z Alanem i grupą zawodników na organizowanych na Florydzie zawodach Eddie Herr i Orange Bowl (traktowane jako nieoficjalne mistrzostwa świata w kategoriach młodzieżowych – red.). Alan pochodzi z Rzeszowa, tam się wychował, ukształtował się tenisowo z polskim trenerem Konradem Kolbuszem, ale teraz – jeżeli chce się rozwijać – musi być może poszukać miejsca do treningu w dobrej akademii tenisowej. W Rzeszowie będzie się czuł dobrze, bezpiecznie, ale nikt mu nie zapewni w takim miejscu pięciu sparingpartnerów o różnorodnym stylu gry. Znajdzie ich w dużych tenisowych ośrodkach, niestety – co dotyczy głównie tenisa męskiego – poza Polską.

Alan i jego rodzice muszą odpowiedzieć na pytanie, co dalej. To jest trudne. Jeżeli ten młody zawodnik liczy na karierę profesjonalną, musi opuścić dom rodzinny, zaryzykować, postawić wszystko na jedną kartę, wyjść z własnej strefy komfortu. Ta umiejętność wyjścia ze strefy komfortu jest tu kluczowa. Jeżeli junior podejmuje takie ryzyko, to w przyszłości wygrywa Wielkiego Szlema tak jak to zrobiła Iga Świątek lub gra w półfinale Wielkiego Szlema jak Hubert Hurkacz. Będziemy pomagać Alanowi, wspomagać go „dzikimi kartami”, ale też namawiać go do odważnych decyzji dotyczących jego sportowej przyszłości.

Jak rysuje się przyszłość polskiego tenisa?

Mamy podstawy do optymizmu. Jeżeli Basia Sakowicz-Kostecka w wieku 16 lat, wygrywa turniej zawodowy, możemy mówić że mamy dziewczynę o ogromnym potencjale. Jest Alan Ważny, Oliwia Sibicka, Sebastian Tejerina, kilku innych naprawdę zdolnych zawodników. Potrzebujemy jednak szerszej grupy, mocnej bazy, a do tego potrzebny jest system zorganizowany w oparciu o ośrodki regionalne i centralne, żeby najlepsi polscy zawodnicy mogli rywalizować w kraju, między sobą, a nie wyjeżdżali zagranicę.

Włosi swój sukces zawdzięczają m.in. organizacji licznych turniejów zawodowych niskiej rangi. Czy PZT nie powinno wziąć przykładu z Italii?

PZT wykorzystało do maksimum pulę na organizację międzynarodowych turniejów do lat 12, 14 i 16 Tennis Europe oraz ITF Juniors do lat 18. Turnieje najniższej rangi zawodowej wymagają wyższych nakładów finansowych. Jeżeli pula nagród wynosi 25 tysięcy dolarów, to trzeba zakładać koszt organizacji w wysokości co najmniej 15 tysięcy dolarów. Związek z pomocą Ministerstwa Sportu i Turystyki i sponsorów organizuje takie turnieje, ale musimy wciąż szukać partnerów, by było takich zawodów więcej.

Wróćmy do wielkiego tenisa. Iga Świątek wróci na pozycję numer 1 w kobiecym tenisie, a Hubert Hurkacz wygra jeszcze turniej ATP?

Patrząc na ranking Race, który obejmuje tylko wyniki z tego roku, to jest możliwe, że Iga będzie ponownie liderką. Jeżeli chodzi o Huberta, uważam, że to zawodnik, który nie osiągnął tego, co mógł osiągnąć. On może naprawdę wiele, ale potrzebuje do tego jednej rzeczy – zdrowia.

Iga Świątek. Fot. Adam Nurkiewicz