Igrzyska coraz bardziej zielone
Igrzyska olimpijskie w Paryżu mają być przykładem, jak zorganizować największą sportową imprezę w dobie walki z globalnym ociepleniem, kierując się zdrowym rozsądkiem. Będzie bardziej „zielono” w Tokio czy Londynie, ale nie wszystkie obietnice organizatorów da się sprawdzić.
Francuzi zapowiedzieli, że organizacja tegorocznych igrzysk spowoduje emisję do atmosfery 1,58 mln ton dwutlenku węgla, czyli mniej niż przed ośmioma laty w Rio de Janeiro (3,6 mln ton) i trzy lata temu w Tokio (1,97 mln ton). Ta druga impreza odbyła się bez udziału kibiców, co – za sprawą idącego za tym znacznego ograniczenia transportu, zwłaszcza lotniczego – istotnie wpłynęło na jej ekologiczny bilans. Paryżanie jeszcze korzystniej wypadają ponadto na tle Katarczyków.
Ostatni mundial kosztował planetę od 3,6 mln (dane FIFA) do nawet 8 mln ton (obliczenia niezależnych ekspertów), ale – jak zauważa na łamach „Le Monde” ekonomista Gilles Rotillon – nawet mimo takich punktów odniesienia bilans węglowy tegorocznej imprezy wciąż pozostaje druzgocący, a przeprowadzanie wielkich wydarzeń sportowych wymaga zupełnie nowych rozwiązań, sięgających nawet rozparcelowania igrzysk po wielu krajach, co sugerują chociażby Carbon Market Watch oraz Eclaircies, czyli autorzy przedolimpijskiego raportu „Going fot Green”.
To oczywiście przyszłość, choć może wcale nie tak odległa, jak moglibyśmy się spodziewać. To zaś, jakie podejście do ekologicznych aspektów podczas igrzysk olimpijskich można mieć dziś – a także za moment, kiedy wydarzenie zorganizują Włosi (2026), Amerykanie (2028) czy Australijczycy (2032), pokazują Francuzi, którzy w wielu aspektach wyznaczają trendy, choć eksperci w ich „zielonym” planie widzą także dość istotne luki.
Medale z Wieży Eiffela
Tegoroczna impreza, jak celnie zauważa „New York Times”, jest na poważnej „klimatycznej diecie”. Organizatorzy zaciskają pasa w niemal każdym dostępnym sektorze: od budowy obiektów, przez transport po wyżywienie. Igrzyska w Paryżu, czyli globalne wydarzenie z udziałem 15 tys. uczestników i nawet 15 mln kibiców, mają być pod tym względem kluczowym punktem odniesienia dla kolejnych wielkich, sportowych imprez o zasięgu międzynarodowym.
Istotne jest zarówno to, co organizatorzy robią, jak i to, czego unikają, a mowa tu oczywiście o budownictwie. 70 proc. aren, na których od 26 lipca do 11 sierpnia odbędą się olimpijskie zawody w Paryżu – a później także igrzyska paraolimpijskie (28 sierpnia – 8 września) – już istnieje, a jedna czwarta to lokacje tymczasowe, przede wszystkim w przestrzeni miejskiej: na Polach Marsowych, Trocadero, Placu Inwalidów czy moście Aleksandra. Nowa są jedynie Adidas Arena, Paris Aquatic Center oraz wioska olimpijska, gdzie podczas imprezy zamieszka blisko 15 tys. osób.
Wszystkie trzy obiekty miały powstać – w miarę możliwości – z użyciem ekologicznych materiałów. Organizatorzy zapowiedzieli m. in. zastępowanie cementu drewnem. Odpowiadająca za olimpijskie obiekty SOLIDEO obiecała, że każdy metr kwadratowy będący efektem prac budowlanych w wiosce olimpijskiej wygeneruje 650 kg dwutlenku węgla, podczas gdy francuska średnia to dziś 1400 kg dla biur i 1300 kg dla obiektów mieszkalnych.
Panele słoneczne – te pokrywające Paris Aquatics Center mają być jedną z największych miejskich farm fotowoltaicznych na świecie – oraz zieleń na dachach podlewana wodą z deszczówki to już dziś w ekologicznym budownictwie standard. Organizatorzy igrzysk stawiają także na recycling, więc z przetworzonego plastiku – konkretnie pojemników na żywność, butelek po szamponie oraz zebranych przez uczniów lokalnych szkół nakrętek – powstało nie tylko 68 podiów do ceremonii dekoracji, ale także 12 tys. krzesełek dla Olympics Aquatic Centre i Adidas Areny.
Zadbała o to podparyska Le Pave, czyli start-up, którego twórcy zaczynali swój ekologiczny biznes od eksperymentów z topieniem elementów ze starych ekspresów do kawy i ekspresów do kawy w piecu do pizzy, a dziś są jednym z kluczowych „zielonych” partnerów komitetu organizacyjnego igrzysk. Wszystkie maszyny, z których korzystają, malują na różowo. To – a nie smutna, industrialna szarość – ma być barwą nowego przemysłu, który działa w oparciu o ekologiczne standardy.
Recyclingiem chwalili się już oczywiście organizatorzy w Tokio, którzy w ten sposób stworzyli nie tylko podia, ale także medale wytopione dzięki metalom odzyskanym z używanej elektroniki – w tym z 6 mln telefonów komórkowych przekazanych przez Japończyków w społecznej zbiórce. Udało się tą drogą odzyskać 32 kg złota, 3,5 tys. kg srebra i 2,2 kg brązu. Paryżanie idą pod tym względem za ciosem, choć postawili przede wszystkim na plastik, a nie metale. W przypadku medali za dość osobliwy element recyclingu można wziąć fakt, że w każdym będzie fragment Wieży Eiffela.
Impreza bardziej wegetariańska
Olimpijczycy w wiosce będą musieli sobie radzić bez klimatyzacji, którą skutecznie mają zastąpić osłony przeciwsłoneczne, odpowiednia izolacja oraz system rur pompujących zimną wodę pod budynkami, dzięki którym temperatura powietrza wewnątrz budynków – tak przynajmniej obiecują organizatorzy – podczas letniej fali upałów może być nawet 10 stopni niższa, niż na zewnątrz, ale nie wszyscy uczestnicy imprezy w to wierzą.
Największe i najbogatsze komitety olimpijskie – a więc także ten polski – skorzystają z własnych, przenośnych klimatyzatorów. O ile więc wioska po igrzyskach może być faktycznie ekologiczna i „zielona”, to trudno dziś oszacować, jaki będzie koszt węglowy jej działania podczas samych igrzysk. Uczestnicy – według „New York Timesa” – wynajmą na czas imprezy blisko 2,5 tys. takich urządzeń, których działanie wymaga znacznie większej konsumpcji prądu niż klimatyzacja tradycyjna.
Sportowcy zakwaterowani w wiosce będą spali na łóżkach ze wzmocnionego kartonu – ten pomysł wywołał sensacją już podczas igrzysk w Tokio, gdy organizatorzy zapewniali, że takie łóżko jest w stanie utrzymać ciężar zawodnika sumo – oraz materacach z sieci rybackich po recyclingu.
Centralnym punktem wioski zawsze jest stołówka, gdzie udział dań wegetariańskich ma być większy niż kiedykolwiek wcześniej. Organizatorzy zapowiedzieli ograniczenie białka zwierzęcego na rzecz tego roślinnego oraz znacznie więcej owoców i warzyw pozyskanych – a jakże – od lokalnych dostawców, spośród których 80 proc. pochodzi z Francji, a 25 proc. znajduje się w promieniu 250 km od Paryża. Mniej będzie też plastiku, m. in. za sprawą szklanych butelek wielokrotnego użytku. Takie wytyczne dotyczą wyżywienia na wszystkich olimpijskich obiektach.
To ma sprawić, że koszt węglowy przygotowania jednego posiłku spadnie z 2 do 1 kg, ale wyżywienie to akurat didaskalia bilansu, bo odpowiadają jedynie za 1 proc. całkowitej emisji igrzysk. Najwięcej – 26 proc. – to budowa obiektów. 6 proc. pochłania wystrojenie obiektów oraz miasta, blisko 40 proc. – transport. Reszta to głównie kwestie operacyjne, czyli zakwaterowanie, transport, wspomniany catering czy ochrona. Nie wiadomo, jaki jest bilans węglowy imprezy na dziś, bo organizatorzy nie zadbali pod tym względem o odpowiednie standardy raportowania.
Eksperci duży znak zapytania stawiają także przy szacowanej przez paryżan emisji związanej z transportem. 80 proc. olimpijskich aren znajduje się promieniu 10 km od wioski dla zawodników, a 85 proc. sportowców zamieszka w odległości do 30 minut od miejsca, gdzie weźmie udział w zawodach. To daje pole do analizy oraz możliwość przewidzenia stopnia emisji, znacznie trudniej oszacować za to koszt węglowy podróży zagranicznych gości, którzy dotrą na igrzyska do stolicy Francji.
Organizatorzy przede wszystkim zachęcają i rekomendują: rowery – od 2014 roku, kiedy Anna Hidalgo została merem stolicy, powstało w Paryżu blisko 600 km ścieżek – pociągi oraz komunikację miejską, która jest zatłoczona nawet poza igrzyskami. Plan zakłada więc pod tym względem głównie dobre chęci. Trudno za to o konkretne, mierzalne rozwiązania, a efekty dobrych rad dla kibiców pozostaję niepewne. – Problem polega na tym, że zbudowaliśmy nasze miasto wokół samochodów – przyznaje na łamach „New York Timesa” odpowiadający w ratuszu za sport były rugbysta Pierre Rabadan.
Wątpliwości budzą także lokalni partnerzy paryskich igrzysk, spośród których – jak czytamy w raporcie „Going for Green” – tylko jeden wciela w całokształt swoich działań złagodzoną wersję wytycznych przyjętych w ramach porozumień paryskich, które zakładają takie ograniczenie emisji gazów cieplarnianych, aby zatrzymać wzrost temperatury na świecie w porównaniu do ery przedindustrialnej do poziomu 1,5 stopnia Celsjusza.
Zawody na kredyt
Organizatorzy politykę ekologiczną prowadzą zgodnie ze schematem ARO: avoid, reduce, offset (unikaj, redukuj, równoważ). To oznacza, że po wykonaniu wszystkich możliwych działań, mających na celu ograniczenie emisji dwutlenku węgla związanej z organizacją imprezy zainwestują – poprzez system tzw. kredytów węglowych – w ekologiczne projekty, aby zrównoważyć w ten sposób wyrządzone szkody i doprowadzić do neutralności igrzysk wobec środowiska naturalnego.
Francuzi chcą przeznaczyć na ten cel 15 mln euro. To oznacza, że każdą nadprogramową tonę dwutlenku węgla wyceniają na 10 euro, co jest ceną rynkową, choć można byłoby oczekiwać, że – ustalając dobre standardy i punkty odniesienia – zaoferują więcej. Carbon Market Watch i Eclaircies w raporcie „Going fot Green” zwracają jednocześnie uwagę, że nie wiadomo, w jakie konkretnie projekty te środki zainwestują, co utrudnia ocenę bilansu ekologicznego igrzysk.
Wymagać od Francuzów należy więcej, skoro największa sportowa impreza czterolecia gości w mieście, gdzie w 2015 roku kraje Organizacji Narodów Zjednoczonych (ONZ) zawarły wspomniane porozumienia klimatyczne. Eksperci specjalizujący się w ochronie środowiska wskazują jednocześnie, że próba wzmocnienia koloru zielonego na fladze olimpijskiej to dopiero początek, bo obecny format wydarzenia – z punktu widzenia ekologicznego – jest po prostu nie do utrzymania.
Podejście do igrzysk, a także chociażby piłkarskiego mundialu, wymaga globalnej reformy, bo przeprowadzanie takich imprez w jednym miejscu, które w krótkim czasie odwiedza kilkanaście milionów ludzi z całego świata, trudno na gruncie porozumień paryskich obronić. Największe wydarzenia sportowe – jak wskazują eksperci – należy raczej organizować na większej przestrzeni, może nawet w kilku-kilkunastu krajach, aby ograniczyć koszty związane z transportem.
Przykładem stojącym w opozycji do tegorocznych igrzysk, spod hasła: „Jak tego nie robić?”, pozostaje piłkarski mundial, który za dwa lata zorganizują Stany Zjednoczone, Meksyk oraz Kanada, co oznacza, że głównym środkiem przemieszczania się między obiektami dla kibiców oraz uczestników będą samoloty. Igrzyska powinny podążać w przeciwnym kierunku, co już zasygnalizował Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) dopuszczając ich organizację nie tyle przez jedno miasto, co przez konkretny region albo nawet państwo. Pierwszym takim przypadkiem będzie za osiem lat Brisbane.
Faktem pozostaje, że tak „zielonych” igrzysk, jak w Paryżu, nie było już dawno albo wręcz nigdy, ale to dopiero początek. Zmiany klimatyczne sprawiają, że zmienić muszą się także igrzyska, a ważne są nie tylko projekty mające na celu ograniczenie emisji śladu węglowego, ale również – i na tym polu Francuzi mają problem – klarowna metodologia oraz transparentne raportowanie realizacji ekologicznego planu.