Naukowe rozwiązania czy „czucie trenera”?
Na ile trenerzy wysokiego wyczynu powinni opierać się na rozwiązaniach naukowych i jak je stosować? Czy nie powinni zaufać swojemu instynktowi? I czy istnieje coś takiego jak „czucie trenera?”
Fragmenty dyskusji trenerów szkolenia olimpijskiego podczas panelu „Organizacja szkolenia”, który odbył się podczas konferencji w Spale.

Aleksandra Nowacka
Kierownik wyszkolenia w Polskim Związku Bokserskim (PZB)
Przytoczę najbliższy mi przykład. Tomasz Dylak, trener kadry narodowej kobiet w boksie, ojciec sukcesu olimpijskiego Julii Szeremety, polega na „czuciu”. Ma instynkt, ale ukształtował go, bo prowadzi zawodniczki od siedmiu lat, od kadry juniorskiej. Niemiej korzysta z pomocy zewnętrznej. Współpracujemy z Instytutem Sportu, konsultujemy się ze specjalistami, głównie z fizjologami.
Myślę, że w tym tkwi sedno tej sprawy. Dziś odchodzi się od stereotypu, że trener jest specjalistą od wszystkiego. Wokół siebie ma ludzi, którzy są ekspertami w określonych dziedzinach. Trener zna podstawy, ale nie musi znać wszystkich zagadnień, na przykład z zakresu fizjologii. Kiedy zagłębiamy się w problem, to lepiej skorzystać z wiedzy osób, które się na tym najlepiej znają i połączyć nabytą wiedzę ze swoim „czuciem”.
Pięściarska kadra kobiet współpracowała z dietetykiem, psychologiem i fizjologiem. Kadra mężczyzn i juniorska i seniorów Grzegorza Proksy miała zatrudnionego fizjologia. U kobiet nie sprawdziła się nam dietetyczna i psycholog. Tak uznał trener i wynik na igrzyskach potwierdził, że miał rację.
Szymon Ziółkowski
Mistrz olimpijski w rzucie młotem z Sydney (2000), obecnie trener Pawła Fajdka
Naukowe podejście do treningu powinno być brane pod uwagę, ale do pewnego momentu. Uważam, że trener powinien być największym autorytetem w pracy z zawodnikiem i źle by było, żeby pewne rzeczy działy się bez jego wiedzy i poza nim. Zawodnicy chcą coś zrobić samemu, eksperymentują i wtedy kompetencje trenera mogą być podważane.
Ważna jest komunikacja i dyskusja między zawodnikiem i trenerem. Podam przykład ze swojej kariery. Trener Cybulski (Czesław) nie stosował podczas treningu kamer, nie nagrywał filmików. Tylko czasami to się zdarzało. Kiedyś toczyliśmy dyskusję na temat błędu, który popełniam. Trener twierdził, że ściągam młot do lewej nogi, czyli że rzut nie jest obszerny tylko skrócony. Ja mówiłem, że nie ściągam. On, że tak. Nagraliśmy moją próbę. Okazało się, że nie ściągałem tej nogi, tylko ją spóźniałem, kręcąc obroty. Bez weryfikacji na filmie prowadzilibyśmy tę dyskusję latami i obaj mielibyśmy rację. Nagraliśmy rzut i błąd naprawiliśmy. Z tego płynie jeszcze jeden wniosek. Same suche dane nie są w stanie pomóc w treningu. Dopiero „w połączeniu z człowiekiem” jesteśmy w stanie je wykorzystywać.
Ważny jest jeszcze inny aspekt. Mamy plan treningowy, często oparty o założenia wynikające z badań. Ale zawsze musimy zaadaptować plan do aktualnej sytuacji, do warunków pogodowych lub samopoczucia zawodnika, na przykład do tego, czy się wyspał. Jednym słowem musimy bazować nie tylko na „czuciu” trenera, ale „czuciu” zawodnika. Staram się go słuchać. Nie narzucam mu w zdecydowany sposób swojej woli. Jestem delikatny, jeżeli mam jakiś nowy pomysł, to staram się to przemycić do zadań treningowych tak, żeby wyszło na to, że to on na to wpadł. I wtedy to zadanie będzie wykonywał dużo lepiej.

Piotr Renkiel
Trener kadry narodowej mężczyzn w koszykówce 3×3
Wydaje mi się, że nigdy żaden trener nie wykonał planu treningowego tak, jak miał zaplanowany, w 100 procentach co do każdego elementu. Za każdym razem pojawiają się jakieś czynniki, które nam to uniemożliwiają. I myślę, że to wynika także z „czucia”. Pojawia się coś, czego nie możemy zrobić albo uznajemy, że lepiej tego nie robić.
Same suche dane nie są w stanie pomóc w treningu. Dopiero „w połączeniu z człowiekiem” jesteśmy w stanie je wykorzystywać.
Szymon Ziółkowski
Jeśli chodzi o wykorzystanie nauki, to trzeba być ostrożnym i oprzeć się na własnych doświadczeniach. Przed igrzyskami współpracowaliśmy z fizjologiem. Nagle zawodnicy mieli wbijaną igłę w ucho, w palec i niektórych to irytowało. Psycholog? Próbowaliśmy. Ale uznaliśmy, że potrzebny nam jest przede wszystkim bardzo dobry trener przygotowania motorycznego, fizjoterapeuta. Był jeszcze mój asystent Michał Hlebowicki. W czwórkę stworzyliśmy taki zespół, że nie potrzebowaliśmy psychologa, bo dzięki własnemu doświadczeniu i podejściu byliśmy w stanie dotrzeć do zawodników. Stworzyliśmy silną więź z drużyną i to okazało się kluczowe. Bez zaufania i współpracy ciężko osiągnąć sukces.

Aleksander Wojciechowski
Trener kadry narodowej w wioślarstwie, złotych medalistów olimpijskich w czwórce podwójnej z Pekinu (2008) i z Paryża (2024)
„Czucie trenera” wynika z doświadczenia i przepracowanych lat. Dopiero na tej bazie możemy opierać się na instynkcie trenerskim. Ale jest też tak, że trener albo to ma, albo nie ma. I uważam, że ta cecha powinna istnieć u dobrego trenera, być dominująca.
Uwzględnianie nowości, wynikających z badań też jest ogromnie ważne. Przez lata trenowaliśmy wytrzymałość metodą ciągłą, czyli uznawaliśmy, że można trenować godzinami i nic złego się nie stanie. Dziś wiemy, że skuteczniejsza jest praca tlenowa i nie można cały dzień ćwiczyć w myśl zasady im więcej, tym lepiej. Musi pojawić się przerwa, aby trening był skuteczny, aby wystąpił bodziec rozwojowy. Do tego doszliśmy także a podstawie postępów w nauce.
Łukasz Trzaskoma
Trener odpowiedzialny za trening siłowy kadry narodowej w pływaniu
Niedawno rozebraliśmy urządzenie pomiarowe stosowane często w lekkiej atletyce. Udowodniliśmy, że nie ma prawa działać, a jest wciąż stosowane w tej dyscyplinie. Chcę przez to powiedzieć, że zaczynany wierzyć w rzeczy, które nie mają prawa funkcjonować, które dają nam fałszywe informacje, a zapominamy o podstawowych prawidłach z biologii, z biomechaniki. W takim wypadku nauka przestaje być źródłem rzetelnej informacji, a staje się sztuką dla sztuki.
Kilka lat temu byłem w Akademii Barcelony. Nie było tam łatwo się znaleźć. Zaproszenie otrzymaliśmy po kilku listach polecających. W akademii stosują specjalny system analizowania danych w grach zespołowych. Pracuje nad nim kilkunastu ludzi, używają kilkudziesięciu kamer, stosują około 400 parametrów. Na podstawie danych, wielu stron dokumentów, trener główny na koniec otrzymuje kilka zdań podsumowania i wniosków.
Jaki z tego wniosek dla nas? Często dajemy naszym trenerom złożone opisy, które nic im nie dają. Sztuką jest przekazanie trenerom w sposób rzetelny i prosty tego, co ich najbardziej interesuje i im pomoże. Tak pracujemy w kadrze pływackiej. Trener Paweł Wołkow ma instynkt. Przychodzi na trening i widzi rzeczy, których ja nie widzę. Ja przekazuję mu wyniki, parametry, wartości, aby jego przeczucie miało podłoże naukowe. Można powiedzieć, że jego przeczucie przekładam na język naukowy.
Profesor Janusz Iskra
Trener lekkoatletyczny, naukowiec – Politechnika Opolska i Akademia Wychowania Fizycznego im. Jerzego Kukuczki w Katowicach
Jestem trenerem i naukowcem. Mam ten problem, że wśród trenerów mówię zbyt naukowo, a wśród naukowców – zbyt trenersko. Naukowcy często nie znają realiów danego sportu, konkurencji. Trenerzy nie chcą natomiast znać naukowych wyjaśnień, bo często są zbyt skomplikowane. Podsumowując, w sporcie potrzebny jest pośrednik, którzy powiąże wiedzę szkoleniową z naukową