Paryż 2024. Tomasz Redzimski (tenis stołowy): Moje wnioski po igrzyskach

Autor: Tomasz Redzimski
Artykuł opublikowany: 30 września 2024

Od 1988 roku, kiedy tenis stołowy wszedł do rodziny sportów olimpijskich, polska reprezentacja nie zdobyła żadnego medalu. Wywalczenie choć tego jednego, wymarzonego medalu za cztery lata będzie wymagało udoskonalenia naszego działania w najważniejszych obszarach: kulturze, wiedzy, treningu i organizacji systemu – pisze Tomasz Redzimski, trener kadry narodowej mężczyzn w tenisie stołowym.

Miłosz Redzimski. Fot. Polski Związek Tenisa Stołowego

Od stycznia 2024 roku przejąłem obowiązki trenera kadry narodowej mężczyzn. Od tego czasu awans na igrzyska olimpijskie w Paryżu w turnieju drużynowym, grze mieszanej i pojedynczej był moim najważniejszym celem. Osiągnięcie tego było tym istotniejsze, że w Tokio nie mieliśmy męskiej reprezentacji. Po utraconych szansach w drużynie i mikście, jedyny bilet do Paryża wywalczył w turnieju eliminacji singlowych Miłosz Redzimski. Tym samym, w stosunku do poprzednich Igrzysk osiągnęliśmy drobny postęp.

Pierwszy raz brałem udział w Igrzyskach, więc patrzyłem na wszystko co się dzieje wokół mnie okiem debiutanta. Wszystko mnie interesowało, ale jednocześnie cały czas miałem w pamięci słowa z wywiadu z ojcem Igi Świątek (olimpijczykiem z Seulu), że „igrzyska to bardzo specyficzne zawody. Można wejść do wioski olimpijskiej i nigdy z niej nie wyjść”. Te słowa przypominały mi cały czas o tym, po co przyjechaliśmy do Paryża i na czym trzeba się skoncentrować.

Nie można liczyć na szczęście

Odległość pomiędzy wioską a halą zajmowała 40 minut jazdy dusznym autobusem. Już po pierwszym dniu okazało się, że dojazd na trening ranny, potem powrót do wioski na obiad i odpoczynek, a następnie znów transport na trening wieczorny i kolejny powrót na kolację kosztowały nas mnóstwo sił i na koniec byliśmy wyczerpani. Następnego dnia zauważyłem, że doświadczone ekipy azjatyckie miały ze sobą małe poduszki i karimaty, a posiłki zamawiali z restauracji prosto na salę. W ten sposób oszczędzali 80 minut, jednocześnie godząc się na mniej komfortowy odpoczynek wśród zgiełku i nieustannego poruszenia uczestników zawodów czyli zawodników, trenerów, działaczy i wolontariuszy. To było dobre rozwiązanie i warto wziąć z niego przykład.

Jeszcze w trakcie obozów przed Paryżem musiałem pamiętać, że Miłosz jest jedynym Polakiem startującym w zawodach i powstaje problem organizacji partnera do treningu. Założyłem grupę na komunikatorze, do której systematycznie dołączali zawodnicy z innych krajów i kontynentów, którzy podobnie jak Miłosz potrzebowali kogoś do treningu. Podczas pięciu dni treningowych przed pierwszą grą singlową tylko raz nie udało nam się zorganizować partnera. Wykorzystaliśmy ten czas na trening wieloma piłkami.

Gdybyśmy mieli jednak trochę mniej szczęścia, to jakość przygotowań do turnieju mocno by się obniżyła. Silne reprezentacje, które dysponują też odpowiednim budżetem, zabierają ze sobą sparingpartnerów do treningu nawet gdy na igrzyska awansowała cała drużyna, czyli trzech zawodników i rezerwowy! A już zupełnym wyjątkiem jest kadra Chin, która miała aż czterech sparingpartnerów! A kiedy zdarzy się, że nie mają jakiegoś stylu gry wśród swoich, to proponują bardzo wysokie wynagrodzenie finansowe innym uczestnikom za wspólny trening.

Jeszcze trudniej bez zespołu przygotować się do gry już w dniu meczu. Wszyscy mają swój indywidualny grafik. I znów mieliśmy trochę szczęścia. Ukrainiec Jaroslaw Żmudenko rozpoczynał turniej dzień po Miłoszu, więc umówiliśmy się, że on rozgrzeje jego, a Miłosz zrewanżuje się tym samym następnego dnia. Do drugiej gry singlowej nasz zawodnik przygotowywał się z Mołdawianinem Vladislavem Ursu, który odpadł w rundzie eliminacyjnej. Ursu gra od lat w polskiej Superlidze, więc dobrze się znamy. Zrobił nam przysługę, choć mógł odmówić. Jego udział w treningu w przeddzień meczu oraz w rozgrzewce przed samą grą był tym bardziej istotny, że przeciwnik Miłosza Duńczyk Anders Lind jest, tak jak Ursu, leworęczny. Dzięki sprzyjającym okolicznościom nasz reprezentant był dobrze przygotowany do meczu i, pomimo niepowodzenia, rozegrał pojedynek na swoim wysokim poziomie. Podczas igrzysk olimpijskich w Los Angeles nie chciałbym jednak więcej liczyć na szczęście.

Po odpadnięciu naszego reprezentanta z zawodów do końca mojego pobytu w Paryżu, całe dnie spędzałem na sali treningowej, obserwując najlepszych zawodników przygotowujących się do swoich gier oraz oglądając walkę na głównej arenie. Na podstawie osobistego doświadczenia oraz obserwacji naszych najważniejszych przeciwników wyciągnąłem najważniejsze wnioski.

Miłosz Redzimski. Fot. Polski Związek Tenisa Stołowego

Upowszechnić  kulturę mistrzostwa

Jeśli wzorem najsilniejszych krajów na poważnie myślimy o włączeniu się do gry o olimpijskie złoto to pierwszą sprawą, którą należy się zająć jest upowszechnienie kultury mistrzostwa, czyli kultury stałego doskonalenia. Celem tej kultury jest osiągnięcie najwyższego światowego poziomu. Piszę o upowszechnieniu, bo ta kultura już funkcjonuje, ale bynajmniej  nie wszędzie.

W szeroko rozumianym środowisku tenisa stołowego w Polsce wciąż dominuje walka o przetrwanie, z wszystkimi konsekwencjami tego stanu rzeczy. Jednak ostatnie lata pracy zarządu PZTS to żmudna i wyboista droga od faktycznego bankructwa w 2017 roku do prężnej i efektywnej organizacji ze stale rosnącym budżetem, zapewniającym warunki do rozwoju kadrom narodowym. Nasze władze zbudowały zespół ambitnych, pracowitych i twórczych osób z wysokimi aspiracjami. Mam na myśli zarówno pracowników administracji PZTS jak i cały sztab trenerski. Te kilkanaście osób nadaje rytm i ton pracy, wpływając powoli na zmianę sposobu myślenia oraz postawy kolejnych, które chcą się włączyć do walki o olimpijskie złoto.

Wywalczenie złotego medalu olimpijskiego wymaga znaczącego poszerzenia grupy osób, które zdecydują się na implementację kultury mistrzostwa już na poziomie klubów, ośrodków PROTS oraz OSSM. Rozwinięcie odpowiednich praktyk opartych na zasadzie stałego doskonalenia daje nam ogromną szansę na podniesienie poziomu jakości pracy już od pierwszych pingpongowych kroków stawianych przez najmłodszych. Ale najmłodsi to melodia dalekiej przyszłości, czyli igrzysk olimpijskich 2036 i 2040.  W tym artykule skupię się bardziej na tym, co trzeba zrobić w czasie jaki pozostał do igrzysk w Los Angeles w 2028 roku.

Wywalczenie złotego medalu olimpijskiego wymaga znaczącego poszerzenia grupy osób, które zdecydują się na implementację kultury mistrzostwa już na poziomie klubów, ośrodków PROTS oraz OSSM.

Jak już pisałem wcześniej, grupa osób działająca zgodnie z zasadą stałego doskonalenia jest jeszcze dość skromna i dlatego sterowanie procesem dochodzenia do światowego poziomu nie jest wcale ani łatwe, ani przyjemne. Spotyka się z ciągłym oporem. Według mnie, niezwykle ważne jest stałe odwoływanie się do Narodowego Programu Rozwoju Tenisa Stołowego 2018-2033. W tym dokumencie zawarte są wszystkie cele jakie chcemy osiągnąć i jeśli będziemy dalej kroczyć tą ścieżką, to nasze szanse na walkę o złoty medal w Los Angeles  w turnieju drużynowym, singlowym i gier mieszanych znacznie rosną. Utrzymywanie się na tej ścieżce wymaga stałego konsolidowania działaczy i trenerów oraz sił i środków wokół najambitniejszych celów, przekonując jednocześnie większość do tego, żeby wspierała ten proces. Sukces naszej kadry w Los Angeles może stworzyć szansę dla mniejszych klubów na przeskok z poziomu przetrwania na poziom rozwoju.

Poszerzyć wiedzę

Jeśli chcemy na poważnie włączyć się do gry o złoty medal igrzysk olimpijskich, to potrzebujemy przeskoczyć z funkcjonowania na poziomie mitycznym do poziomu racjonalnego.

 W ostatnich latach w naukowych czasopismach sportowych zostały opublikowane dwie przełomowe prace. Pierwsza autorstwa J. Grycana, M. Kołodzieja, Z. Bańkosza to „Reliability of Wu Huanqun’s table tennis game analysis method in author’s own modification”[1] oraz druga autorów J. Grycana i Z. Bańkosza „Technical and tactical actions of representatives of different styles of play in table tennis”. [2]

Pierwsza z tych prac daje nam naukowe narzędzie do analizowania struktury i jakości gry, a druga przedstawia wyniki badań autorów nad tym, jak wygrywali najwybitniejsi zawodnicy i zawodniczki w siedmiu najważniejszych typach-stylach gry w tenisie stołowym w ostatnich 40 latach. Wdrożenie wniosków z tych prac to według mnie milowy krok w kierunku przeskoku z mitycznego poziomu myślenia o treningu na poziom racjonalny, naukowy. Poziom mityczny polega na opieraniu praktyki treningowej na opinii autorytetów, ich przekonaniach i wyobrażeniach. Niestety, nasze dotychczasowe osiągnięcia pokazują, że te opinie, wrażenia i przekonania oparte są często na fałszywych założeniach.

Przeskoku na poziom naukowy, racjonalny możemy dokonać posługując się odpowiednimi narzędziami, które pozwalają nam na dokładne zbadanie struktury gry w tenisa stołowego na mistrzowskim poziomie. Dzięki tym dwóm pracom każdy trener w Polsce ma możliwość samodzielnego zbadania struktury i jakości gry swoich zawodników, porównania do wyników najlepszych na świecie oraz odpowiedniego zaplanowania procesu treningowego. Dotyczy to również naszej kadry olimpijskiej na Los Angeles. Dzięki tym dwóm pracom naukowym jesteśmy teraz w stanie dokładnie scharakteryzować naszych zawodników, określić ich indywidualny styl gry, opisać ich silne i słabe strony, zaplanować proces rozwoju oraz zdecydować w jakich warunkach mamy ten proces efektywnie prowadzić. Dzięki tym narzędziom możemy rozpoznać potencjał u naszych kadetów i juniorów, którzy są w stanie zrobić duży postęp techniczno-taktyczny i tym samym stworzyć silniejszą kadrę narodową za 4 lata.

Udoskonalić trening

Wyniki badań nad grą najlepszych zawodników na świecie już teraz pozwalają nam na znaczące udoskonalenie treningu. Dzięki szczegółowym danym możemy rozstać się z fałszywymi przekonaniami, które towarzyszą nam od lat. Jednym z przykładów takiego fałszywego przekonania jest przecenienie znaczenia jednej z technik, z wykorzystaniem której zawodnik może zaatakować krótki serw przeciwnika, czyli flipa rotacyjnego bekhendem. Nauczanie i doskonalenie jakości tej techniki zostało w Polsce, już ponad dekadę temu, uznane za przejaw nowoczesności w grze i stąd priorytetowe. Natomiast nauczanie i doskonalenie odbioru krótkich serwów różnorodnymi przebiciami bekhendem i forhendem zostało powszechnie uznane za przestarzałe i nieskuteczne.

Do każdego pojedynku niezbędne są prawie dwugodzinne przygotowania więc zawodnicy walczący o złoty medal muszą sprostać dużym obciążeniom i szybko się regenerować. To oznacza konieczność znacznego podniesienia poprzeczki w naszym treningu przygotowania wszechstronnego we wszystkich najważniejszych aspektach: wytrzymałości, siły, mocy, szybkości, zwinności i gibkości.

Konsekwencją tych założeń stało się zredukowanie czasu nauki i doskonalenia przebicia do minimum a czasami nawet do zera. Te praktyki spowodowały gwałtowny spadek umiejętności odbioru serwu przebiciem, ale również spadek jakości następujących połączeń: krótkie przebicie i atak, długie przebicie i kontratak, długie przebicie i blok. Spadek jakości tych kombinacji przełożył się na poważne ograniczenia w umiejętnościach taktycznych, które polegają na zmienności gry oraz zdolności do dostosowania się do gry przeciwnika. Wyniki badania gry Chińczyka Ma Longa (dwukrotnego mistrza olimpijskiego i trzykrotnego mistrza świata w singlu) pokazują coś zupełnie odwrotnego. Najbardziej punktującymi odbiorami serwu są właśnie przebicia, które dały 40% wszystkich wygranych akcji odbiorem serwu. Wspomniany flip bekhendem tylko 16%. Połączenie odbioru serwu przebiciem i kontrataku dało 85% wszystkich wygranych akcji w kombinacji drugiej i czwartej piłki, natomiast  połączeniem odbioru serwu flipem bekhendowym i kontrataku Ma Long wygrał tylko 3% wszystkich zwycięskich akcji w tej kombinacji. Znaczenie flipa bekhendowego rośnie u zawodników, którzy grają atakiem szybkim, ale czołowi zawodnicy na świecie w tym stylu gry stale doskonalą umiejętności gry przebiciem i skutecznie stosują tę technikę w grze. Przykładami są Felix Lebrun (brązowy medal IO w Paryżu) oraz Lin Yun Ju (ćwierćfinalista IO w Paryżu).

Innym przykładem przekonania opartego na fałszywych założeniach jest akcentowanie w treningu ataku i kontrataku. Duża część zawodników szkolonych w naszym kraju poświęca większość swojego czasu na doskonalenie właśnie tej kombinacji, kosztem zaakcentowania doskonalenia jakości pierwszych czterech piłek czyli serwu i kontrataku oraz odbioru serwu i kontrataku. Te praktyki i przyzwyczajenia są niespójne ze wspomnianymi wyżej wynikami badań gry Ma Longa. Ten chiński mistrz 18% wszystkich zwycięskich akcji wygrał atakiem i kontratakiem w długich akcjach (w piątej i kolejnych piłkach) i aż 60% w pierwszych czterechg piłkach, czyli kombinacjami serw i kontratak oraz odbiór serwu i kontratak. Te dane jasno pokazują, że należy zmienić proporcje w treningu technicznym oraz taktycznym. Podobne konkluzje dotyczą zastosowania bloku i kontrataku oraz przebicia i kontrataku w długich akcjach.

W 2014 roku piłki celuloidowe odeszły do lamusa i wprowadzono do gry cięższe i twardsze  piłki plastikowe, wzrosły wymagania przygotowania fizycznego do zawodów tenisa stołowego. Do wszystkich uderzeń atakujących trzeba teraz użyć większej siły, jednocześnie wymiany są szybkie i z dużą zmiennością miejsca upadku piłki. Podczas igrzysk czołowi zawodnicy rozgrywali turniej w trzech konkurencjach. Singiel i gra mieszana rozgrywana była jednocześnie, a następnego dnia po finałach gier pojedynczych rozpoczął się turniej drużynowy. Do każdego pojedynku niezbędne są prawie dwugodzinne przygotowania więc zawodnicy walczący o złoty medal muszą sprostać dużym obciążeniom i szybko się regenerować. To oznacza konieczność znacznego podniesienia poprzeczki w naszym treningu przygotowania wszechstronnego we wszystkich najważniejszych aspektach: wytrzymałości, siły, mocy, szybkości, zwinności i gibkości.

Wzmocnić system

Wieloletni trener kadry Chin Li Xiaodong podczas wizyty w Polsce, która miała miejsce kilka lat temu, jasno dał nam do zrozumienia, że jeśli chcemy zrobić postęp, to najlepsi zawodnicy w kraju powinni jak najczęściej wspólnie trenować. Nie jest to dla nas rzecz zupełnie nowa. Kiedy w 1995 roku podczas mistrzostw świata w Chinach Lucjan Błaszczyk dotarł do ćwierćfinału, cała ówczesna kadra narodowa od kilku lat skoszarowana była w jednym ośrodku. Niestety, zaraz po tym sukcesie większość zawodników rozjechała się po Europie i chociaż minęło już od tego czasu 29 lat, to do tej pory nasi kadrowicze trenują w różnych miejscach i pracują razem tylko podczas zgrupowań kadry. To znacząco za mało. Utworzenie centrum badawczo-rozwojowego Polskiego Związku Tenisa Stołowego zasadniczo poprawiłoby warunki szkolenia zawodników i zwiększyłoby nasze szanse na sportowy postęp.

W ostatnich latach dzięki pracy władz PZTS istotnie poprawiła się sytuacja finansowa naszej organizacji. W budżecie znajdują się odpowiednie środki na organizację zgrupowań i udział w zawodach międzynarodowych. Nie jesteśmy już biednym związkiem, tak jak to miało miejsce przez wiele lat, choć daleko nam do poziomu finansowania najsilniejszych reprezentacji. Zastanawiające jest, że w Paryżu srebrny medal w grze mieszanej zdobyła para pochodząca z jednego z najbiedniejszych krajów na świecie – Korei Północnej. Dobór stylu gry kobiety i mężczyzny (kombi atak – kobieta, atak szybki bekhendem i topspinowy forhendem – mężczyzna) oraz poziom wyszkolenia techniczno-taktycznego zdradzają wysoki poziom wiedzy na temat światowego poziomu gry w tenisa stołowego oraz praktyki treningowej w tym kraju. W porównaniu z Koreą Północną jesteśmy finansowym potentatem, ale to nie my a właśnie oni w znakomitym stylu wywalczyli srebrny medal Igrzysk.

Uważam jednak, że to wydarzenie, ten koreański wyczyn, powinien być przez nas dokładnie przeanalizowany. Jest to świetny przykład tego, jak można efektywnie wykorzystać ograniczone zasoby po to, żeby osiągnąć najwyższy światowy poziom. Myślę, że wiele możemy się z tego przypadku nauczyć.

Podsumowanie

Od 1988 roku, kiedy tenis stołowy wszedł do rodziny sportów olimpijskich, polska reprezentacja nie zdobyła na tych zawodach żadnego medalu. Pomimo tych niepowodzeń, ciągle mobilizujemy się do pracy i zamierzamy znacznie lepiej przygotować się do turnieju w Los Angeles. Wywalczenie choć tego jednego, wymarzonego medalu za cztery lata będzie wymagało udoskonalenia naszego działania we wszystkich opisanych przez ze mnie wyżej obszarach: kulturze, wiedzy, treningu i organizacji systemu.


[1] Grycan J, Kołodziej, Bańkosz Z, Reliability of Wu Huanqun’s table tennis analysis method in author’s own modification. Appl Sci.2022;12(16):8235. https://doi.org/10.3390/app12168235

[2] Grycan J, Bańkosz Z, Technical and tactical actions of representatives of different styles of play in table tennis. Acta Kinesiologica 18(2024) Issue.2 DOI. 10.51371/issn.1840-2976.2024.18.2.6

Tomasz Redzimski, trener kadry narodowej mężczyzn w tenisie stołowym. Fot. KS Bogoria Grodzisk Mazowiecki