Zbigniew Kowalczuk: Liderka jest najważniejsza

Autor: Olgierd Kwiatkowski
Artykuł opublikowany: 25 października 2025

Podczas mojej pracy w Szkole Mistrzostwa Sportowego, a potem z reprezentacją juniorek dążyłem do tego, aby mieć liderkę w drużynie. Taką rolę pełniły wcześniej Beata Mikołajczyk-Rosolska, Karolina Naja, Adrianna Kąkol, Helena Wiśniewska, Anna Puławska. Musiałem więc znaleźć zawodniczkę nie tylko najmocniejszą, ale o szczególnych predyspozycjach do „jedynki” – mówi „Forum Trenera” Zbigniew Kowalczuk, trener kadry narodowej Polski w kajakarstwie – sprincie kobiet.

Zbigniew Kowalczuk z mistrzyniami świata w K-2 500 m Anną Puławską (z lewej) i Martyną Klatt. Fot. archiwum prywatne Zbigniewa Kowalczuka

Polska kadra kajakarek ma za sobą udany sezon. Na czerwcowych mistrzostwach Europy w Racicach Anna Puławska i Martyna Klatt popłynęły po złoto w konkurencji K-2 500 m, a w K-1 Anna Puławska po srebro. W sierpniu na mistrzostwach świata w Mediolanie te same zawodniczki w obu konkurencjach zdobyły złoto.

Kajakarki odniosły sukcesy pod wodzą nowego trenera Zbigniewa Kowalczuka, który zastąpił pracującego z kadrą od 2009 roku Tomasza Kryka. O trudnych początkach w kadrze, swoich metodach pracy, podejściu do taktyki i techniki szkoleniowiec opowiedział Forum Trenera.

Okoliczności objęcia kadry narodowej seniorek w kajakarstwie

Kadrę objąłem w styczniu, zastępując Tomasza Kryka, pracującego z reprezentacją kajakarek od 2009 roku. To znakomity fachowiec, wniósł duży wkład w rozwój naszego sportu w Polsce. Nie miałem obaw przed przejęciem tej funkcji po tak znanej osobie. W rożnym stopniu wychowałem niemal wszystkie zawodniczki, które pływały w drużynie narodowej. Pracowałem z nimi w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Wałczu przez cztery lata. W latach 2012–2021 byłem również trenerem kadry juniorek kajakarek, które zdobywały medale mistrzostw świata i Europy w tej kategorii wiekowej. Od lat 90. znałem i współpracowałem z większością trenerów naszej reprezentacji na poziomie juniorskim, młodzieżowym czy seniorskim.

Z drugiej strony miałem prawo czuć niepewność. Jak mnie przyjmie środowisko? Trener w SMS pozostaje w cieniu. Obserwowałem mistrzostwa Polski z boku, by weryfikować proces szkoleniowy w SMS, szukać nowych talentów, lecz ale znajdowałem się z dala od trenerów klubowych. Szkoleniowiec w szkole w Wałczu wykonuje ogrom pracy, kształtuje zawodniczki, ale później oddaje je do kadry młodzieżowej albo seniorek i jego wkład jest często zapomniany. A my przecież w naszej placówce trenowaliśmy dziewczęta, które na początku wcale nie reprezentowały wysokiego poziomu. Dochodziły do niego dzięki staraniom naszego zespołu, tak było na przykład z Beatą Mikołajczyk-Rosolską, Karoliną Nają (wielokrotne medalistki olimpijskie).

Po igrzyskach olimpijskich w Paryżu atmosfera w zespole nie była wesoła. Niektóre zawodniczki od razu chciały zrezygnować z dalszej kariery lub ją przerwać, decydując się na macierzyństwo. U wielu widać było przygnębienie nieudanym sezonem olimpijskim, inne leczyły kontuzje.

Zawodniczki, które prowadził poprzedni trener nie wzięły się znikąd. Do kadry seniorów weszły przygotowane wcześniej w kadrze juniorskiej: Anna Puławska, Justyna Iskrzycka, Katarzyna Kołodziejczyk, Helena Wiśniewska, Sandra Ostrowska, Julia Olszewska. Była jeszcze Paulina Paszek, która jednak przeszła do reprezentacji Niemiec. Myślę, że dlatego Polski Związek Kajakowy brał mnie pod uwagę jako głównego kandydata na trenera kadry narodowej Polski. Chciał uspokoić sytuację w kadrze, bazując na tym, że znam się z zawodniczkami.

Sytuacja w kadrze Polski po igrzyskach olimpijskich w Paryżu

Po igrzyskach olimpijskich w Paryżu atmosfera w zespole nie była wesoła. Niektóre zawodniczki od razu chciały zrezygnować z dalszej kariery lub ją przerwać, decydując się na macierzyństwo. U wielu widać było przygnębienie nieudanym sezonem olimpijskim, inne leczyły kontuzje. Miałem wrażenie, że wszystkie znajdowały się na rozdrożu.

Podczas pierwszego zgrupowania w styczniu chciałem się przekonać, ile dziewczyn i w jakim stanie psychicznym się na nim stawi. Część z nich przyjechała z ciekawości. Chciały zobaczyć, jak to teraz będzie z nowym trenerem. Myślę, że jakoś sobie poradziłem, scaliłem tę grupę z powrotem.

Jak tego dokonałem? Zawodniczki mi zaufały. Znały mój charakter. Z dawnych juniorskich czasów wiedziały, że jestem osobą diametralnie różną od poprzednika, inaczej się komunikuję. Zaufały mi. Podjęły się wyzwania, które wyznaczyłem. Na nowo zaczęliśmy omawiać trudne tematy i mogłem spokojnie określić priorytety na ten sezon i na dalszą przyszłość.

Jakie były priorytety na sezon 2025? Wyłonienie liderki

Na pierwsze i drugie zgrupowanie powołałem dwie grupy – seniorską i do lat 23. Chciałem dokonać kompleksowego przeglądu reprezentacji. Rozdzieliłem obie grupy przed regatami kwalifikacyjnymi. Muszę zaznaczyć, że w kajakarstwie o doborze osad decyduje poziom indywidualny zawodniczek,: robimy kwalifikacje pod koniec kwietnia, a następnie potem pod koniec maja, i na podstawie uzyskanych wyników wyznaczam skład kadry. Nie jest tak jak w wioślarstwie, w którym osady pozostają niezmienne. Kieruję się również innymi kryteriami niż czasy, na przykład biorę pod uwagę czynnik charakterologiczny i techniczny. Z tego względu może się nie raz zdarzyć, że w osadzie popłynie na przykład zawodniczka szósta, a nie czwarta z kwalifikacji. Decyduje jednak wybór trenera kadry.

Podczas pracy w SMS czy z kadrą juniorek, stwierdziłem, że warto mieć w drużynie liderkę. Taką rolę pełniły wcześniej Beata Mikołajczyk-Rosolska, Karolina Naja, Adrianna Kąkol, Helena Wiśniewska, Anna Puławska. Musiałem więc „wyłowić” zawodniczkę o szczególnych cechach mentalnych i motorycznych, pretendującą do roli „jedynki”. Wobec problemów w kadrze, przerwy z powodów urlopów macierzyńskich, nie miałem zamiaru zabierać się od razu za duże osady. Liderka była priorytetem na ten sezon.

Anna Puławska,dwukrotna złota medalistka MŚ. Fot. Rafał Oleksiewicz/Polski Związek Kajakowy

Kryterium było jasne. Jeśli taką liderką miała być Anna Puławska, a na tę zawodniczkę postawiłem, musiała zrealizować cel wynikowy i w dwóch pierwszych zawodach Pucharu Świata popłynąć w czasie poniżej minuty 50 sekund. Oczywiście w kajakarstwie uzyskany czas nie decyduje o wyniku wyścigu,  ani o  zajętym miejscu przez zawodniczkę czy osadę, bo na torach regatowych są różne warunki atmosferyczne, zwłaszcza wiatr, jego kierunek i siła, ale pewne limity można wyznaczyć. Mimo problemów, jaką była drobna kontuzja, Ania wypełniła tę normę. Sprawdziła się w konkurencji indywidualnej K-1 500 m i ta rola jej bardzo pasowała, zwłaszcza, że czuła wielki niedosyt po igrzyskach w Paryżu.

Kolejnym celem była dla mnie wstępny dobór „dwójek”. Martyna Klatt chciała kontynuować starty z Heleną Wiśniewską, ale ta druga zawodniczka zrezygnowała w tym roku z kadry. Po badaniach specjalistycznych w Wałczu przeprowadzonych przez inżyniera Zbigniewa Staniaka (Instytut Sportu – Zakład Konstrukcji) okazało się, że warto postawić na duet Klatt–Puławska. Popłynęły one najpierw w drugich zawodach Pucharu Świata, trochę spontanicznie „na żywca”, gdzie przegrały z Australijkami, a potem na mistrzostwach Europy już lepiej przygotowane. W Racicach zdobyły złoty medal ME. Ten start był obciążony dużym ryzykiem, bo nie wiadomo było, czy Anna jest w stanie popłynąć w K-1 i K-2. Chodziło o czas przerwy między finałami. Zawodniczka sama zadeklarowała, że spróbuje pogodzić obie konkurencje. Popłynęła po srebro w „jedynce” i złoto z Martyną w „dwójce”. Na mistrzostwach świata problemu synchronizacji nie było. Finał K-1 był w sobotę, a K-2 w niedzielę. W Mediolanie zawodniczki zdobyły dwa złote medale.

Dla mnie kwestia liderki była o tyle ważna, że chciałem mieć zawodniczkę wysokiej klasy jako pewien wzór. Nie chodzi o to, żeby ona rządziła w grupie, ale żeby swoją formą i postawą sportową, wreszcie wynikami w konkurencji olimpijskiej, mobilizowała całą kadrę. Jeżeli wyłoniłem liderkę, to następnie mogę mieć drugą osobę nawet  nieco słabszą, ale odpowiadającą charakterem i techniką wiosłowania, którą dołączam do dwójki. Martyna w naszych pierwszych wewnętrznych kwalifikacjach odbiegała na początku od reszty zawodniczek, miała czwarte czasy, ale pod koniec maja już była najlepsza. Czyli dla mnie liderka nie jest gwiazdą, ale osobą, która „napędza” reprezentację, a inne zawodniczki starają się dorównać jej poziomem.

Osoby współpracujące z głównym trenerem

Otoczyłem się osobami współpracującymi do tej pory z kadrą. W moim otoczeniu są pracownicy Instytutu Sportu: inż. Zbigniew Staniak, fizjolog dr Dariusz Sitkowski, dr inż. Olga Surała z Zakładu Żywienia. Bardzo mi zależy na współpracy z Olgą Surałą, bo w przyszłym sezonie sportowym do treningów chcą wrócić dwie zawodniczki po porodzie, a chcą jak najdłużej karmić dzieci. Potrzebuję więc naukowego wsparcia. Do sztabu szkoleniowego zaprosiłem również prof. dr hab. Nadię Sawicką-Gutaj, z której to współpracy jestem bardzo zadowolony.

Stosowałem własne metody treningowe, myślę że unikalne. Starałem się tak dopracować technikę zawodniczki, aż dojdzie w tym aspekcie do perfekcji.

Ze względu na sytuację, którą zastałem, skorzystaliśmy z usług psychologa. Chciałem, aby kadrowiczki odstąpiły od psychologów indywidualnych, podobnie jak od trenerów personalnych. Liczymy, że tę kwestię niedługo ostatecznie uregulujemy.

W scaleniu grupy bardzo pomógł mój asystent Grzegorz Łabędzki. Ma znakomity kontakt z zawodniczkami. O jego pozytywnym wpływie najlepiej świadczy to, że dzięki niemu polubiłem muzykę rap.

Praca nad techniką wiosłowania, czyli główne aspekty pracy szkoleniowej

W swojej pracy trenerskiej w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Wałczu stawiałem sobie zawsze dwa główne cele. Pierwszy, to nauczenie zawodniczek prawidłowej techniki wiosłowania jako bazy do dalszego rozwoju. Stosowałem własne metody treningowe, myślę że unikalne. Starałem się tak dopracować technikę zawodniczki, aż dojdzie w tym aspekcie do perfekcji. Drugim celem było trenowanie kajakarek tak, aby nigdy nie zniechęciły się do tego sportu i miały zapał oraz siłę, by mogły rozwijać się dalej w kategorii młodzieżowej i seniorek.

Obejmując kadrę seniorek mocno skupiłem się na technice. Na marcowym zgrupowaniu w Sabaudii dokładną analizę przeprowadził inżynier Staniak. Poprosiłem go, aby skorzystał z wyników badań wszystkich zawodniczek w Instytucie Sportu jeszcze w programie Identyfikacji Talentów, a później w kadrach juniorskich. Chciałem zaobserwować zmiany. Niestety, okazało się, że niektóre kadrowiczki zanotowały regres techniczny. Spowodowany był głównie tym, że przy wzroście mocy i siły zgubiły czucie wody oraz synchronizację nóg z rękami. Postęp na siłowni zniwelował skuteczność techniczną. Nastąpiły też zniekształcenia między lewą a prawą stroną.

Dużo czasu poświęciliśmy na poprawę techniki. Stosuję ćwiczenia, które określam mianem „siły ukierunkowanej”. Mam opracowane specjalne urządzenie, a na basenie kajakowym zawodniczki ćwiczą według określonego scenariusza (konspektu), praktycznie nie wykonując stałej formy wiosłowania, lecz ćwiczą chwyt wody, pociągnięcie, synchronizację i rytm. Tą formułę zajęć przeprowadziliśmy przed pierwszym zagranicznym zgrupowaniem klimatycznym (pierwsze treningi na wodzie) w mijającym roku i będziemy ją  powtarzać w nowym zbliżającym się sezonie.

Do wyników mistrzostw świata wolę podejść z ostrożnym optymizmem. Jak to w sezonie poolimpijskim niektóre reprezentacje nie były w najwyższej formie.

Jesteśmy na dobrej drodze. Wierzę w to, że jeżeli zawodniczki wcześniej robiły coś prawidłowo, jeśli chodzi o technikę wiosłowania, to z powrotem potrafią sobie przyswoić właściwe nawyki ruchowe. A to ważne, bo przy większej intensywności treningów i na najważniejszych imprezach, braki w wiosłowaniu decydują o medalach. Oczywiście, dostrzeżenie błędu to część sukcesu, należy przede wszystkim znaleźć metodę  ich eliminowania . Zapowiedziałem zawodniczkom, że ważnym kryterium doboru do osad będą aspekty techniczne.

Wstępna ocena sezonu 2025

Po sezonie jestem bardzo zadowolony z indywidualnego poziomu sportowego zawodniczek. Uważam za udany wybór „jedynki” i „dwójki”, bo warto wspomnieć, że w duecie nasze zawodniczki poprawiły w Racicach wieloletni – oczywiście nieoficjalny – rekord mistrzostw Europy. Przed mistrzostwami świata wszystkie pozostałe zawodniczki poprawiały również swoje czasy. Myślę, że zdecydowała o tym między innymi postawa Anny Puławskiej, która mobilizowała pozostałą część kadry.

Tę „dwójkę” stworzyłem szybciej niż myślałem. Ale to nie koniec, muszę mieć jeszcze jedną taką osadę, bo jest szansa, że na igrzyskach popłyną dwie. Szukam najlepszych rozwiązań.

Zdecydowałem, że w konkurencji K-4 nie dołączę do osady na mistrzostwa świata Anny i Martyny. Pewnie gdyby te zawodniczki popłynęły, mielibyśmy finał, a może nawet medal. Ale mamy jeszcze czas. Osadę czteroosobową zostawiam na później, choć w przyszłym roku mistrzostwa świata odbędą się w Poznaniu, będzie więc presja, aby ją stworzyć. Ostatecznego kształtu składu w tej konkurencji należy się spodziewać tuż przed sezonem olimpijskim.

Jaki plan na Los Angeles?

Do wyników mistrzostw świata wolę podejść z ostrożnym optymizmem. Jak to w sezonie poolimpijskim niektóre reprezentacje nie były w najwyższej formie. W drużynie Nowej Zelandii wystartowała Lisa Carrington, ale bez sukcesów. Emma Joergensen z Danii zdecydowała się zmienić dyscyplinę i została lekkoatletką, a w Los Angeles chce wystartować w rzucie oszczepem. Pojawiła się bardzo silna Australijka Natalia Drobot, która wygrała zawody Pucharu Świata i była nam mało znana. W przyszłości to może być groźna zawodniczka. Ania nie bała się jednak rywalizacji.

O Los Angeles staramy się myśleć z dystansem. To jest proces. Na razie wprowadziłem własne metody, które w tym sezonie się sprawdziły, ale mamy do igrzysk jeszcze niecałe trzy lata, a konkurencja nie śpi.

Anna Puławska po zwycięskim wyścigu w K-1 500 m na MŚ w Mediolanie. fot. Rafal Oleksiewicz/PZKaj