Baseball i softball – olimpijskie rozstania i powroty
Rozstania i powroty – te dwa wyrazy najlepiej określają olimpijskie doświadczenia softballu i baseballu w ostatnich trzech dekadach. Igrzyska w Los Angeles w 2028 roku to kolejny powrót do rywalizacji o medale wśród kobiet w softballu i mężczyzn w baseballu.

Baseball i softball znalazły się wśród pięciu dodatkowych sportów zaproponowanych przez organizatorów LA28. Właściwiej należałoby napisać baseball-softball, bo MKOl traktuje obecnie te dwie różne dyscypliny sportu jako jedną dyscyplinę olimpijską.
Olimpijski debiut baseballu nastąpił w 1992, a softballu w 1996 roku. Kobiety (softball) i mężczyźni (baseball) rywalizowali o medale tylko do 2008 roku. Trzy lata przed igrzyskami w Pekinie na sesji w Singapurze, władze MKOl podjęły bowiem historyczną decyzję o wykluczeniu tych sportów z olimpijskiej rodziny. Historyczną, bo softball i baseball zostały wówczas wyłączone z programu igrzysk jako pierwsze dyscypliny od 1936 roku, gdy po igrzyskach w Berlinie podobny los spotkał polo.
Olimpijskie rozstania wymusiły działania środowisk obu dyscyplin. Doprowadziło to do połączenia w 2013 roku światowych federacji softballu i baseballu w jedną – World Baseball Softball Confederation. Zaproponowanie formuły, w której baseball-softball będą jedną dyscypliną olimpijską spotkało się z aprobatą MKOl i pozwoliło na powrót na igrzyska w Tokio obu sportów jako jednej dyscypliny na zaproszenie organizatorów. Po kolejnej przerwie w Paryżu baseball-softball wróci w tej samej formule do olimpijskiego programu w 2028 roku.
O światowym układzie sił, olimpijskiej perspektywie oraz polskim softballu i baseballu rozmawialiśmy z Łukaszem Turem – trenerem pracującym na co dzień w klubie baseballowym Barons Wrocław. Pracując dla Polskiego Związku Baseballu i Softballu, od 2018 roku pełnił funkcję trenera wielu kadr narodowych – U18, U15, U12 w baseballu. W ubiegłym roku prowadził główną reprezentację oraz kadrę U23 w softballu, a w bieżącym sezonie jest trenerem reprezentacji do lat 12 w baseballu.
„Forum Trenera”: Po perturbacjach związanych z obecnością baseballu i softballu na igrzyskach olimpijskich, dyscypliny te wracają na olimpijskie areny w 2028. Czy możemy mówić o jakimkolwiek zaskoczeniu?
Łukasz Tur: Wydaje mi się, że środowisko baseballowo-softballowe spodziewało się takiej decyzji zwłaszcza ze względu na lokalizację igrzysk Fakt, że Stany Zjednoczone mają najlepszą ligę baseballową na świecie i najwyższy poziom softballu oraz zważywszy na popularność tego sportu, ten wybór jest naturalny. Oczywiście bardzo się cieszymy, że tak się stało.
Nawiązując do najlepszej ligi świata… Trwają dyskusje na temat możliwości występu zawodników Major League Baseball w turnieju olimpijskim. Optymistą jest w tej kwestii przewodniczący komitetu organizacyjnego LA28 Casey Wasserman. Jaki będzie Pana zdaniem finał tych rozważań?
Bardzo ciężko jest mi wyrokować w tej sprawie. Wierzę jednak, że liga zawodowa będzie w tej kwestii „elastyczna”.
Niedawno inna z wielkich lig zawodowych, NFL, dała zgodę na występy swoich graczy w olimpijskim turnieju futbolu flagowego. Czy to nie wytwarza dodatkowej presji?
Tak, ale w przypadku NFL sytuacja jest prostsza, bo nie dochodzi do konfliktu terminów. Sezon MLB rozpoczyna się w kwietniu (w tym roku był to 27 marca – przyp. red) i każda z drużyn rozgrywa w sezonie zasadniczym aż 162 mecze. W tej sytuacji, nawet dwutygodniowa przerwa powoduje duże komplikacje.
W softballu i baseballu, z racji zróżnicowanych zadań na boisku, jest przestrzeń na dużą różnorodność.
W tej sprawie wypowiedział się już, choć nie jednoznacznie, komisarz MLB Rob Manfred. Z jednej strony wskazywał na problemy z terminarzem, z drugiej podkreślał ogromną promocyjną szansę, jaką dla dyscypliny są igrzyska. Liczy Pan na to, że gwiazdy MLB pojawią się w olimpijskich zmaganiach?
Mam nadzieję, że liga zawodowa pozwoli na grę czołowym zawodnikom. Dla dyscypliny byłoby niezwykle ważne, żeby na igrzyskach rywalizacja toczyła się z udziałem najlepszych zawodników na świecie.
Brak wszystkich najlepszych zawodników w turnieju olimpijskim był zresztą jednym z argumentów dla wykluczenia baseballu z programu igrzysk od 2012 roku.
Tak rzeczywiście było. Zresztą wystarczy zobaczyć spojrzeć na wyniki turniejów olimpijskich w baseballu od 1992 roku trzykrotnie byli to Kubańczycy, którzy z wiadomych względów mieli zakaz występowania w MLB. Wyniki tych turniejów różnią się więc od najbardziej prestiżowych międzynarodowo rozgrywek World Baseball Classic.
Największe gwiazdy MLB, m.in. Shohei Ohtani czy Aaron Judge, głośno lobbują za dopuszczeniem ich do występu na igrzyskach.
Zresztą nie tylko zawodnicy amerykańscy, bo także zawodnicy z Ameryki Łacińskiej czy wspomniany Japończyk Ohtani.
Podczas igrzysk w 1984 roku rozegrano pokazowy turniej baseballowy na Dodger Stadium. I to właśnie na tym legendarnym obiekcie, służącym miejscowej drużynie z MLB, zostanie rozegrany turniej olimpijski. Czy to nie jest dodatkowy, wizerunkowy argument za występem zawodowców?
Na pewno. Ponadto dla szersze popularyzacji dyscypliny, występ – wszystkich najlepszych graczy byłby bardzo ważny i dobrze byłoby, gdyby liga zawodowa wzięła to pod uwagę.Prawie nie wspominamy o Europie. Spośród dotychczasowych medalistów olimpijskich w softballu i baseballu nie ma ani jednej reprezentacji ze Starego Kontynentu. Czy to znaczy, że znacząco odbiegamy poziomem od światowej czołówki?
Chociaż Europa dobija się powoli do czołówki światowej, to jednak faktycznie inne kraje i kontynenty wiodą prymTa tendencja jest widoczna nie tylko na igrzyskach czy mistrzostwach świata, ale również w World Baseball Classic — turnieju, w którym występują gwiazdy światowego formatu. Dominowała w nich do tej pory Japonia, która zwyciężała trzykrotnie, a po jednym triumfie miały Stany Zjednoczone i Dominikana. Pojawiały się w czołówce także Portoryko, Korea Południowa, Wenezuela.
A jeśli chodzi o drużyny z naszego kontynentu?
W 2013 i 2017 roku drużyna Holandii zajęła czwarte miejsce w World Baseball Classic. Jednak zespół ten korzystał z dużego wsparcia zawodników pochodzących z Aruby (terytorium autonomiczne Królestwa Niderlandów – przyp. red.). Z kolei mistrz Europy w baseballu z 2023 roku, czyli Hiszpania, opierała się m.in. na zawodnikach urodzonych w Wenezueli.
A jak to wygląda w softballu?
Jeszcze jedno wyjaśnienie. Panuje powszechna opinia, że kobiety grają w softball, a mężczyźni w baseball. Prawda jest taka, że na świecie mężczyźni grają także w softball, a kobiety rywalizują w rozgrywkach baseballowych.
To oczywiście skrót myślowy, a jako że rozmawiamy o perspektywie olimpijskiej, to przyjąłem sposób myślenia MKOl, który uznaje teraz baseball-softball za jedną dyscyplinę olimpijską, z tym, że w baseballu na igrzyskach rywalizują tylko mężczyźni, a w softballu tylko kobiety. Dla mniej wtajemniczonych zapytam jeszcze o podstawowe różnice pomiędzy baseballem i softballem.
Trzy podstawowe. W softballu jest mniejsze boisko, są większe piłki oraz jest inna forma narzutu piłki. Jeśli chodzi o ten ostatni element, w baseballu narzut jest z góry, natomiast w softballu piłka narzucana jest od dołu.
Na najbliższych igrzyskach będzie jeszcze jedna „różnica” – turniej w softballu zostanie rozegrany nie w Los Angeles lub okolicach, a w Oklahoma City, w kompleksie mieszczącym Galerie Sław tej dyscypliny. Wróćmy jednak do układu sił w kobiecym softballu. Jak on wygląda?
Prym wiodą oczywiście Amerykanki i Japonki. To jest absolutny top. Jeśli chodzi natomiast o kraje europejskie – Holandia, Włochy. Wymienić tu trzeba także Wielką Brytanię, która grała w finale ubiegłorocznych ME z Holandią.
Jak w takim razie na tym tle możemy ocenić pozycję Polski? Zacznijmy może od baseballu. W światowym rankingu prowadzonym przez międzynarodową federację zajmujemy 65. miejsce, a na Starym Kontynencie daje nam to 25. pozycję. Czy ten ranking dobrze oddaje poziom polskiego baseballu?
Bardzo ciężko jest oceniać takie rankingi. Polska jest w rywalizacji europejskiej w – umownie przyjmując – grupie B. Jeśli podzielilibyśmy Europę na trzy „koszyki”, to w najlepszym jest Hiszpania, Francja, Niemcy, Czechy i Wielka Brytania. My jesteśmy w tym drugim. Staramy się dobijać do czołówki, ale często jakaś drużyna, w danym roku, staje nam na przeszkodzie. W ubiegłorocznym finale grupy B w Kutnie, bardzo zresztą zaciętym, to jednak Litwini awansowali do mistrzostw Europy.

Czyli możemy powiedzieć, że zabrakło niewiele, żeby wejść do czołówki?
Ująłbym to inaczej. Zabrakło niewiele, żeby zmierzyć się z czołówką europejską, bo żeby do niej wejść, to trzeba nawiązywać jeszcze równą walkę z najlepszymi drużynami.
Z kolei w softballu, zajmujemy 25. miejsce na świecie i 13. w Europie.
Jeśli chodzi o pozycję w Europie, to wydaję mi się, że ten ranking dobrze oddaje sytuację. Warto wyjaśnić pewną różnicę. O ile w baseballu w jednym roku rozgrywane są eliminacje, w kolejnym turniej finałowy o mistrzostwo Europy, to w przypadku żeńskiego softballu eliminacje są częścią turnieju.
Na czym to polega?
System rozgrywek jest tak skonstruowany, aby runda kwalifikacyjna wyłoniła z każdej z grup, złożonych z niżej notowanych ekip, po jednej drużynie, by te rywalizowały z najlepszymi.
Co to oznacza dla słabszych zespołów?
Jeśli nie zajmą pierwszej pozycji w grupie, od razu rywalizują o miejsca poza pierwszą dwunastką. Prowadziłem w ubiegłym roku główną reprezentację w mistrzostwach Europy. Przegrywając jeden mecz w grupie z Belgijkami, straciliśmy szansę awansu do pierwszej dwunastki (ostatecznie Polki zajęły 16. miejsce – przyp. red.).
Co Pańskim zdaniem, jako trenera z długoletnim stażem, jest największą przeszkodą w awansie polskiego softballu i baseballu w europejskiej hierarchii?
Wolałbym mówić o tym, co powinno się dziać, by ten postęp następował. Kluby muszą być w jak największym stopniu zaangażowane w szkolenie dzieci. To nie są sporty, w których można rozpoczynać grę w wielu 18 lat i liczyć na rywalizację z najlepszymi. Tych elementów do nauczenia jest dużo: rzucanie, łapanie, odbijanie. Szczególnie ten ostatni element.
Na czym dokładnie polega jego trudność?
Wystarczy powiedzieć, że wśród najlepszych mamy wskaźnik czystych odbić na poziomie 30 procent. To już mówi nam bardzo dużo o skali trudności. Dlatego trzeba zaczynać szkolenie wśród najmłodszych i to jest nasza wielka przepustka, żeby się liczyć zarówno na podwórku europejskim, jak i światowym.
Na wspomnianych przez Pana „podwórkach” świetnie radzą sobie Czesi. Jak oni to robią?
Podzielili kraj na cztery regiony, w których gra się na podstawowym poziomie, ale tych rozgrywek wśród dzieci i młodzieży jest bardzo dużo. Mogę o tym mówić z własnego doświadczenia, bo jako Barons Wrocław występujemy w rozgrywkach do lat 10, 11, 13 i 15 w lidze czeskiej w baseballu.
Już z tego co Pan mówi, możemy wywnioskować, że grania jest bardzo dużo.
Tak. W Polsce bardzo dużo wagi przywiązujemy do kwestii „zewnętrznych”. Chcemy, żeby zawsze był piękny turniej, piękne nagrody. Czesi podchodzą do tego bardziej praktycznie. Ma być dużo rywalizacji, a na koniec wystarczy nawet mały medal.
Czy Pana zdaniem obserwujemy w ostatnich latach w Polsce postęp w tych dyscyplinach?
Z pewnością. Dwa lata temu mieliśmy bardzo dobry zespół U18 w baseballu. Miałem przyjemność prowadzić tę kadrę w kwalifikacjach mistrzostw Europy i dopiero w finale przegraliśmy z Chorwacją. Ci zawodnicy teraz grają w głównej kadrze. Próbujemy też szukać zawodników z polskim obywatelstwem, mieszkających poza granicami kraju. Tacy gracze, np. ze Stanów Zjednoczonych, mogliby uzupełnić skład reprezentacji i stworzyć mieszankę wybuchową, mogącą namieszać w Europie.
Pod koniec czerwca reprezentacja zagrała w prestiżowym praskim tygodniu baseballowym. Rozegraliśmy cztery spotkania, zajmując drugie miejsce w grupie B i szóste w całym turnieju (cztery drużyny z „mocniejszej” grupy A były automatycznie klasyfikowane wyżej – przyp. red.). Wygraliśmy 6–5 ze Słowacją i z Litwą 11–1, a ulegliśmy dwukrotnie Szwajcarom – 4–19 i w meczu finałowym grupy B 1–5. Wiem, że były tam czynione obserwacje i przymiarki do ewentualnego występu biało-czerwonych w kwalifikacjach World Baseball Classic. Potrzebujemy rywalizacji z najlepszymi, by móc czynić postępy.
Wspominaliśmy o konieczności szkolenia dzieci i młodzieży. Czy są problemy z dopływem tych najmłodszych, chociażby dziewcząt?
Właśnie wbrew pozorom nie. Jeśli chodzi o softball, to biorąc pod uwagę ostatnie trzy–cztery lata rozgrywki w najmłodszych grupach poszły zdecydowanie do przodu. W ostatnich mistrzostwach Polski do lat 18 mieliśmy osiem drużyn, a wcześniej trudno było mówić o takiej rywalizacji w tej kategorii wiekowej. Ostatnie MP do lat 15 także zgromadziły solidną stawkę.
Czy może to dobrze wróżyć przyszłości softballu w naszym kraju?
Zdecydowanie. Nawet w naszym klubie jeszcze do niedawna nie mieliśmy w ogóle drużyn softballowych, a teraz uruchomiliśmy drużynę do lat dziewięciu. Zaczynamy od podstaw, od najmłodszych. W innych ośrodkach też widzę pozytywny trend. Myślę nawet, że w perspektywie następnych lat dojdzie do rozwoju ligi softballowej. Teraz mamy w niej pięć drużyn, a niebawem może dojść drużyna z Krośniewic, drużyna z Katowic i liczba ekip ma szansę wzrosnąć do siedmiu–ośmiu.
Jeśli chodzi o elementy pozasportowe, to czy wskazałby Pan jakieś największe bariery utrudniające rozwój omawianych przez nas dyscyplin w Polsce?
Pewną barierą jest z pewnością infrastruktura. O ile boisko softballowe można jeszcze „zmieścić” na stadionie piłkarskim, o tyle z baseballowym jest ciężej. W tym drugim przypadku boki muszą być znacznie szersze.
A kwestie finansowe?
One w jakimś stopniu wiążą się z kwestiami sportowymi. Wspominałem o przykładzie czeskim, ale tam drużyny rywalizujące w rozgrywkach dzieli od siebie 60–100 kilometrów. W naszym przypadku, pomiędzy poszczególnymi ośrodkami odległości są zdecydowanie większe. Wyjściem jest oczywiście organizowanie turniejów wśród dzieci i młodzieży zamiast standardowej ligi.
Czyli „kombinowanie” z formatem rozgrywek?
Tak i trzeba stwierdzić, że to się dzieje. Warto dodać, że to rodzice biorą na siebie transport, bo wynajmowanie autokarów z kierowcą stało się tak drogie, że byłoby dużym ograniczeniem.
Czy softball i baseball są sportami inkluzywnymi pod względem wymagań i predyspozycji?
Moim zdaniem jak najbardziej, dlatego można w nich realizować się na różne sposoby. Mając np. więcej masy i siły jesteśmy w stanie mocniej odbijać, czy mocniej rzucać. Są pozycje na boisku, gdzie wcale nie ma tak dużo biegania. Na pierwszej, na trzeciej bazie, czy chociażby na pozycji łapacza, jeśli postawimy osobę większą, silniejszą, to będzie ona mogła sobie dobrze radzić. W softballu i baseballu, z racji zróżnicowanych zadań na boisku, jest przestrzeń na dużą różnorodność.
Czy wyróżniłby pan jakieś wyjątkowe ćwiczenia podczas treningów, obecne tylko w tych dyscyplinach sportu?
Wszystko w zależności od wieku i tego czy na trening przyjdzie siedmiolatka lub siedmiolatek, czy też osoba trzynastoletnia. W tym pierwszym przypadku skupiamy się na koordynacji oko–ręka i na ogólnej sprawności. W tym drugim już na szczegółach softballowo-baseballowych.
Mniejsza popularność daje większą możliwość sportowej przygody, nawet z orłem na piersi.
Chodzi mi właśnie o te specyficzne ćwiczenia dedykowane tym sportom. Czy są takie?
Oczywiście. Samego odbijania możemy uczyć na wiele różnych sposobów. Od uczenia skrętu, poprzez używanie skrętu całego ciała przy odbijaniu. Odbijanie ze stojaka, z podrzutu, z narzutu trenera, z maszyny czy też z narzutu trenera. Tak samo jest z rzucaniem – z używaniem skrętu całego ciała, zwiększając odległość, zmniejszając punkt, do którego musi trafić piłka – tu mówimy już o celności.
O takich dyscyplinach jak softball i baseball mówi się, że są trudne, skomplikowane. To od razu rzutuje na ich postrzeganie, a także chęć uprawiania czy też oglądania. Jak pan walczy z uprzedzeniami dotyczącymi „swoich” dyscyplin?
Słyszę to bardzo często – to ten sport ze skomplikowanymi zasadami. Bardzo nie lubię mówić o zasadach gry, choć teraz nauczyłem się przekazywać to w uproszczony sposób w minutę lub półtorej. Może powiem tak: jeśli dzieci grają w tę grę od szóstego roku życia, to nie świadczy o zbytnim skomplikowaniu lub trudności. Z perspektywy widza – jeden obejrzany mecz wystarczy, by na przyszłość być przygotowanym do oglądania.
Zgodziliśmy się, że napływ młodych ludzi do softballu i baseballu jest kluczowy. Biorąc pod uwagę ogromną konkurencję i wielki wybór przed jakim stoją najmłodsi, czym pan by ich zachęcił?
Softball i baseball łączy wiele elementów – rzucanie, łapanie, odbijanie. Nie we wszystkich elementach musimy być doskonali, a znajdziemy i tak „swoje” miejsce na boisku. Wbrew pozorom mniejsza popularność daje większą możliwość sportowej przygody, nawet z orłem na piersi. Jest jeszcze jedno – poczucie wyjątkowości, że uprawia się sport rzadziej spotykany w naszym kraju.
