Szanują nas na świecie

Autor: Forum Trenera
Artykuł opublikowany: 25 listopada 2019

Ten sport rozwinął się w kierunku fizycznym. Czołówka jest podobna pod względem technicznym. Decydują siła, szybkość, zwinność, spryt, no i oczywiście psychika. Nasze wyniki pokazują, że obraliśmy słuszną drogę – mówi trener kadry narodowej szpadzistek Bartłomiej Język.

Kadra szpadzistek stanowi obecnie elitę polskiej szermierki. Prowadzona od 2016 roku przez trenera Bartłomieja Języka grupa zdobyła w tym czasie sześć medali mistrzostw Europy i świata. Jest też bardzo blisko awansu do igrzysk w Tokio. Występ w Japonii w turnieju drużynowym daje także prawo startu trzem szpadzistkom w zawodach indywidualnych.

Forum Trenera: Jak wygląda obecnie kadra szpadzistek, ile liczy zawodniczek?
Bartłomiej Język: Szeroka grupa to 10–12 dziewczyn. Czołówkę stanowi piątka – Ewa Trzebińska, Renata Knapik-Miazga, Aleksandra Zamachowska, Magdalena Piekarska i Barbara Rutz. To medalistki z mistrzostw Europy i świata zarówno drużynowo, jak i indywidualnie. Zaplecze stanowią brązowe medalistki tegorocznej uniwersjady – Jagoda Zagała, Kamila Pytka, Martyna Swatowska, Anna Mroszczak. W kolejnej grupie są juniorki – Barbara Brych i Zofia Janelli, która jest medalistką mistrzostw świata kadetek z Torunia, a szeroki skład uzupełnia jeszcze Blanka Błach.

Jest pan trenerem reprezentacji od 1 maja 2016 roku. Dużo zawodniczek przewinęło się w tym czasie przez kadrę?
B.J.: Nie, to cały czas jest ta sama grupa. Jedynie Danka Dmowska-Andrzejuk zrezygnowała z szermierki, właśnie urodziła drugie dziecko. Oczywiście przed nikim nie zamykam drogi do kadry. Zresztą nie mogę, bo według regulaminu przy powołaniach opieram się na listach klasyfikacyjnych – Pucharu Świata i krajowej. Jeśli więc ktoś wyskoczy z formą, nie ma problemu, żeby dołączył do tej grupy. Poza tym bardzo chętnie zabierałbym na konsultacje i zawody jak najszerszą grupę, ale są ograniczenia finansowe. Na europejskie Puchary Świata zaczynam jednak powoływać juniorki i kadetki, żeby dziewczyny zdobywały doświadczenie, a rywalizacja w kadrze rosła.

Jak wygląda poziom zaplecza w Polsce?
B.J.: W kobiecej szpadzie sytuacja jest niezła. Młodzież naciska starsze koleżanki. W niedawnym Pucharze Polski w Szczecinie niespełna 17-letnia Zosia Janeli zajęła 3. miejsce, czyli potrafi już rywalizować z dorosłymi. Z kolei Basia Brych jest zeszłoroczną finalistką mistrzostw Polski seniorek.

Jak odbywa się selekcja do składu?
B.J.: Jak wspomniałem, opieram się na liście klasyfikacyjnej. Jestem też uzależniony od poziomu finansowania przez PZSzerm. Prawo startu w zawodach Pucharu Świata każdorazowo ma 12 zawodniczek, jednak zazwyczaj mogę liczyć na mniej. Na zawody do Tallinna powołałem 10 szpadzistek według rankingu oraz juniorkę i kadetkę, które sam wskazałem. Z tego grona związek opłaca start siedmiu dziewczyn, trzy kolejne jadą na koszt własny, a młode są objęte programami ACSS. Z przedstartowymi zgrupowaniami sytuacja wygląda podobnie. W sumie na konsultacjach mam zwykle około 10 naszych szpadzistek. Mówię „naszych”, bo chętnie widzę zawodniczki z innych krajów, które nie tylko podnoszą poziom, ale też wprowadzają efekt nowości do treningów. Współpracujemy m.in. z Rosją, Ukrainą, Estonią, Szwajcarią, Japonią. My jeździmy do nich, a oni do nas.

Nie ma problemu ze współpracą z trenerami klubowymi?
B.J.: Ze względu na system finansowania szermierka opiera się na pracy w klubach. Nie jesteśmy w stanie ćwiczyć jak Rosjanki czy Chinki, które trzy czwarte roku spędzają na obozach kadry, będąc pod opieką ogromnego sztabu trenerów, fizjoterapeutów, dietetyków, lekarzy itd. Podczas konsultacji kadry dostrzegam, nad czym dziewczyny powinny popracować w klubach, i daję im odpowiednie zalecenia. Na kontakt z trenerami klubowymi nie narzekam, nigdy nie było żadnych konfliktów. Rozmawiamy, dzielimy się spostrzeżeniami. Wszyscy chcemy tego samego – żeby polskie szpadzistki były jak najlepsze. Współpraca na linii kadra–kluby jest szalenie istotna, bo na obozach reprezentacji jest dwóch trenerów, tuzin zawodniczek i nie zawsze jesteśmy w stanie wszystko zrobić. Ewentualne braki dziewczyny muszą uzupełniać codzienną pracą w klubie.

Ile czasu w skali roku zawodniczki trenują w kadrze, a ile w klubie?
B.J.: Od września do końca grudnia tego roku mam zaplanowane 50 dni kadrowych. Od stycznia do sierpnia przyszłego roku planuję 150 dni. Oczywiście wliczamy w to nie tylko treningi, lecz także zawody, podróże itp.

Na co kładzie pan szczególny nacisk podczas zgrupowań?
B.J.: Od początku mojej pracy z kadrą zależało mi na kooperacji z innymi reprezentacjami, żeby jak najbardziej uatrakcyjnić grono trenujących szpadzistek przy zachowaniu wysokiego poziomu. To kontynuacja pomysłu trenera Michała Morysa. Dzięki wysokim miejscom dziewczyn na liście rankingowej nie ma problemu z mocnymi sparingpartnerkami. Przed międzynarodowym startem przeprowadzamy kilkudniową konsultację nastawioną na taktykę i sparingi. Potem jest chwila odpoczynku i zawody. Ważne, że w zespole panuje dobra atmosfera, dziewczyny są pracowite, oby tylko zdrowie dopisywało. Na finansowanie też nie możemy narzekać, bo ze względu na wyniki szpada kobiet jest traktowana priorytetowo. Mamy sprzęt, na zgrupowaniach i zawodach towarzyszy nam fizjoterapeuta.

Czy przez te 3,5 roku dużo pan zmienił, jeśli chodzi o metody szkoleniowe?
B.J.: Przez pierwsze dwa lata zwróciliśmy uwagę na konieczność poprawy siły, wytrzymałości, dynamiki. Więcej czasu poświęciliśmy kondycji, pracy w siłowni. Wcześniej zdarzały się turnieje, w których zawodniczki technicznie nie odbiegały od rywalek, ale przegrywały przez problemy związane z przygotowaniem ogólnym. Teraz o czymś takim nie ma mowy, jeśli któraś przegrywa, to dlatego, że była słabsza pod względem umiejętności, a nie fizycznie. Oczywiście to tylko uzupełnienie treningu, bo cały czas najważniejsze pozostają kwestie typowo szermiercze. Zresztą światowa szermierka idzie właśnie w tym kierunku. Wszyscy najlepsi trenują podobnie jak my. Ten sport rozwinął się w kierunku fizycznym. Czołówka jest podobna pod względem technicznym. Decydują siła, szybkość, zwinność, spryt, no i oczywiście psychika. Nasze wyniki pokazują, że obraliśmy słuszną drogę. Na świecie każdy wie, że drużynowy mecz z Polską będzie trudny. Doceniają nas i szanują za granicą.

W tym roku w krótkim odstępie czasu zajęliście pierwsze miejsce w mistrzostwach Europy i dopiero ósme w mistrzostwach świata. Skąd taki rozstrzał? Czy przygotowania do obu imprez były podobne?
B.J.: W mistrzostwach Europy aż do finału wygrywaliśmy raczej zdecydowanie, dopiero w walce o złoto z Rosją pojawiły się emocje. Do tego brązowy medal indywidualnie zdobyła Ewa Trzebińska. Byliśmy zatem dobrze przygotowani. W mistrzostwach świata było podobnie, ale mieliśmy ogromnego pecha. W MŚ turniej drużynowy trwa już nie jeden, jak w ME, lecz dwa dni. W pierwszym wygraliśmy z Kubą i Szwajcarią. W tym drugim spotkaniu, w ostatniej walce, Ola Zamachowska doznała kontuzji barku, która uniemożliwiła jej dalsze występy. Na domiar złego w nocy źle poczuła się Ewa Trzebińska i musiałem wstawić do składu Magdę Piekarską, która miała być rezerwową, bo nie pasują jej rywalki z Ukrainy. Trzebińska po zatruciu była cieniem samej siebie. Nie miałem już pola manewru, byliśmy bezradni, skończyliśmy na ósmym miejscu, a z Ukrainą przegraliśmy pierwszy raz od dwóch lat.

Przygotowania do obu imprez były podobne?
B.J.: Tak, skoro coś się sprawdziło przed mistrzostwami Europy, po co to zmieniać? Przyjąłem taki plan, że pierwsze zgrupowanie jest mieszane – składa się z treningów siłowo-wytrzymałościowych oraz z szermierczych, ale z akcentem na te pierwsze. Trwa sześć, siedem dni. Często jeździmy do Zakopanego lub Szczyrku do COS-ów. Potem były cztery dni przerwy i następnie siedmiodniowy drugi obóz nastawiony już zdecydowanie na walki na planszy. Znów kilka dni odpoczynku i wyjazd na zawody.

Jak wygląda system kwalifikacji do igrzysk olimpijskich w Tokio?
B.J.: Trudniej się tam dostać niż zdobyć medal! Prawo startu ma osiem drużyn. Pierwsza czwórka z rankingu światowego na 1 kwietnia, do tego kolejne cztery kraje, ale tu już z uwzględnieniem podziału na kontynenty. Przy czym jeśli w szesnastce nie będzie państwa z Afryki, jego miejsce zajmie ktoś z Europy. Kwalifikacje zaczęły się w maju turniejem Pucharu Świata w Dubaju. Do klasyfikacji liczą się też tegoroczne mistrzostwa Europy i świata oraz w kolejnych miesiącach Puchary Świata w Tallinnie, Hawanie, Barcelonie i chińskim Chengdu. Z pięciu PŚ liczą się cztery najlepsze.

A kwalifikacje indywidualne?
B.J.: Mam nadzieję, że nie będą nas dotyczyć, bo wszystkie kraje z turnieju drużynowego mogą wystawić po trzy szpadzistki w turnieju indywidualnym, co już daje 24 zajęte miejsca. Reszta – czyli 12 zawodniczek – jest z rankingu światowego oraz z turnieju kwalifikacyjnego, z którego do Tokio awansuje tylko zwyciężczyni.

Ma pan już plan przygotowań do Tokio?
B.J.: Tak. Przede wszystkim zauważyłem, że do igrzysk trzeba się przygotowywać wspólnie z reprezentacjami innych uczestników. Takie szpadzistki mają zupełnie odmienny poziom motywacji treningowej niż te, które do igrzysk się nie załapały. Mam już zapewnienie ze strony związku co do finansowania takiej współpracy. Mamy szansę trenować z Rosją i Włochami. W kwietniu planuję pierwsze zgrupowanie w Polsce z naciskiem na przygotowanie ogólne: bieganie po górach, siłownia. Na początku maja wystartujemy w indywidualnym turnieju Grand Prix w Cali, w maju będzie zgrupowanie techniczne, w czerwcu występ w mistrzostwach Europy w Mińsku. Tam powalczymy w najsilniejszym składzie, bo wynik będzie ważny dla rozstawienia w turnieju olimpijskim. Poza tym to już będzie element rywalizacji o miejsce w składzie na igrzyska. Bo drużynowa kwalifikacja olimpijska jest dla kraju, ale kto wystąpi, to już wewnętrzna sprawa każdej federacji. Ostatnim startem zaliczanym do krajowego rankingu indywidualnego na igrzyska będzie impreza w Cali w pierwszych dniach maja. Wprawdzie potem jest jeszcze indywidualny i drużyno wy turniej PŚ w Dubaju, ale na moją prośbę te zawody już nie będą się liczyć do listy klasyfikacyjnej, bo tam chcę wystawić skład olimpijski. Ostatnim oficjalnym przedolimpijskim startem będą ME w Mińsku. W tych dwóch imprezach będzie czas na doszlifowanie różnych kwestii, w tym taktycznych i dotyczących ustawienia. Między czerwcowymi mistrzostwami Europy a igrzyskami planuję jeszcze minimum dwa zgrupowania typowo szermiercze w obsadzie międzynarodowej.

Do Cali chce pan zabrać szerszą grupę, żeby jeszcze zwiększyć rywalizację?
B.J.: Wszystko zależy od możliwości finansowych. Zawsze walczę o możliwość zabrania jak największej liczby zawodniczek. Jednak wyjazd do Kolumbii jest drogi. Powiem tak – mogę zabrać 12 zawodniczek i chciałbym, żeby tyle tam poleciało.

Kiedy podejmie pan ostateczną decyzję co do składu na Tokio?
B.J.: Po zawodach w Cali zostanie ogłoszona lista klasyfikacyjna i wszystko będzie jasne.

Jak pan planuje przeprowadzić aklimatyzację zawodniczek w Japonii? To w końcu zupełnie inna strefa czasowa.
B.J.: Musieliśmy już podać do PKOl datę wylotu. Dziewczyny startują 25 lipca indywidualnie, a dwa dni później drużynowo. Zgłosiliśmy wylot na 17 lipca. Z doświadczenia wiem, że tydzień powinien nam wystarczyć, żeby się przestawić na japoński czas. Mamy już praktykę z turniejów w Azji. Takie terminy ustaliłem po rozmowach z dziewczynami. One mają swoje spostrzeżenia, znają swoje organizmy, wiedzą, ile czasu potrzebują na przestawienie się. Trzeba jednak pamiętać, że oprócz Magdy Piekarskiej, która była w Londynie, dla wszystkich będą to pierwsze igrzyska.

Czy w związku z tym planuje pan jakieś przygotowanie mentalne?
B.J.: Najlepszym psychologiem jest zwycięstwo. PZSzerm gwarantuje nam jednak możliwość skorzystania z fachowej pomocy.

A pan jest zwolennikiem zatrudnienia takiej osoby w sztabie kadry?
B.J.: Przed imprezą o takim ciężarze gatunkowym taka pomoc się przyda. Pod względem trudności walk igrzyska są łatwiejsze od ME czy MŚ, ale wszyscy wiemy, że wielu znakomitych zawodników w różnych dyscyplinach nie radziło sobie z olimpijską presją.

Będzie to też w pewnym sensie zdjęcie części odpowiedzialności z pańskich barków.
B.J.: Ja nigdy nie uciekałem od odpowiedzialności. Wyznaję zasadę, że sztab szkoleniowy i zawodniczki stanowią jeden team. Razem wygrywamy i razem przegrywamy. Nie uważam się za nieomylnego, wciąż nabieram doświadczenia, zwłaszcza że w trenerskim środowisku jestem jedną z młodszych osób.

SUKCESY KADRY SZPADZISTEK
ZA KADENCJI BARTŁOMIEJA JĘZYKA

Drużynowo
Złoto ME 2019 w Düsseldorfie
Srebro ME 2018 w Nowym Sadzie
Brąz MŚ 2017 w Lipsku

Indywidualnie
Ewa Trzebińska
srebro MŚ 2017 w Lipsku
brąz ME 2019 w Düsseldorfie
Renata Knapik-Miazga
brąz ME 2016 w Toruniu

PODSTAWOWY SKŁAD KADRY

Magdalena Piekarska (AZS AWF Warszawa) trener klubowy Mariusz Kosman
Aleksandra Zamachowska (AZS AWF Kraków) trener klubowy Radosław Zawrotniak
Renata Knapik-Miazga (AZS AWF Kraków) trener klubowy Piotr Hammer
Ewa Trzebińska (AZS AWF Katowice) trener klubowy Robert Andrzejuk
Barbara Rutz (Szpada Wrocław) trener klubowy Anna Medyńska-Tercjak

WAŻNE DATY

10–12 stycznia Puchar Świata w Hawanie (ind. i druż.)
7–9 lutego Puchar Świata w Barcelonie (ind. i druż.)
6–8 marca Grand Prix w Budapeszcie (ind.)
20–22 marca Puchar Świata w Chengdu (ind. i druż.)
1–3 maja Grand Prix w Cali (ind.)
15–17 maja Puchar Świata w Dubaju (ind. i druż.)
16–21 czerwca mistrzostwa Europy w Mińsku (ind. i druż.)

CZOŁÓWKA RANKINGU DRUŻYNOWEGO
MIĘDZYNARODOWEJ FEDERACJI SZERMIERKI

1. Rosja – 344 pkt
5. Estonia – 262
2. Chiny – 328
6. Włochy – 260
3. POLSKA – 326
7. Korea Płd. – 239
4. USA – 280
8. Francja – 225

Stan na 31 października 2019 r.