„Bitwa” bez dotykania rywala. Breaking jedzie na Igrzyska Olimpijskie do Paryża

Autor: Rozmawiał Dariusz Wołowski
Artykuł opublikowany: 17 lipca 2023

– Nominacja olimpijska to poważny bodziec dla rozwoju breakingu. Mamy nadzieję, że wśród 32 najlepszych zawodników, którzy wystąpią w Paryżu będą trzej z Polski – mówi Leszek Baranowski, prezes Polskiej Federacji Tańca Ulicznego i menedżer kadry breakingu.

Fot. Igrzyska Europejskie

Dariusz Wołowski: Breakdance i breaking. Czym to się różni?

Leszek Baranowski: Niczym. Kiedyś taniec uliczny nazywano popularnie breakdance – to nazwa komercyjna z lat 80. XX wieku, której używali promotorzy z USA. Breaking to najbardziej oryginalna nazwa obecna od samego początku, czyli od lat 70. Przez jakiś czas popularna była też nazwa Bboying. W końcu zdecydowano się na breaking i tak należy nazywać dyscyplinę sportową, która w 2024 roku zadebiutuje na igrzyskach w Paryżu.

Często słyszy pan pytanie, czy breaking można w ogóle traktować jako sport?

– Zdarza się. Oczywiście można toczyć filozoficzne dyskusje na ten temat. Breaking powstał w Bronksie w Nowym Jorku w latach 70. ubiegłego wieku, jako jeden z czterech elementów kultury hip hop. Rywalizacja jest w tym tańcu czymś naturalnym. Pokazy solowe lub grupowe oceniane przez sędziów, tak jak w innych tańcach nowoczesnych, są w breakingu coraz mniej popularne. Najczęściej dochodzi do „bitwy”, kiedy na przeciwko siebie stają dwaj tancerze, lub dwie grupy tancerzy i toczą ze sobą pojedynek. To jest sport. Oczywiście po decyzji MKOl o włączeniu breakingu do programu igrzysk w Paryżu, dyscyplina zaczęła się gwałtownie rozwijać. Niektórzy jednak kręcą na to nosem, nie chcą brać udziału w zawodach sportowych i zawsze będą tańczyć wyłącznie na ulicy. Każdy tancerz ma wolny wybór.

B-boy, B-girl – tancerze breakingu noszą pseudonimy.

– Tak. B-boy to break boy, B-girl to break girl. Do tego zawodnicy dodają swoje przydomki. Na przykład nasz najlepszy tancerz 19-letni Igor Wypiór nosi pseudonim B-boy Wigor. To oczywiście wykorzystanie pierwszej litery nazwiska i imienia, co bardzo ładnie się ze sobą komponuje.

Sędziowie są specjalistami od oceny klasy zawodników, laik musi ufać ich werdyktom. W zależności od rangi imprezy i rundy „bitwy” sędziuje ich trzech, pięciu, siedmiu lub dziewięciu. Mają tablety, oceniają fachowo zawodników

Czy w breakingu mamy podstawowe kroki lub figury obowiązkowe, tak jak w innych stylach tańca lub na przykład w jeździe figurowej na łyżwach?

– Nie. Są oczywiście ruchy standardowe, ale tworzy się je samemu. Oryginalność jest najwyżej oceniana przez sędziów. Podczas „bitwy” zawodnik tańczy około 45 sekund, do minuty, tylko w uzasadnionych przypadkach dłużej, bo taniec jest intensywny, dynamiczny, wymaga bardzo dużej wytrzymałości. Potem czeka na odpowiedź przeciwnika. To jest set. Przeciwnik może nawiązać do tańca poprzednika, pokazać sędziom, że te same ruchy wykona lepiej. Ważne jest też dopasowanie do muzyki i rytmu. Jeśli po pierwszym secie sędziowie nie potrafią rozstrzygnąć, kto jest lepszy, rozgrywa się kolejnego seta, żeby wyłonić zwycięzcę.

Muzyka to hip-hop?

– Najpierw b-boye tańczyli do muzyki funk lub soul. Potem DJe zaczęli wykorzystywać momenty, w których grała sama perkusja, co stało się inspiracją dla gatunku breakbeat, będącego najbliżej „idealnej” muzyki do tańca. W latach 80. oraz 90. z głośników przenośnych magnetofonów słychać było muzykę hip-hop i electro. Te właśnie gatunki: funk, soul, breakbeat, hip hop, electro uważane są za muzykę do tańczenia breakingu. Współczesnym odmianom tych gatunków, szczególnie hip hopu, daleko do ich pierwowzorów, bo są nastawione na masowego odbiorcę.

W turniejach breakingu bierze udział duża liczba zawodników…

– Często znacznie powyżej 100 na kategorię. Wtedy potrzebne są kwalifikacje. Na plac boju wychodzi po czterech tancerzy, z czego dwóch awansuje dalej – to formuła round robin. Potem jest kolejna runda, aż zostanie ich tylu, by rywalizować w dwójkach. Jak już wspomniałem: liczy się zarówno technika, wyczucie rytmu, jak własny styl. Przeciwnicy często wchodzą ze sobą w specyficzną interakcję gestów – ruchami ciała, rąk i twarzy okazują sobie nawzajem wyższość. Najważniejsza zasada bitwy polega na tym, że nie wolno dotknąć przeciwnika. Często wygrana nie zależy od rzeczywistych umiejętności, lecz od odpowiedniego zaprezentowania się i improwizacji.

Igor Wypiór. Fot. Szymon Sikora/Polski Komitet Olimpijski

Czyli publiczność może odnieść wrażenie, że lepiej tańczył jeden z zawodników, tymczasem sędziowie ogłoszą zwycięstwo jego rywala?

– Tak może się zdarzyć. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że jeden zawodnik wykonał program trudniejszy technicznie, tymczasem sędziowie mogą uznać, że jego rywal był bardziej oryginalny.

Oglądałem w internecie pojedynek B-boy Wigora z B-boy Danielem z Norwegii, którego stawką był brązowy medal mistrzostw Europy w Manchesterze w 2022 roku. I prawdę mówiąc nie miałem pojęcia, który z nich był lepszy. Obaj wydali mi się nie z tej ziemi. Jak ludzie z gumy, którzy w każdym swoim ruchu kpią sobie z praw ciążenia i ograniczeń ciała.

– Sędziowie są specjalistami od oceny klasy zawodników, laik musi ufać ich werdyktom. W zależności od rangi imprezy i rundy „bitwy” sędziuje ich trzech, pięciu, siedmiu lub dziewięciu. Mają tablety, oceniają fachowo zawodników. Dla kibica ważne jest też to, żeby komentator był człowiekiem z odpowiednim przygotowaniem, wtedy wiele rzeczy może mu wytłumaczyć.

W Paryżu ktoś otrzyma złoty medal olimpijski w breakingu, tymczasem większość widzów nie będzie miała pojęcia dlaczego.

– Zapewniam, że mając trochę wiedzy na temat dyscypliny, człowiek przestaje mieć wrażenie, iż werdykty sędziowskie są jakieś niesamowicie skomplikowane lub nieczytelne. Każda dyscyplina sportu ma swoje zasady, jeśli się ich nie zna, można nie rozumieć werdyktów sędziowskich. Nie przeszkadza to jednak podziwiać w breakingu sprawności, szybkości, przygotowania fizycznego i tanecznego zawodników.

Do stolicy Francji pojedzie tylko 16 najlepszych zawodniczek świata i 16 najlepszych zawodników. Jak wyglądają kwalifikacje?

– Zaczęły się w ubiegłym roku. Prawo startu w igrzyskach w Paryżu można wywalczyć na dwa sposoby. Albo wygrać imprezę typu igrzyska kontynentalne, w naszej strefie to igrzyska europejskie w Krakowie lub mistrzostwa świata, które odbędą się w Belgii we wrześniu tego roku. Druga droga jest dłuższa. Tancerze rywalizują w „Breaking for gold”. Turnieje podzielone są na trzy kategorie: world, international, challenge. Nasi zawodnicy startują w tych dwóch pierwszych, gdzie można zdobyć najwięcej punktów. Na koniec roku powstanie lista 40 najlepszych tancerzy i 40 najlepszych tancerek. Oni staną do rywalizacji w 2024 roku. Od stycznia punkty będą im liczone od nowa. W ten sposób 16 tancerek i 16 tancerzy z całego świata, zdobędzie prawo debiutu na igrzyskach i walki o olimpijskie medale.

Jaka jest tradycja breakingu w Polsce?

– Nasi tancerze zaczynali w latach 80., czyli niemal 40 lat temu. Byłem wśród nich. Pewnie wielu ludzi w Polsce zetknęło się z grupami występującymi na ulicach. Pierwsze mistrzostwa Polski rozegrano w 1985 roku w Piotrkowie Trybunalskim. Nikt z nas nie miał wtedy pojęcia, że będziemy mieli kiedyś kadrę olimpijską. Popularność breakingu w Polsce raz była większa, raz troszkę spadała, to się działo falami. Jesteśmy pewni, że decyzja MKOl o przyjęciu dyscypliny do rodziny olimpijskiej wpłynie na jej obecność w mediach. A co za tym idzie na powszechność i popularność tego sportu.

Które kraje dominują w tej dyscyplinie?

– Japonia, USA, Chiny, Francja. Niemcy nie mają może wielu dobrych tancerzy, ale wsparcie dla breakingu w ich kraju jest bardzo duże, więc to pewnie kwestia czasu i Niemcy będą się liczyć w tej konkurencji. W Japonii czy Chinach nasz sport jest bardzo poważnie i profesjonalnie traktowany. My powołaliśmy kadrę, która liczy dziewięć osób. Trenerem jest Adam Stefański, ja go wspieram razem ze sztabem trenerskim.

A kto was wspiera? 

– Ministerstwo Sportu i Turystyki, także Polski Związek Sportu Tanecznego, którego jesteśmy częścią. Bardzo pomaga nam nasz opiekun z zespołu metodycznego IS PIB Urszula Jankowska, tak jak prezes Antoni Czyżyki i prezes Magdalena Czarnocka-Kaptur z PZST. Zawodnicy potrzebują fizjoterapeutów, dietetyków, psychologów, trenerów od akrobatyki, trenerów motorycznych, z którymi mogliby ćwiczyć na miejscu, czyli tam gdzie mieszkają.

Można osiągać sukcesy w breakingu i pracować zupełnie gdzie indziej?

– Raczej nie. Ci z naszych zawodników, którzy aspirują do startu olimpijskiego, mają stypendia, w tym Igor Wypiór, który jest studentem. Paulina Starus, czyli b-girl Paulina jest stewardesą, więc musiała zrezygnować z pracy, żeby dać sobie szansę walki o wyjazd do Paryża. Oczywiście kadrowicze mają stypendia, wsparcie, opłacone wyjazdy na zawody, ale zabiegamy, żeby ich warunki treningu były coraz lepsze.

Jako trzeci kraj na świecie po Chinach i USA powołaliśmy młodzieżową kadrę, która przygotowuje się do igrzysk młodzieży w Dakarze. Mamy nadzieję, że dyscyplina będzie się rozwijała w kraju i za granicą. Na debiucie olimpijskim świat się przecież nie kończy

Kto z naszej kadry ma największe szanse na zakwalifikowanie się do igrzysk w Paryżu?

– Igor Wypiór, Paulina Starus i B-boy Kleju, czyli Tomasz Kuliś, który z wykształcenia jest muzykiem, ale poświęcił się tańcowi. Każdy z nich trenuje sam, lub w swoim klubie tańca.

Co będzie z breakingiem po igrzyskach w Paryżu?

– Jako trzeci kraj na świecie po Chinach i USA powołaliśmy młodzieżową kadrę, która przygotowuje się do igrzysk młodzieży w Dakarze. Mamy nadzieję, że dyscyplina będzie się rozwijała w kraju i za granicą. Na debiucie olimpijskim świat się przecież nie kończy. Czekamy też na oficjalne ogłoszenie informacji o tym, że breaking będzie rozgrywany w Los Angeles podczas igrzysk w 2028 roku.

Nastoletni Igor Wypiór może startować jeszcze wiele lat.

– Tak, jest najmłodszy w kadrze, pochodzi z Krakowa, breaking tańczy od 2011 roku. Reprezentuje ekipę Coolkidz Mob i poza brązem mistrzostw Europy ma już spore osiągnięcia. Wygrywał zawody w Polsce i za granicą. Osiągnął wysoki poziom i z pewnością za nim pójdą inni młodzi tancerze.

Rozmawiał Dariusz Wołowski