Jak przygotowaliśmy Igę Świątek do sezonu 2022
W kwietniu tego roku Iga została liderką rankingu najlepszych tenisistek na świecie (WTA). Od marca do czerwca wygrała sześć turniejów cyklu WTA, w tym niezwykle prestiżowy turniej Wielkiego Szlema – Roland Garros. Przy tej okazji wiele osób pytało mnie: „Kiedy zostały położone fundamenty pod te sukcesy?”.
Uważam, że podstawą obecnych znakomitych wyników Igi jest praca, którą wykonywała od najmłodszych lat. Każdy zawodnik, w każdym sporcie, w czasie zawodowej kariery czerpie mnóstwo korzyści z tego, co wypracował na wczesnym etapie rozwoju sportowego. Z mojej strony poprawa fizycznych parametrów zawodniczki rozpoczęła się w momencie rozpoczęcia współpracy z Igą ponad dwa lata temu.
Przygotowania do sezonu 2022 – Masters WTA Finals w Gudalajarze
Kluczem do dobrych wyników było jednak przygotowanie ukierunkowane na pierwszą część sezonu 2022 roku. Najcięższą pracę wykonaliśmy miedzy turniejem w Indian Wells (odbył się w październiku 2021 roku – przyp. red.) i WTA Masters Finals w Gudalajarze (listopad 2021 rok – przyp. red.). Wtedy zbudowaliśmy fundament pod sezon, pracowaliśmy głównie nad wytrzymałością, utrzymaniem mocy. To zaprocentowało na początku sezonu przygotowawczego. Później zwiększaliśmy intensywność treningu i zdejmowaliśmy objętość treningu.
W porównaniu z przygotowaniem do sezonu 2021 roku nie wprowadziliśmy istotnych zmian. Pod względem przygotowania siłowo-kondycyjnego byłem w miarę zadowolony z progresu zawodniczki, więc postępowaliśmy zgodnie z planem i założeniami, które zostały ustalone na wczesnym etapie przygotowań.
Na przygotowania do sezonu 2022 nie miała wpływu zmiana trenera tenisowego. Nowy szkoleniowiec Tomasz Wiktorowski zaufał mojej znajomości zawodniczki i mojemu planowi jej rozwoju. Nie mogło być mowy o żadnych radykalnych zmianach planu przygotowania fizycznego. Natomiast prawdą jest, że każdy trener pracuje zupełnie inaczej, więc cały czas musieliśmy dokonywać kosmetyki mojego dotychczasowego planu. Ale w sporcie wyczynowym takie zmiany muszą być wprowadzane często i również wtedy, kiedy nie dochodzi do zmiany trenera głównego.
Współpraca z trenerem głównym Tomaszem Wiktorowskim
Tomasz Wiktorowski ma inny styl pracy niż poprzedni trener Igi, Piotr Sierzputowski. Moje zadanie polegało na tym, aby nowy szkoleniowiec miał zawodniczkę jak najlepiej przygotowaną do pracy z tym konkretnym trenerem. Z Tomaszem rozmawiamy i uzgadniamy plan działania każdego dnia, a nawet przed każdym treningiem.
W Team Iga Świątek każdy z nas ma swoje zadania i z tego jesteśmy rozliczani, aczkolwiek wiadomo, że głównym trenerem jest Tomasz Wiktorowski i to on ma ostatnie zdanie – na nim ciąży największa odpowiedzialność za wynik.
W większości wypadków wygląda to w ten sposób, że dostaję od trenera wstępny plan tenisowy i moim zadaniem jest nałożyć na to plan treningów siłowo-kondycyjnych. Następny etap to rozmowa na temat dostosowania objętości, gęstości i intensywności poszczególnych jednostek treningowych oraz wybór optymalnych dla Igi narzędzi treningowych.
Jeżeli Tomek widzi, że warto popracować nad jakimś dodatkowym elementem, to mi o tym wspomina, a ja staram się w jak najlepszy sposób wpleść to w treningi. Cały czas rozmawiamy o tym, co można zrobić lepiej, co należy dodać, a z czego zrezygnować. Jest to ciągła praca nad optymalizacją treningów.
Ufam osądom Tomka, wierzę w jego wiedzę tenisową popartą wieloletnią praktyką na najwyższym poziomie, mam nadzieję i głęboko wierzę w to, że trener Wiktorowski też mi ufa.
Dlatego nasza współpraca jest pełna dyskusji na tematy planowania i programowania treningów w trakcie całego sezonu. Nie zawsze musimy się zgadzać w każdym aspekcie, ale ważne jest, żeby umieć dobrze uargumentować swoją wizję i mieć otwarty umysł na zdanie drugiej osoby. Wtedy wspólnie można dojść do najlepszych rozwiązań.
Wymiana spostrzeżeń z Darią Abramowicz
Moja praca ma bardziej wymiar fizyczny, zatem skupiam się na monitoringu zmęczenia ciała, układu nerwowego pod względem dyspozycji.
Daria Abramowicz dba natomiast o sferę mentalną , w związku z tym monitoruje na swój sposób wszystkie aspekty z tym związane. Oczywiście wymieniamy się stale swoimi spostrzeżeniami i szukamy wspólnych rozwiązań, bo to jest spójnia całości, ale nie staramy się wchodzić sobie w swoje kompetencje.
Od Dauhy do Paryża – główne zadania sztabu szkoleniowego
Dla całego zespołu szkoleniowego pracującego z Igą najtrudniejszym zadaniem było utrzymanie zawodniczki w zdrowiu fizycznym przy zachowaniu optymalnej formy. W praktyce oznaczało to zachowanie największej dyspozycji przez półtora miesiąca od turnieju w Dausze, poprzez turniej w Indian Wells, do turnieju w Miami.
Potem Iga wróciła do Europy i zagrała w Stuttgarcie, gdzie również wygrała. Już w Niemczech rozważaliśmy z Tomkiem Wiktorowskim decyzję o rezygnacji ze startu w Madrycie. Na taką decyzję złożyło się bardzo wiele czynników: narastające zmęczenie (obiektywne i subiektywne) zawodniczki, bezpośrednio z tym związane odczucie dyskomfortu w prawym barku, prześledzenie historii wyników i urazów zawodniczek o podobnym harmonogramie, ilości i gęstości turniejów/meczów. Analizowaliśmy m.in. ostatnie starty Ashleigh Barty i Sereny Williams.
Te wszystkie przemyślenia podparliśmy naszym doświadczeniem i wizją długiego sezonu. Już po zakończeniu sezonu na nawierzchni ceglanej i zwycięskim Roland Garrosie, z podobnych przyczyn postanowiliśmy, że lepiej będzie, jak Iga nie zagra w turnieju w Berlinie na kortach trawiastych, będącym etapem przygotowań do startu w Wimbledonie.
Przygotowanie fizyczne a nawierzchnia
Warto zwrócić uwagę, że turnieje w pierwszej połowie roku odbywały się na różnych nawierzchniach, w różnych strefach klimatycznych.
Ze względu na przebyty uraz kciuka oraz związaną z tym operację, nie mogłem być obecny w turniejach w Dausze oraz w Indian Wells.
Nadzorowałem je zdalnie, a obecna na miejscu część zespołu pomagała mi w tym i pracowała z Igą.
Nie zmienialiśmy wtedy głównych założeń treningowych. Co najwyżej, na podstawie danych z różnego rodzaju pomiarów i po rozmowach z Igą oraz sztabem, wprowadzałem na bieżąco dzienne roszady treningów lub drobne korekty objętości lub intensywności treningu.
Staramy się przez cały rok pracować z całym ciałem Igi i słabymi ogniwami tak, żeby pod względem fizycznym i kondycyjnym praktycznie z biegu mogła zmienić nawierzchnię. Zatem nie ma drastycznych różnic w podejściu treningowym w zależności od nawierzchni, jedynie dodajemy jakieś specyficzne akcenty dla grup mięśniowych czy ruchów, które będą bardziej obciążone.
Zmiany stref czasowych czy warunków klimatycznych wpływają na zmiany w długości odpoczynku po podróży, objętości i intensywności pierwszych jednostek treningowych. Jest to bardzo indywidualna kwestia i każdy zawodnik czy zawodniczka reagują na takie zmiany inaczej.
Połączenie siły i szybkości, „czucie mięśniowe”
Przy tak intensywnym sezonie, rożnych warunkach w jakich rozgrywane są turnieje, naturalne jest pytanie o właściwe połączenie siły i szybkości.
Prawdę mówiąc, gdyby istniała wypracowana przez nas tajemnica idealnego połączenia szybkości i siły w grze Igi – nie mógłbym jej oczywiście zdradzić.
Uważam, że wszystko jest zasługą ciężkiej i rozważnej pracy, szukania optymalnych bodźców treningowych. Główną zasadą dla nas jest stawianie uprawianej dyscypliny na piedestale, czyli praca siłowo-kondycyjna w taki sposób, aby miało to bezpośrednie specyficzne przełożenie na grę Igi. Dlatego niezbędne jest wzajemne dzielenie się swoimi przemyśleniami i wizjami treningu z głównym trenerem.
Jeśli chodzi o „czucie mięśniowe”, to najpierw zastanowiłbym się nad samym rozumieniem tego pojęcia. Dla mnie jest to integracja systemów w ciele człowieka na drodze mózg–mięsień i odwrotnie. Głównie znaczenie będzie tutaj miała kontrola zmęczenia, skupienie na treningu, wizualizacja oraz dbałość o aspekty techniczne w specyfice sportu. Ważna też jest liczba powtórzeń aż do uzyskania pożądanego celu, aby przyswoić wybrany wzorzec ruchu.
Równie istotne są zmiany bodźców podczas wykonywania ruchu (różna prędkość, inne zakresy, inne pozycje wyjściowe itp.) , aby organizm poprzez samoorganizację mógł się odnaleźć w różnych sytuacjach ze zbliżonym efektem końcowym.
Regeneracja
Przy tak intensywnych startach ogromną wagę przywiązujemy do regeneracji. Staram się nie szukać na siłę magicznych i modnych sposobów w tej kwestii. Podstawą jest odpowiednie żywienie, sen, zaplanowanie odpoczynków, kontrola zmęczenia, ewentualna suplementacja. Kiedy te kwestie są dopilnowane, można korzystać z dodatkowych form jakimi są zabiegi fizykalne.
Mogę podpowiedzieć, że przy wyborze zimno czy ciepłolecznictwa, często korzystam z podejścia dr. Robina Thorpe (Post-exercise Recovery: Cooling and Heating, a Periodized Approach, 2021).
Wszystko to, o czym wspominam, podparte jest dziennymi i okresowymi badaniami czy testami sprawdzającymi słuszność naszych działań.
Jeśli chodzi o sen, to dbamy o to, żeby u Igi trwał minimum siedem godzin. Rano robimy pomiary, aby stwierdzić jak wygląda aktywność układu nerwowego, zmienność rytmu serca i subiektywne poczucie zmęczenia zawodniczki. Dużo to nam mówi o tym, co się działo w nocy i dzień wcześniej. Nie używamy popularnych na świecie urządzeń do monitorowania snu, także dlatego, że Iga nie lubi spać z zegarkiem. Nie chcemy dodawać dodatkowego bodźca, który przeszkadzałby jej
w regeneracji. W wielkim skrócie – stosujemy takie środki, które pozwalają nam określić, jaki trening możemy wykonać danego dnia.
Periodyzacja, tapering
Wywodzę się z lekkiej atletyki i często zastanawiam się nad zagadnieniem różnic w periodyzacji treningu w mojej dyscyplinie i tenisie. Moją ulubioną odpowiedzią na pytanie: „na czym one polegają?” jest: „To zależy…”. Diametralna różnica między lekkoatletyką i tenisem polega na zupełnie odmiennym kalendarzu startów i prognozowaniu sezonu. W lekkiej atletyce z dużym prawdopodobieństwem wiemy, jak będzie wyglądał cały sezon, z dokładnymi datami i liczbą startów. W tenisie co prawda znamy daty turniejów, lecz ile meczów na danym turnieju rozegra zawodnik to wielka niewiadoma. Niewiadomą jest też, czy trzeba będzie rezygnować z jakiś turniejów lub czy przeciwnie – trzeba będzie je dodawać do kalendarza.
W lekkiej atletyce można zastosować różne modele periodyzacji, w zależności od celów i uprawianej dyscypliny. Bardzo uproszczając temat, skupmy się na ważnym elemencie, czyli na programowaniu i planowaniu szczytu formy na dane wydarzenie sportowe. Zazwyczaj planowanie polega na tym, aby osiągnąć szczyt formy na wybranym lub wybranych najważniejszych startach. W ten sam sposób można również podejść do tego tematu w tenisie, aczkolwiek wiąże się to wtedy z paroma problemami.
Najważniejsze jest uświadomienie zawodnika, że niektóre turnieje będą się nakładać na etapy bardzo intensywnych treningów i wtedy nastąpi kumulacja zmęczenia oraz prawdopodobnie spadek formy. Ryzyko przeciążeń, urazów czy kontuzji też może być wtedy podwyższone ze względu na starty.
Innym podejściem może być rodzaj planowania bez uwzględnienia szczytu, czyli próba utrzymania optymalnej formy przez cały sezon.
W tenisie mamy mały problem z taperingiem. W tym sporcie nie zawsze da się go zastosować, zwłaszcza gdy zawodnik gra w większości turniejów do samego końca.
Tapering ma rację bytu i sens wtedy, gdy można zaplanować bloki treningowe, szykując szczyt formy. W lekkiej atletyce bardzo często w odpowiednich okresach stosujemy celowe zmniejszenie objętości treningowej przed ważnymi startami, w celu regeneracji i skorzystania z efektu superkompensacji.
W tenisie możemy powiedzieć , że zdarza nam się korzystać z „mini taperingu”, czyli krótkich okresów zmniejszonej objętości treningowej, przy utrzymaniu intensywności tuż przed turniejem.
Współpraca z Damianem Czykierem
Zanim rozpocząłem współpracę z Igą Świątek, prowadziłem trening przygotowania fizycznego z Damianem Czykierem. Pracujemy ze sobą nadal. Znamy się już wiele lat i przez ten okres wspólnej pracy nauczyliśmy się rozmawiać podobnym „treningowym językiem”, wiemy czego od siebie oczekujemy, mamy wspólne cele, wspólną wizję treningową i rozumiemy swoje zadania.
Dlatego praca w większości zdalna jest tutaj możliwa do wykonania. Nie będę ukrywał, że w tym sezonie pomoc na miejscu trenera Mikołaja Justyńskiego, kolegi Damiana, jest nieoceniona. Ze względu na pracę zdalną z Damianem potrzebna była osoba, która może z nim być na treningach, i która będzie miała podobną wizję treningu do nas. Mikołaj idealnie się do tego nadaje, zna specyfikę dyscypliny i pomaga Damianowi w aspekcie technicznym. Zatem ja mogę skupić się na planowaniu i programowaniu wszystkiego, a Mikołaj, będąc na miejscu, na wdrażaniu tego i kwestiach technicznych biegu przez płotki.
Oczywiście ta praca jest też oparta w dużej mierze na dialogu i wspólnym zaufaniu.
Mój warsztat, edukacja, podziękowania
W każdej wolnej chwili staram sam się doszkalać czy czytać o przygotowaniu motorycznym, periodyzacji, fizjoterapii i łączyć to w całość. W znacznej większości są to źródła zagraniczne. Bardzo często zdarza się też, że sięgam po artykuły na pubmed (głównie przeglądy, metaanalizy) na wybrany temat. Trenerzy na tourze (cykl WTA) nie są zbyt chętni do dzielenia się wiedzą, aczkolwiek mogłem z bliska obserwować pracę wielu bardzo znanych kolegów lub bezpośrednio z nimi współpracować. Są to m.in. Nikola Horvat, Micheal Joyce, Piotr Sierzputowski, Sasha Bajin, Izo Zunic, Tomasz Wiktorowski. Każdy z nich jest świetnym specjalistą, podczas turniejów mamy czasu na rozmowy i wymianę poglądów. To jest czas na czerpanie garściami z ich wiedzy.
Zdarza się również, że ktoś poprosi mnie o radę, ale w tourze tenisowym jest to bardzo rzadkie, raczej dotyczy innych dyscyplin.
Reasumując, myślę, że na mojej drodze pojawiło się wiele życzliwych i mądrych osób, dzięki którym mogę się spełniać w swoim fachu. Nie sposób wszystkich wymienić, ale pracę w sporcie na najwyższym poziomie zacząłem dzięki wsparciu mojego byłego szefa i znakomitego fizjoterapeuty Tomasza Wilińskego, do pracy w tenisie nakłonił mnie dobry kolega z pracy i były fizjoterapeuta Agnieszki Radwańskiej, Krzysztof Guzowski, zaś wielokrotnie aspekty przygotowania motorycznego w różnych dyscyplinach omawiałem z Kamilem Goleniem. Wiedzę w dużej mierze zawdzięczam wykładowcom i profesorom z warszawskiego AWF oraz autorytetom ze świata sportu czy fizjoterapii, których miałem okazję poznać na wszelkiego rodzaju kursach i szkoleniach (m.in. Carlo Buzzichielli, Mladen Jovanović, Dan Pfaff, Jory Pauwels i wielu innych).
Może zabrzmi to banalnie, ale przede wszystkim swój sukces zawodowy zawdzięczam rodzicom i siostrze, którzy zawsze mi dopingowali i umożliwili pójście wybraną drogą kariery zawodowej. Oczywiście mojej żonie, która jest najbardziej wyrozumiałą i wspierającą kobietą na świecie.
Maciej Ryszczuk, były lekkoatleta, dziś trener przygotowania fizycznego i fizjoterapeuta. Od 2019 roku w sztabie Igi Świątek. Jest również trenerem najszybszego polskiego płotkarza Damiana Czykiera. W przeszłości pracował m.in. z czołowymi deblistkami świata Timeą Babos i Kristiną Mladenović.