Pierwsze takie mistrzostwa w dziejach polskiego sportu
Mistrzostwa świata, które rozpoczną się 11 stycznia w Katowicach, będą największą imprezą w dziejach polskiej piłki ręcznej i choć wydarzą się w czasach kryzysu, to mają być także nowoczesne oraz innowacyjne.
Polacy w rywalizacji o goszczenie imprezy pokonali Węgrów, a początkowo organizacją mundialu interesowali się także Francuzi, Norwegowie czy Szwajcarzy. Nasza federacja płynęła jednak wówczas na fali – był wiosna 2015 roku, drużyna prowadzona przez Michaela Bieglera przywiozła właśnie z Kataru brązowe medale mistrzostw świata, a zespół kierowany przez Marcina Herrę przygotowywał się do przeprowadzenia w naszym kraju mistrzostw Europy z pompą.
Dziś sytuacja jest inna: zmieniło się pokolenie, odeszły dawne gwiazdy, selekcjoner Patryk Rombel prowadzi drużynę na dorobku, a impreza – także dzięki dobremu wynikowi sportowemu – ma ponownie nakręcić koniunkturę na piłkę ręczną, która obecnie – jak wynika z badań przeprowadzonych w 2020 roku przez Główny Urząd Statystyczny – przegrywa pod względem popularności uprawiania nie tylko z piłką nożną i siatkówką, ale także koszykówką.
– Ważny jest dla nas nie tylko sukces samego turnieju – sportowy, organizacyjny, frekwencyjny – ale także jego dziedzictwo – nie kryje prezes Związku Piłki Ręcznej w Polsce (ZPRP) Henryk Szczepański. – Przygotowania do mistrzostw świata prowadzimy wielotorowo. Tworzymy dobre warunki reprezentacji oraz szlifujemy kwestie organizacyjne, ale dbamy też o promocję, organizując w miastach turnieje oraz akcje skierowane do dzieci i młodzieży.
Czas dobrych praktyk. Równa reprezentacja obu płci
62 ze 112 meczów mistrzostw odbędzie się w naszym kraju. Najlepszych piłkarzy ręcznych świata przyjmą: Spodek Katowice, Tauron Arena Kraków, Ergo Arena Gdańsk oraz Orlen Arena Płock. Ten ostatni obiekt będzie miejscem rywalizacji o Puchar Prezydenta, czyli dziecka szefującego Międzynarodowej Federacji Piłki Ręcznej (IHF) Hassana Moustafy. Wymyślił on rozgrywki dla drużyn, które przepadną już w fazie wstępnej, aby dopieścić przede wszystkim federacje spoza Europy, a więc także swój twardy elektorat.
Miasta mają przy okazji mistrzostw swoich ambasadorów. To nie tylko niedawne gwiazdy piłki ręcznej i medaliści wielkich imprez – Sławomir Szmal czy Adam Wiśniewski – ale także wybitni przedstawiciele innych dyscyplin, jak zwycięzca Rajdu Dakar z 2015 roku Rafał Sonik. Ambasadorem dla Województwa Śląskiego oraz Katowic została 193-krotna reprezentantka Polski Iwona Niedźwiedź, co można odczytywać jako dowód przecieranie szlaków i szukania nowych dróg.
– Wiem, że spotkało mnie szczególne wyróżnienie, bo jestem pierwszą kobietą, która pełni taką funkcję przy męskim turnieju – podkreśla była kadrowiczka. Powierzenie jej wspomnianej roli to znak czasów i choć wśród ambasadorów nie ma parytetu, to już w przypadku wolontariuszy równa reprezentacja obu płci jest jednym z kluczowych celów. Panie, choć są w mniejszości, zajmują też ważne stanowiska pozycje w komitecie organizacyjnym.
Mistrzostwa świata w piłce ręcznej będą prawdopodobnie pierwszą imprezą w dziejach polskiego sportu, którą organizatorzy chcą przygotować zgodnie z celami zrównoważonego rozwoju. Pracom towarzyszy Kodeks Dobrych Praktyk, będący drogowskazem na ścieżce prowadzącej do wydarzenia nie tylko atrakcyjnego, ale także jak najbardziej neutralnego dla klimatu i przeprowadzonego w sposób odpowiedzialny społecznie – to idea istotna, choć niełatwa w realizacji.
– Działamy zgodnie z Agendą 2030, wdrażaną obecnie przez Unię Europejską. Koncentrujemy się na redukcji śladu węglowego. Chcemy pokazać, że możliwe są wielkie imprezy sportowe organizowane w sposób ekologiczny. Przyświeca nam nawiązujące do sloganu turnieju hasło „Stick Together for Sustainbility”, czyli „Trzymajmy się razem dla Zrównoważonego Rozwoju” – wyjaśnia jeden z autorów Kodeksu, wiceprezes zarządu ZPRP Bogdan Sojkin.
Organizatorzy na razie robią małe kroki – już teraz poruszają się więc wyłącznie autami hybrydowymi, trwają rozmowy z samorządami mające na celu umożliwienie kibicom wyposażonym w bilet na mecz bezpłatnych przejazdów komunikacją miejską. Jednym z celów jest skrócenie łańcucha dostaw i premiowanie lokalnych podwykonawców, a partnerami turnieju są przede wszystkim firmy, dla których realizacja celów równoważonego rozwoju jest ważnym elementem strategii działania.
Mistrzostwa w czasach kryzysu
Styczniowy turniej to olbrzymie wyzwanie zwłaszcza, że przygotowania są jak bieg z przeszkodami. Największą stanowi perspektywa kolejnej fali zakażeń COVID-19, która już rok temu zepsuła mistrzostwa Europy – także naszej reprezentacji. Zamknięcie drużyn w bańkach to scenariusz pesymistyczny, ograniczenie liczby widzów na trybunach byłoby koszmarem. Dziś obowiązującą wersją są certyfikaty szczepień, które mają zapewnić bezpieczeństwo imprezy.
Swój wpływ na sprzedaż biletów miała zbrojna napaść Rosji na Ukrainę. Wielu kibiców z Zachodniej Europy uważa, że Polska jest krajem, który znajduje się na linii frontu. – Dostawaliśmy dużo pytań oraz sygnałów niepokoju. Niektórzy zastanawiali się, czy jest u nas bezpiecznie. Sprzedaż biletów na marcowe mecze towarzyskie Polska – Szwecja w Płocku po 24 lutego kompletnie stanęła – przyznaje dyrektor turnieju Grzegorz Gutkowski.
Organizatorzy wciąż liczą jednak na pełne trybuny. Gospodarze turnieju przed losowaniem mogli przydzielić jedną drużynę do każdej grupy. Istotne były zarówno kwestie sportowe – trener Rombel uznał chociażby, że spośród ekip pierwszego koszyka najchętniej zagrałby w fazie głównej z Hiszpanami – jak i marketingowe. Właśnie dlatego naszym kraju zagrają Niemcy oraz Norwegowie. Cel jest taki, aby wypełnili trybuny w Katowicach oraz Krakowie.
Właśnie oni są dziś najliczniejszą zagraniczną grupą zainteresowaną biletami. Kupili już kilka tysięcy wejściówek na spotkania swoich drużyn. Dziś już wiadomo, że na meczach z udziałem gospodarzy można spodziewać się kompletu. 100 dni przed rozpoczęciem imprezy organizatorzy sprzedali trzy czwarte biletów na mecz Polska – Słowenia i ponad połowę na spotkanie Polska – Francja. Nasz kraj w grupach zorganizowanych odwiedzą także fani z Hiszpanii, Holandii oraz krajów bałkańskich.
Celem są mistrzostwa godne, ale jednocześnie rozsądne i skromne – bez przepychu, zwłaszcza że mówimy o wielkiej imprezie organizowanej w dobie kryzysu. Cieniem na przygotowaniach położyła się nie tylko pandemia, ale także kryzys gospodarczy. Koszty usług, także ze względu na inflację, szybują. Drożeją hotele, przeloty, obsługa czy catering, a IHF ma w wielu sektorach – zwłaszcza dotyczących gości federacji oraz hospitality – wyśrubowane wymogi gościnności.
Budżet pozostaje jednak niezagrożony, sięga kilkudziesięciu milionów złotych. Receptą na bezpieczeństwo – jak zapewniają organizatorzy – jest trzeźwość wydatkowa. Każdą złotówkę trzeba przed wydaniem obejrzeć dwa razy. – Gospodarujemy budżetem rozsądnie. Jestem przekonany, że nasza federacja na tym turnieju zarobi, co pozwoli na dalsze inwestycje w rozwój polskiej piłki ręcznej. Takich imprez nie robi się po to, aby do nich dokładać – zapewnia Gutkowski.
Egzamin dojrzałości
Mistrzostwa świata rozgrywane rok przed igrzyskami są drugą najważniejszą imprezą całego czterolecia, bo stanowią także element kwalifikacji olimpijskich. Przepustkę do gry w Paryżu mają już gospodarze, czyli Francuzi. Następna przypadnie mistrzom świata, siedem kolejnych drużyn dostanie prawo udziału w turniejach kwalifikacyjnych. Awans do ćwierćfinału będzie więc pierwszym krokiem w kierunku igrzysk. Taki właśnie cel stoi przed drużyną prowadzoną Rombla.
Polacy pod jego wodzą pokonali długą drogę. Drużyna, która jeszcze w czerwcu 2019 roku remisowała w eliminacjach EHF Euro 2020 z Kosowem (23:23), już podczas ubiegłorocznych mistrzostw kontynentu pokonała Austriaków (36:31) i Białorusinów (29:20), zremisowała z Rosjanami (29:29) i była blisko urwania punktu Hiszpanom (27:28), ale bramkarz Rodrigo Corrales w ostatniej minucie obronił dwa rzuty naszych zawodników.
Siłą gospodarzy przyszłorocznych mistrzostw świata jest pierwszy skład. Michał Olejniczak, Arkadiusz Moryto, Szymon Sićko, Mateusz Kornecki i Tomasz Gębala rozwijają swoje talenty pod okiem Tałanta Dujszebajewa w Łomży Industrii Kielce, Michał Daszek oraz Przemysław Krajewski grają z Orlen Wisłą Płock w Lidze Mistrzów, Kamil Syprzak jest jednym z liderów Paris-Saint Germain, a Maciej Gębala, Piotr Chrapkowski oraz Adam Morawski występują w najmocniejszej lidze świata – Bundeslidze.
Kołderka nie jest jednak zbyt długa, brakuje głębi składu. Zmiennicy prezentują niższy poziom, choć robią postępy – także dzięki doświadczeniom zza granicy. PGNiG Superliga to rozgrywki dwóch prędkości, wśród dwudziestu powołanych na październikowe zgrupowanie – to trzon drużyny narodowej, rewolucji przed mistrzostwami świata już nie będzie – tylko dwóch ligowców występuje poza Kielcami i Płockiem. To Rafał Przybylski (Azoty-Puławy) oraz Piotr Jędraszczyk (Piotrkowianin).
Sami zawodnicy nie chcą, aby nazywać ich młodymi, którzy mają jeszcze czas. Drużyna już nam dorosła, choć jest na dorobku. Większość kadrowiczów ma w życiorysie kilka międzynarodowych imprez, niemal każdy zdobywał doświadczenie w europejskich pucharach, paru pamięta brązowy medal z Kataru. Najbliższy turniej to szansa na krok do przodu. To już nie są młode wilki. Drużynę Rombla – a także samego trenera – czeka podczas styczniowego turnieju egzamin dojrzałości.
Kamil Kołsut