Tomasz Wiktorowski: Nie boimy się mówić i myśleć o zwycięstwie

Autor: Paweł Kalinowski
Artykuł opublikowany: 22 grudnia 2022

Na niektóre efekty wspólnej pracy jeszcze czekamy. To jest ciągły proces, który u ambitnego zawodnika praktycznie się nie kończy w czasie trwania całej kariery – mówi w rozmowie z „Forum Trenera” Tomasz Wiktorowski, trener Igi Świątek, liderki rankingu WTA, zwyciężczyni dwóch tegorocznych turniejów wielkoszlemowych Roland Garrosa i US Open. Rozmowę przeprowadził były trener szkoleniowca, Paweł Kalinowski.

Sztab trenerski Igi Świątek, od lewej: Daria Abramowicz (psycholog), Maciej Ryszczuk (trener przygotowania fizycznego) i Tomasz Wiktorowski (trener główny). Fot. Adam Nurkiewicz

„Forum Trenera”: Rok temu zostałeś trenerem Igi Świątek. Czy w grudniu 2021 roku liczyłeś na takie efekty pracy? Iga Świątek jest dziś liderką rankingu WTA, wygrała dwa turnieje Wielkiego Szlema.

Tomasz Wiktorowski: Spodziewałem się, że Iga w czasie swojej kariery będzie osiągała takie rezultaty. W 2020 roku wygrała Roland Garros. Kiedy rozpoczynałem pracę z Igą moim zadaniem było przygotowanie jej jak najlepiej do tegorocznych występów w Australii i do całego sezonu. Nie stawialiśmy sobie celów wynikowych, ale dla takiej zawodniczki jak Iga naturalne jest, że jedzie na kolejne turnieje po to, żeby je wygrywać. Nie boimy się o tym mówić i myśleć o zwycięstwie. Nie twierdzimy też, że tak się stanie, ale robimy wszystko co w naszej mocy, by zrealizować ten cel.

Bardzo się cieszę z decyzji, jakie zaczęła podejmować Iga na korcie, grając bardziej agresywnie. Ważna jest tutaj nie tylko szybkość piłki, ale również tempo gry i kierunek. W tej sferze nastąpiły największe zmiany. Cieszę się również ze zwiększenia skuteczności pierwszego podania, lepszej gry w korcie oraz wyższej skuteczności przy siatce. Z elementów nie technicznych duży nacisk położyliśmy na umiejętność dostosowywania się do warunków panujących na poszczególnych turniejach.

Czy twoja wizja pracy różniła się znacząco od wizji Piotra Sierzputowskiego, poprzedniego trenera?
– Do końca nie wiem, jaką wizję miał Piotr Sierzputowski. Rozpoczynając pracę, omówiliśmy z Igą, Maciejem i Darią nowe założenia, a także wprowadziliśmy nowe metody i środki treningowe, co jest logiczne po zmianie trenera. Cieszę się, że przyniosło to efekt.

Jakie zmiany wprowadziłeś i w jakim czasie?
Niektóre dały pozytywny efekt już na początku roku w Australii, inne podczas turniejów w Indian Wells i Miami. Na niektóre efekty wspólnej pracy jeszcze czekamy. To jest ciągły proces, który u ambitnego zawodnika praktycznie się nie kończy w czasie trwania całej kariery.

Ale jakie konkretnie zmiany były najbardziej istotne?
– Każda zmiana, dająca pozytywny efekt na tym poziomie jest szalenie istotna, nawet ta najmniejsza, jak wyeliminowanie skrótów. Bardzo się cieszę z decyzji, jakie zaczęła podejmować Iga na korcie, grając bardziej agresywnie. Ważna jest tutaj nie tylko szybkość piłki, ale również tempo gry i kierunek. W tej sferze nastąpiły największe zmiany. Cieszę się również ze zwiększenia skuteczności pierwszego podania, lepszej gry w korcie oraz wyższej skuteczności przy siatce. Z elementów nie technicznych duży nacisk położyliśmy na umiejętność dostosowywania się do warunków panujących na poszczególnych turniejach. W kolejnych miejscach gry jedynym wspólnym elementem są wymiary kortu, wysokość siatki oraz format rozgrywek. Różnią się natomiast warunki atmosferyczne – temperatura, wilgotność, wiatr oraz nawierzchnie i rodzaje piłek. Skoro warunki się zmieniają, to wymaga to odpowiedniego podejścia z naszej strony. Wskazałbym jeszcze jeden bardzo ważny, aczkolwiek często pomijany element. Mianowicie zaplanowanie przerw i efektywne ich wykorzystywanie.

Skąd bierze się szybkość gry Igi?
– Szybkość piłki, pomijając kwestie czysto techniczne jak rodzaj piłki i naciągu, zawsze bierze się z szybkości główki rakiety, bo tam następuje kontakt. To jest z kolei uzależnione od możliwości fizycznych oraz techniki uderzenia, czyli kontrolowanego przekazania energii. Agresywny tenis to nie tylko szybkość piłki. To również tempo zagrania, skrócenie dystansu do piłki, a także wybór kierunku. Zagrania wzdłuż linii oraz inside out przyspieszają grę, bez zwiększania prędkości uderzenia.

Wspomniałeś, że Iga gra bardzo agresywnie, ale mam wrażenie, że nie tak, żeby wygrać każdą piłkę, ale bardziej, żeby stale wywierać presję na przeciwniczkę.
– Takie mamy założenie. Iga ma grać bardzo intensywnie z prędkościami, które kontroluje. Jeżeli do tego dojdą dobre decyzje podczas wymian, to pojawią się punkty wygrane bezpośrednio. Nadrzędne jest jednak to, aby być zawsze gotowym do kolejnego uderzenia.

Iga Świątek podczas meczu Billie Jean King Cup z Rumunią w Radomiu. Fot. Adam Nurkiewicz

Jaki jest plan Igi na mecz? Czy zawsze ma tylko jeden?

– Na każdy mecz Iga otrzymuje ode mnie wskazówki dotyczące konkretnej zawodniczki. Jest zawsze plan A, bo bazujemy na silnych stronach Igi, które mamy zdefiniowane. To nie Iga ma się zmieniać, grając ze swoimi przeciwniczkami, to one mają myśleć, co zrobić, żeby z nią wygrać. W zależności od sytuacji na korcie mogą pojawić modyfikacje, ale nazwałbym to raczej planem A1, A2 itd. Wiemy, jakimi tenisowymi narzędziami Iga może posługiwać się skutecznie i tylko z nich korzystamy. 

W ilu procentach udało się ci zrealizować plan szkoleniowy? Nie chodzi o wyniki, które były znakomite, ale to, co sobie założyłeś i zrealizowałeś?
– Tak jak powiedziałem, to jest ciągły proces i cały czas ewoluuje. Poza tym nowe elementy, które zadziałały, cały czas wymagają doskonalenia. Tak samo jak te, które działały już wcześniej. Nie da się tego ująć w procentach.

Podsumowując, z jakiej zmiany najbardziej jesteś najbardziej zadowolony?
– Ze wszystkich, które dają pozytywny efekt.  Natomiast „zmiana” w całej tej dyskusji jest niewłaściwym słowem. Preferuję słowa: „korekta”, „ulepszenie”, „dostosowanie”.

Jaką wagę w sztabie przywiązujecie do analizy gry rywalek?
– To są dla nas niezbędne i podstawowe informacje, które zawsze analizujemy i przygotowujemy, praca domowa musi być odrobiona. Iga zawsze dostaje kilka informacji o kolejnej rywalce.

W zawodowym tenisie niemal każda zawodniczka ma liczny sztab szkoleniowy. Wasz zespół trenerski tworzysz ty jako trener tenisowy, Daria Abramowicz – psycholog sportu oraz Maciej Ryszczuk – trener przygotowania fizycznego i fizjoterapeuta. Jak wygląda wasza współpraca?
– Na turniejach spędzamy ze sobą praktycznie cały czas, widzimy wszystkie mecze i znaczną większość treningów. Mamy wspólny obraz tego, co chcemy osiągnąć i nad czym musimy pracować w danym momencie. Planujemy wspólnie, ale każdy jest odpowiedzialny za swoją część. Ja spinam to klamrą planu finalnego.

W tenisie każdy zawodnik przez znaczący czas, szczególnie podczas meczów, jest sam ze swoimi emocjami. Zarządzanie nimi na korcie, ale i poza nim, jest kluczowe, by móc zaprezentować swoje możliwości czysto sportowe.

Trenerów innych dyscyplin bardzo interesuje połączenie treningu motorycznego ze specjalistycznym tenisowym. Jak nie popaść w konflikt? Krzysztof Guzowski, z którym pracowałeś w sztabie Agnieszki Radwańskiej, porównał tenis do dziesięcioboju. Trudne jest wypracowanie jednocześnie szybkości i siły. Jak znaleźć idealny środek?

– Niezbędna jest dobra znajomość zawodnika i jego poziomu sportowego, a także możliwości. W tym aspekcie nieocenione jest doświadczenie Macieja Ryszczuka, który łączy funkcje fizjoterapeuty i trenera przygotowania ogólnego oraz pracował z zawodnikami różnych dyscyplin. Cały czas monitorujemy proces treningowy, wykonujemy niezbędne testy i badania. Trening tenisowy przenika się z motorycznym każdego dnia, zwłaszcza w okresie przygotowawczym. Do tego nie możemy zapominać o zaplanowaniu efektywnego odpoczynku i odnowy biologicznej.
Jak na tenis Igi Świątek wpływa strona mentalna?

– Ma ogromny, a czasami decydujący wpływ. W tenisie każdy zawodnik przez znaczący czas, szczególnie podczas meczów, jest sam ze swoimi emocjami. Zarządzanie nimi na korcie, ale i poza nim, jest kluczowe, by móc zaprezentować swoje możliwości czysto sportowe. Wszyscy o tym wiemy.
To był bardzo udany sezon Igi Świątek. Jak jednak potraktować występ na Wimbledonie, w którym odpadła w trzeciej rundzie? Nie udało się przejście z nawierzchni ziemnej na trawiastą… Czy w sztabie macie plan, jak właściwie przygotować się do turnieju w Londynie?

– Zawszę myślę o tym, jak przejść umiejętnie z jednej nawierzchni na kolejną, nie tylko z mączki na trawiastą. Czasami wystarczy zmienić buty, a czasami trzeba wykonywać latami określoną pracę, aby osiągnąć satysfakcjonujący wynik na danej nawierzchni. Sukcesy na trawie Igi przyjdą w swoim czasie.
Jakie są plany i założenia waszego sztabu na przyszły sezon?

– Nie wybiegam myślami dalej niż Australian Open. W tej chwili koncentrujemy się na przygotowaniu fizycznym. Od wylotu do Dubaju akcenty się zmienią i zacznie dominować sfera techniczno-taktyczna, która oczywiście cały czas jest obecna.
Skupmy się trochę na twojej przeszłości. Przez siedem lat trenowałeś Agnieszkę Radwańską, zawodniczkę, która miała zupełnie inny styl gry, ale też charakter niż Iga Świątek. Czy łatwo było się przestawić z prowadzenia Agnieszki na trenowanie obecnej liderki rankingu WTA?

Każda zawodniczka czy zawodnik są inni. Trzeba dopasować cele, podejście, formy, metody, środki do nowych okoliczności. Zawsze daje z siebie w pracy 100 procent i nie zastanawiam się, czy jest łatwo czy trudno.

Jaki wpływ na twoją pracę miał czas spędzony w klubie RKS Okęcie, w którym razem pracowaliśmy?
– W RKS Okęcie grałem jako zawodnik, a później byłem trenerem. Miałem szczęście współpracować z doświadczonymi szkoleniowcami, od których wtedy się uczyłem jako młody trener. To byłeś ty, Tadeusz Paprocki, Adam Królak, a także później Krzysiek Guzowski. Wszyscy mieli duży i pozytywny wpływ na mój rozwój. Cenię sobie czas spędzony w tym klubie.

Poszedłeś potem na Politechnikę Warszawską. Skończyłeś Wydział Samochodów i Maszyn Roboczych. Jak bardzo takie wykształcenie pomogło Ci w trenerskim rozwoju?

– Myślę, że moje wykształcenie pozwala mi spojrzeć na pewne kwestie z innej perspektywy. Zbytnio jednak tego bym nie przeceniał. W pracy trenerskiej najważniejsze jest to, co związane z danym sportem.

Rozmawiał Paweł Kalinowski

Tomasz Wiktorowski (pierwszy z lewej) podczas tegorocznego Roland Garros. Fot. Adam Nurkiewicz